Deirdre doskonale
zdawała sobie sprawę, czemu rodzice nienawidzili jej wypraw do lasu. Uważali,
że takie zachowanie nie przystoi żadnej dziewczynie, a tym bardziej pochodzącej
z dobrego domu. Bo Deirdre bynajmniej nie spacerowała spokojnie pośród drzew,
ciesząc się spokojem i wdychając zapach igieł oraz żywicy.
Usłyszała jakiś dziwny
odgłos i dotarło do niej, że najprawdopodobniej właśnie porwała sukienkę.
Spojrzała na koniec długiej spódnicy i dostrzegła postrzępiony fragment materiału.
To by było na tyle, jeśli chodzi o utrzymanie całej wyprawy w tajemnicy. No
chyba, że Deirdre zdołałaby poprosić służącą o zacerowanie ubrania, nim matka
cokolwiek by zobaczyła. Dziewczyna odnosiła jednak wrażenie, że Blair posiada
zdolność czytania w myślach, zagląda do świadomości swojej córki i nic nie jest
w stanie się przed nią ukryć.
Poprawiła pasek, który
wrzynał jej się w ramię. Kołczan kupiła któregoś dnia na targu, dwa albo trzy
lata temu i od tej pory często bywała w lesie. Dużo czasu zajęło jej wzmocnienie
rąk na tyle, by bez trudu napinać cięciwę. Kolejne miesiące upłynęły na doskonaleniu
celności. Do wszystkiego Deirdre musiała dojść sama. Matka na pewno nie
pozwoliłaby jej włóczyć się po lesie z jakimś chłopakiem, obojętnie, co by tam
robili. Wiadomo przecież, co pomyśleliby ludzie, a dla rodziny Deirdre dobre
imię rodu było najważniejsze.
Posuwała się
bezszelestnie, boso. Buty przewiesiła przez ramię, mocując je do paska od
kołczanu. Dzięki temu, że czuła pod palcami leśne poszycie, doskonale
wiedziała, gdzie stawiać stopy, by zwierzęta jej nie usłyszały. Inni ludzie nie
posiadali takiej umiejętności. Byli mniej cierpliwi i nie tak zwinni. Poruszali
się bez gracji dzikiego zwierzęcia, a przede wszystkim duma i wysokie
pochodzenie nie pozwalało im na ściąganie butów. Deirdre nie miała takich
oporów. Gdyby matka ją teraz widziała! Pewnie krzyknęłaby ze zgrozą.
Blair wiele razy
próbowała odwieść córkę od pomysłu włóczenia się po lesie. Kto to widział, żeby
piękna, delikatna dziewczyna strzelała z łuku do dzikiej zwierzyny! Kobieta nie
powinna być zabójcą, miała siedzieć w domu i ładnie wyglądać, organizować
wystawne przyjęcia. To mężczyzna zapewniał wyżywienie. Ale Deirdre nie
zamierzała tego słuchać. Lubiła odgłos puszczanej cięciwy, podkradanie się do
saren i innych zwierząt. Z satysfakcją trafiała do celu.
Kiedy matka pierwszy
raz odkryła, jak jej córka spędza wolny czas, bardzo się rozgniewała.
Postanowiła, że więcej nie puści Deirdre na samotne spacery. Zatrudniła
służącą, która miała uczyć dziewczynę dobrych manier, jakby te nie były jej od
dawna znane. Córka Blair spędzała mnóstwo czasu na nauce prowadzenia uprzejmej
konwersacji i wyszywania wzorów na ubraniach. Kobieta pragnęła w ten sposób zająć
czas wolny Deirdre, by brakło go na tak bezsensowne pomysły jak polowanie na
zwierzynę. Dopiero, gdy pewnego dnia Blair weszła do pokoju córki w środku nocy
i zobaczyła, że ta uciekła przez okno, poddała się. Zawsze co prawda krzywiła
się na wzmiankę o polowaniach, ale póki nikt o tym nie wiedział i dobre imię
rodziny nie zostało splamione, nie protestowała.
Deirdre zauważyła
sarnę. Znajdowała się dosyć daleko i tak dobrze wpasowała się w otoczenie, że
dziewczyna omal jej nie przeoczyła. Powoli przesuwała się w stronę zwierzęcia,
krok po kroku, cal po calu. Wyszukiwała palcami oparcia dla stóp w takich
miejscach, by do uszu sarny nie dotarł choćby najcichszy szmer.
Nagle wiatr gwałtownie
zawiał. Poruszył włosami dziewczyny tak, że wpadły jej do oczu i na chwilę przysłoniły
widok. Miała ochotę pospiesznie je odgarnąć, ale nie wolno jej było poruszyć się
zbyt gwałtownie. Bała się, że straci swój cel z oczu, ale kiedy kosmyki
wreszcie przestały jej przeszkadzać, odetchnęła z ulgą. Sarna była pochłonięta
jedzeniem i na nic nie zwracała uwagi, chociaż jej postawione uszy zdradzały
nieustającą czujność.
Las ją uspokajał.
Wreszcie nie myślała o okropnym przyjęciu matki, o Oisinie, który był miły, ale
mimo wszystko nie nadawał się na męża, jakiego pragnęła. Przez chwilę nie
pamiętała o swoim występie przy harfie, który był wielkim popisem, jakby Deirdre
była dla matki jedynie zwierzęciem na pokaz. Czasami czuła się jak jakieś dobro
na targu, kiedy wszyscy młodzi mężczyźni mierzyli ją wzrokiem i oceniali pod
względem urody i talentu, jakby zamierzali sprawdzić, czy szybko się nie
zepsuje.
Zastanawiała się, czy
Cahan nie ma racji, czy nie lepiej być po prostu wolną. Ale czuła, że nie ma aż
tyle odwagi, poza tym zdecydowanie nie chciała pozostać samotna do końca swoich
dni. No i matka byłaby niepocieszona. Kto to widział, żeby w takim zacnym
rodzie ostała się jakaś stara panna?
Sarna nadal jadła, a Deirdre
znajdowała się coraz bliżej. Jeszcze trochę i będzie mogła wypuścić strzałę.
Nie zawsze polowała. Oczywiście bardzo to lubiła, ale czasem szkoda jej było
zabijać zwierzęta. Zdarzało się, że po prostu zbliżała się do jakiegoś drzewa,
na którym ptak pięknie śpiewał albo podchodziła bezszelestnie do cudownego
jelenia. Wtedy napawała się ich bliskością tym, że zdołała zrobić coś, czego
żaden człowiek nie dokonał. Nikt nie umiał podejść tak blisko, jak ona. Czasami
nawet wyobrażała sobie, że zwierzęta zdają sobie sprawę z jej obecności, ale
wcale im to nie przeszkadza, że jest matką naturą, leśnym elfem albo rusałką,
do których porównywali ją czasem ludzie ze względu na długie, zwiewne suknie i
przepaskę na włosach. Ciekawe co by powiedzieli, gdyby zobaczyli ją teraz z
łukiem, boso? Może naprawdę nabraliby przekonania, że jest mieszkanką lasu?
Przez chwilę
zastanawiała się, czy na pewno zabić sarnę. Mogłaby wtedy poczekać aż się
ściemni i pod osłoną nocy przenieść zwierzę do domu tak, by matka nie musiała
się obawiać, że ktoś to zauważył. Gdy pierwszy raz przytargała do izby
upolowanego jelenia, Blair była w szoku. Potem powoli przywykła do takich
sytuacji i nawet ze smakiem zajadała przygotowane przez kucharki potrawy z
dziczyzny. Nigdy jednak ani słowem nie wspominała o tym, jak mięso znalazło się
w domu. Tylko raz wycedziła przez zęby: „jeśli ktoś kiedykolwiek zobaczy, jak
przynosisz do domu jakieś zwierzę, już nie dostaniesz swojego łuku”.
Edan miał do całej
sprawy nieco inny stosunek. Od zawsze marzył o synu, którego mógłby zabierać na
polowania. Ale wszyscy bracia Deirdre okazali się zbyt słabi, umierali bardzo
młodo, aż w końcu urodziła się dziewczynka, która rosła zdrowa. Po urodzeniu
córki Blair już nigdy nie zaszła w ciążę. Dziewczynie wydawało się czasem, że
dostrzega dumę w zielonych oczach ojca, kiedy kolejne upolowane zwierzę
pojawiało się w izbie albo gdy goście zachwalali potrawy przyrządzone z upolowanych
przez nią zwierząt. Pytali, gdzie udało się kupić tak wyśmienite mięso. Wtedy ojciec
uśmiechał się tak lekko, że z łatwością można to było przeoczyć, a Blair z
kamienną twarzą odpowiadała „kupiłam rano na targu”.
Było już dosyć późno, a
Deirdre czuła się zmęczona, ale mimo wszystko postanowiła upolować zwierzę.
Nawet, jeśli musiałaby ciągnąć sarnę po ziemi, powoli zapadał zmrok, więc i tak
nikt by jej nie zauważył. Potrzebowała uwolnić całą złość i frustrację, jaką
zgromadziła w sercu przez ostatnie dwa dni.
Jeszcze jeden krok i
mogła wypuścić strzałę. Przygotowała się, naciągnęła cięciwę i zamknęła jedno
oko. Widziała cel wyraźnie i była pewna, że nie chybi. Odkąd miała dość sił, by
utrzymać łuk, nie zdarzały się jej pomyłki. Oczami wyobraźni widziała, jak
strzała leci, a potem zatapia się w niewinnym ciele.
Puściła cięciwę. W tym
samym momencie sarna uskoczyła na bok, przestraszona jakimś odgłosem. Strzała
ugodziła ją w nogę i zwierzę zaczęło biec, lekko kulejąc. Nadal jednak było
szybkie. Deirdre ogarnęła wściekłość. Nie miała pojęcia, co wypłoszyło
upatrzoną przez nią ofiarę, ale czuła, że zaraz się dowie.
Lennan naprawdę miał
zamiar trzymać się z dala od granicy oddzielającej dwie krainy. Zawsze wolał
udawać, że Ádh w ogóle nie istnieje,
bo nie chciał pamiętać o swojej dawnej przyjaciółce z drugiego świata. Umarła i
przysporzyła mu jedynie cierpienia. I tak jego własne miejsce zamieszkania przysparzało
dostatecznie wiele zmartwień, nie potrzebował więcej.
Tym razem jednak coś skłoniło
go do zagłębienia się w las. Drzewa tworzyły ogromny labirynt, więc można było
spędzić pośród nich wiele godzin i nadal nie dotrzeć do samego końca. Lennan
nie znał wszystkich ścieżek i trzymał się szlaków znanych już od dzieciństwa,
jednak ostatnio, gdy Lavena go zostawiła i ciągle doskwierała mu samotność,
coraz śmielej zapuszczał się w nieznane tereny.
Jednego dnia odkrył
bagno. Niby nic nadzwyczajnego, zwykły namokły teren. Ale nie tym razem. To
bagno było inne. Przypominało raczej leśne jezioro. Znajdowały się na nim nawet
małe wyspy, mniej namoknięte skrawki ziemi porośnięte drzewami. Przestrzeń
wypełniały kwiaty i śpiewające głośno ptaki, a widok aż zapierał dech w
piersiach.
Innym razem chłopak
natknął się na podziemny strumień wody. Z początku podszedł do niej ostrożnie i
upił łyk. Smakowała doskonale. Dostrzegł, że w skale wydrążona została
jaskinia. W środku pełno było mieniących się stalaktytów, a nawet dziwnych
kamieni, być może wartościowych. Woda zgromadziła się tam, tworząc mały basen i
Lennan skorzystał z okazji, by wziąć kąpiel. Ciepłe źródło ukoiło ból
wszystkich mięśni i pozwoliło się odprężyć. Kiedy delektował się ciszą i
spokojem, dotarło do niego, że las pełen jest niezgłębionych tajemnic i piękna,
którego nie brak w Mór.
Od tamtej pory wciąż
szukał. Wytyczył cel, jakim było znalezienie czegoś tak pięknego, czego jego
oczy nie widziały jeszcze nigdy. Nie był pewien, czy rzeczywiście zdoła tego
dokonać, ale tylko dziwne postanowienie zmuszało go do normalnego
funkcjonowania. Rozmyślał nad tym, co ostatnio odkrył. Ciekawe, czy gdyby
Lavena zobaczyła jaskinię i bagno, nadal twierdziłaby, że las to tylko okropne
robaki i nijakie drzewa?
Ale to nie był czas, by
myśleć o Lavenie. Zbyt wiele dni zmarnował na usychaniu z tęsknoty. Dziewczyna
już nigdy do niego nie wróci. Musiał oddać się bez pamięci swojej drugiej
miłości – lasowi. Właśnie dlatego tego dnia wybrał się na spacer, prosząc
Aidana, żeby sam wrócił do domu.
Tym razem znów
zrezygnował ze znanych sobie dróg i wybrał ścieżkę, którą nigdy jeszcze nie
szedł. Była wąska i zarośnięta, więc pewnie mało kto tędy przechodził. Właśnie
takie miejsca Lennan lubił najbardziej – miejsca, gdzie człowiek rzadko się
pojawiał i o których inni nie mieli pojęcia.
Szedł przez prawie dwie
godziny, cały czas na północ. Droga wiła się, wznosiła, a potem opadała. Był
ciekaw, dokąd prowadzi i szeroko otwartymi oczami wypatrywał czegoś
niezwykłego. Udało mu się jedynie znaleźć jakieś drzewo z nienaturalnie
powykręcanym pniem. Miało duże odstające korzenie, które tworzyły plątaninę
składającą się na ogromny szkielet czegoś, co przypominało szałas. Chłopak
usiadł w nim i przez chwilę wdychał zapach wilgoci i kory, ale potem uznał, że
ta niezwykła kryjówka w żaden sposób nie może się równać z bagnem czy cudowną
jaskinią.
A potem dostrzegł
sarnę. Znajdowała się kilkadziesiąt metrów od niego. Ledwie ją zauważył, bo
była tylko małą, wtapiającą się w tło istotą. Do tej pory zwierzęta zawsze
uciekały na dźwięk pękających pod jego butami gałązek, dlatego nie miał okazji
obserwować ich z bliska. No chyba że na Margadh,
czasem już obdarte ze skóry i sprzedawane na mięso, ale nigdy żywe, w środku
lasu, w naturalnym środowisku.
Właśnie dlatego
postanowił podejść. Nie był pewien, czy mu się to uda, czy znów coś nie
zahałasuje pod grubą podeszwą butów. Na razie, póki od sarny dzieliła go
odległość kilku sążni, zagrożenie było niewielkie.
Ale mimo tak dużego
dystansu zdołał wypłoszyć zwierzę. Nieopatrznie nadepnął na jakąś gałąź.
Złamała się z głośnym trzaskiem, a sarna niespokojnie poruszyła uszami. Odwróciła
głowę w jego stronę. Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu i zdawało mu
się nawet, że zwierzę powróci do jedzenia, ale wtedy gałąź pękła po raz drugi,
jeszcze głośniej. Sarna poderwała się do biegu.
Lennan ze złością
kopnął pobliski kamień tak mocno, jak tylko mógł. Był taki ociężały, taki
głośny! Mógł odkrywać piękne miejsca w lesie, ale nigdy nie zdoła zbliżyć się
do zwierzęcia. Kamień poszybował w powietrzu i nagle zawrócił, jakby napotkał
na swojej drodze przeszkodę. Chłopak wpatrywał się w to z osłupieniem. W tym
samym czasie coś trafiło sarnę w nogę i spanikowane zwierzę zaczęło uciekać w
nieporadnych podskokach.
Po chwili do Lennana
dotarło, że znalazł się niedaleko Teorainn. To dlatego kamień zawrócił po
przemierzeniu dwóch, może trzech sążni. A więc i tak nie podszedłby do sarny
zbyt blisko. Nic dziwnego, że się nie spostrzegł, skoro granica byłą całkowicie
niewidzialna. Żadnego falowania powietrza czy dziwnych dźwięków.
Nie podobało mu się, że
zapuścił się tak daleko. Przecież nie chciał podchodzić zbyt blisko Ádh, patrzeć na tę krainę i mieć z nią
jakąkolwiek styczność. Wszystko przez tę ścieżkę! Następnym razem na pewno
wybierze inną drogę. Teraz powinien zawrócić i pójść do domu, oddalając się od Teorainn.
I tak nie znalazł tu nic wartego uwagi.
Ale w tym momencie
usłyszał jakieś ciche trzaski i dostrzegł, że spanikowana sarna biegnie w jego
stronę. Czemu, skoro przed chwilą to właśnie on ją wystraszył? Nagle coś
fioletowego mignęło między drzewami. Podszedł nieco bliżej, nic nie rozumiejąc.
Zrobił jeden krok, a potem następny. Zatrzymał się dopiero, kiedy napotkał opór
granicy. Już dawno nie był tak blisko drugiego świata. Oszalała sarna wciąż
pędziła w jego kierunku, ale to nie miało znaczenia. Przecież nie mogła mu nic
zrobić, oddzielała ich granica.
I właśnie wtedy
spostrzegł, że coś mknie w jego kierunku z cichym świstem. Zwierzę uskoczyło w
ostatniej chwili, pozostawiając na Teorainn plamę krwi. Czerwona ciecz zaczęła
powoli spływać po barierze, a Lennan przyglądał się temu z fascynacją. Pierwszy
raz widział tak dokładnie, że Teorainn rzeczywiście przypomina ścianę. Ale nie
miał czasu dłużej się nad tym zastanawiać, bo nagle dotarło do niego, że coś
zaraz ugodzi go w środek głowy. Coś, co mknęło tak szybko, że mogło go zabić.
Nie zdołał zareagować,
czuł, że nie zdąży uskoczyć, że śmierć, a przynajmniej uszkodzenie ciała jest
nieuniknione. W tym momencie tajemniczy przedmiot zatrzymał się tuż przed jego
oczami, a właściwie spadł na ziemię, napotykając opór. Lennan ukląkł na
ściółce, patrząc na podłużny przedmiot i wtedy dotarło do niego, że to pięknie
wykonana strzała.
Usłyszał krzyk. Powoli
podniósł głowę. Jego oczom ukazał się zaskakujący widok. Jakaś dziewczyna
mknęła w jego stronę z gniewem malującym się na twarzy. Kompletnie nie
przejmowała się tym, że brudzi długą suknię o korę i ziemię. Lennan dostrzegł,
że miała bose stopy. Brązowe loki sięgające aż do łokci zdobiła prosta
przepaska. Najdziwniejszy był jednak łuk, na którym zaciskały się smukłe palce
i kołczan przewieszony przez ramię.
Chłopak nie był w
stanie się ruszyć. Widok nieznajomej wprawił go w osłupienie. Nie miał pojęcia,
jakie dokładnie zwyczaje panują w Ádh,
ale w Mór dziewczynie nie wypadało
biegać po lesie, wymachując łukiem. Coś takiego nikomu nawet nie przyszłoby do
głowy. Płeć piękna wolała spędzać czas w kuchni, wąchać polne kwiaty i
trzepotaniem rzęs zdobywać serca mężczyzn.
Suknia dziewczyny była
doskonale uszyta i Lennan miał pewność, że wykonano ją z drogiego materiału.
Takiego ubrania w Mór nosili jedynie
najbogatsi. Jeśli podobnie sprawy się miały w sąsiedniej krainie, to jakim
cudem jedna z najbardziej zamożnych mieszkanek Ádh biegała boso po lesie i w dodatku najwyraźniej polowała na
zwierzęta? Czemu nie była teraz na tańcach, nie spacerowała wraz z jakimś
zalotnikiem? I jak jej rodzice mogli pozwolić na coś takiego?
– Świetnie! –
wrzasnęła, kiedy tylko go zobaczyła. Trudno było przeoczyć irytację czającą się
w jej głosie. Lennan zamrugał zszokowany. Nic z tego nie rozumiał. Może Ádh nie było jednak tak bardzo podobne
do Mór, jak z początku się mu
zdawało. Zresztą co on mógł o tym wiedzieć, skoro unikał przebywania niedaleko
granicy i nie interesował się sąsiednią krainą. – Co tak stoisz? Wypłoszyłeś mi
sarnę! Zadowolony z siebie?
Nadal nie odpowiadał,
nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Nie był pewien, czy przypadkiem nie śni.
Tymczasem dziewczyna szalała ze wściekłości. W tym momencie dostrzegła sarnę,
która nie mogła już biec. Strzała w nodze odebrała jej siły i teraz zwierzę
poddało się i położyło na ściółce. Dziewczyna podbiegła w tamtą stronę,
wyciągnęła sztylet zza pasa i jednym, sprawnym ruchem poderżnęła zwierzęciu
gardło. Lennana zamurowało.
Podeszła do niego,
ciągnąc za sobą zwłoki. Policzki miała zarumienione, nie wiadomo czy to z
wysiłku, czy z gniewu. Oczy jej błyszczały, a oddech miała przyspieszony.
Dopiero teraz Lennan miał okazję przyjrzeć się nieznajomej dokładniej.
Bez wątpienia była
piękna. Jedna z najpiękniejszych dziewczyn, jakie do tej pory widział. Miała
wąskie ramiona i tęczówki tak zielone, jak młode liście drzew. Kasztanowe loki
były lśniące i zdrowe, choć teraz wplątały się w nie małe gałązki i kilka
igieł. Dziewczyna miała smukłą sylwetkę i była średniego wzrostu, choć według
Lennana była nieco za chuda. Fioletowa suknie podkreślała wszystkie atuty figury.
Chłopak powoli przeniósł wzrok na bose stopy, potem na przepaskę na czole.
Brązowowłosa wyglądała jak nimfa. Może dlatego biegała z łukiem. Skoro w lesie
po stronie Mór odnalazł wiele
pięknych cudów, to może las w Ádh
skrywał inne tajemnice. Na przykład jakieś plemię pięknych nimf. Może ta
dziewczyna była ich królową… Chociaż to nie wyjaśniało, czemu do kołczanu
przywiązała buty.
– Czemu się gapisz? –
warknęła na niego. Jak na królową nie była zbyt przyjazna. – Najpierw
wystraszyłeś mi sarnę, a teraz nawet nie próbujesz przeprosić. Musiałam ją
gonić. Wiesz, ile to biedne zwierzę musiało przez ciebie cierpieć?
Pogładziła w zamyśleniu
martwe i sztywniejące już ciało. Lennanowi po raz kolejny odebrało mowę. A więc
nieznajoma nie tylko polowała w lesie na sarny, ale jeszcze okazywała im
współczucie i zrozumienie?
Tymczasem dziewczyna
wyciągnęła sztylet i zaczęła dokładnie wycierać krew o ściółkę. Dopiero, gdy
zdołała usunąć ostatnią plamę, przymocowała rękojeść do sukienki.
Niebezpieczna, piękna, tajemnicza. Ciekawe czy w lesie w Mór też można się było natknąć na takie dziewczyny?
– Kim jesteś? – zapytał
w końcu.
– Och, a więc jednak
umiesz mówić – zakpiła z niego. Co jak co, ale na pewno była wygadana. – Mam na
imię Deirdre – rzuciła jakby od niechcenia. Nie dodała nic więcej, jakby
sądziła, że jej imię cokolwiek mu mówi.
– I…?
– I…? No co ci mam
jeszcze powiedzieć? Jakoś nie pamiętam cię z żadnego przyjęcia mojej matki nic
w tym dziwnego, bo twoje ubrania wskazują na twoje niższe urodzenie. Ale nawet
ci mniej zamożni wiedzą, kim jest moja matka. Ma na imię Blair. Teraz wszystko
jasne?
Skrzyżowała ręce na
piersi i patrzyła się na niego wyzywająco. Właściwie Lennan i tak nic nie
rozumiał. Zastanawiał się, kim jest Blair i dlaczego urządza przyjęcia w środku
lasu. Może to jakieś dziwne obyczaje plemion. Przynajmniej trafnie odgadł, że
dziewczyna pochodzi z zamożnej rodziny. Nie spodobała mu się jednak uwaga o ty,
że on sam należy do klasy średniej. Oczywiście była to prawda, ale mimo
wszystko wolałby o tym nie rozmawiać. Nie wstydził się swojego pochodzenia, ale
przy bogatej dziewczynie nie czuł się zbyt komfortowo.
– Chyba musisz dodać coś
więcej. Imię twojej matki nic mi nie mówi.
Dziewczyna spojrzała na
niego z niedowierzaniem.
–
Mówisz poważnie? Nie rozumiem, jak to możliwie. Wszyscy wiedzą, kim jest Blair.
Moi rodzice są jednymi z najbardziej majętnych w całej krainie. Często organizujemy
jakieś przyjęcia. Szczególnie teraz, kiedy matka na siłę próbuje wydać mnie za
mąż… – skrzywiła się lekko. Lennan kompletnie tego nie rozumiał. Czemu nie
chciała męża? Jeśli była tak piękna i bogata, jak twierdziła, mogła wybrać najlepszego
młodzieńca w okolicy. – Pewnie chociaż kojarzysz ją z widzenia. Jest nieco
podobna do mnie. To znaczy związuje włosy, a oczy ma szare. No i nosi inne
sukienki. I nigdy nie włożyłaby przepaski. Niewiarygodne, że jej nie znasz!
Przez
chwilę Lennanowi zdawało się, że w jej oczach dostrzegł podziw i zainteresowanie.
Najwyraźniej wcale nie oburzył jej fakt, że chłopak nie wie, z kim ma do
czynienia. Wręcz przeciwnie, wydawała się tym zachwycona, jakby uważała
nieznajomego za jakiegoś wybawcę. Ale oczywiście nigdy by się do tego nie
przyznała. Wolała nadal gniewać się z powodu sarny.
–
Mogę mieć do ciebie prośbę? Jeśli spotkasz moją matkę nie mów jej, że mnie tu widziałeś,
dobrze? Najlepiej nikomu o tym nie mów. Wiadomość, że córka Blair wieczorami
biega po lesie i poluje na zwierzęta, raczej nie wpłynie dobrze na dobre imię
mego rodu.
–
To nikt o tym nie wie? – zapytał zdziwiony.
–
Oczywiście, że nie. Cała kraina już dawno huczałaby od plotek. Przecież
polowanie to zajęcie dla mężczyzn. Dziewczyny powinny siedzieć w domu i ładnie
wyglądać. Robienie czegoś, co wymaga wysiłku albo wiąże się z zabijaniem
kompletnie nam nie przystoi. Jesteśmy takie kruche i delikatne… – Deirdre
przewróciła oczami. – No i w dodatku zdjęłam buty, żeby móc chodzić
bezszelestnie. Jak mogłam! Przecież jestem damą, a nie jakąś biedotą. Jak ja
potem odmyję te stopy! – zaczęła kogoś przedrzeźniać. Możliwe, że swoją matkę.
Lennan
nie wiedział, jak wygląda życie po drugiej stronie granicy. Jeśli podobnie jak
w Mór, to dziewczyna rzeczywiście nie
powinna była się nikomu chwalić swoimi wieczornymi wyprawami do lasu. Ciekawe
tylko, jak zamierzała dotargać tą sarnę do domu… Kimkolwiek właściwie była brązowowłosa,
najwyraźniej nie zamierzała zadowolić się tylko pięknym wyglądem i dobrym
pochodzeniem. Zamiast tego wolała okazywać bunt, spędzać czas w lesie i polować
na zwierzęta. I pomyśleć, że Lennan uważał wszystkie dziewczyny za nieporadne!
–
To co, nie powiesz nikomu?
–
Nie powiem.
–
Pewnie – przewróciła oczami. – Pobiegniesz od razu i rozpowiesz wszystko w
mieście. Jakoś nie sądzę, żebym mogła ci wierzyć. Proszę…
Zaczęła
grzebać w sakiewce przywiązanej do sukienki. Lennan zaczął się zastanawiać, co
jeszcze dziewczyna nosi przypięte do pasa. Sztylet błysnął w promieniach
słońca, które zdołały się przebić przez gęstwinę drzew. Robiło się coraz
ciemniej. Lennan tymczasem czuł złość. Kimkolwiek była ta dziewczyna, od razu
założyła, że jej rozmówca jest kłamliwym chłopakiem, który uwielbia plotkować. A
teraz w dodatku zamierzała go przekupić, jakby był byle biedakiem.
Wyciągnęła
w jego stronę dwie srebrne monety. Razem miały wartość miesięcznych zarobków Carry
i to tylko w dobrych miesiącach. Mimo wszystko Lennan wcale nie potrzebował pieniędzy.
W domu niczego mu nie brakowało. Deirdre westchnęła widząc, że się nie rusza i
jeszcze bardziej wyciągnęła rękę. Jej palce napotkały opór.
Dopiero
gdy dostrzegł zdziwienie w jej zielonych oczach, dotarło do niego, że cały czas
brała go za mieszkańca Ádh. Nic
dziwnego, że nie rozumiała, czemu jej nie zna. Teraz wpatrywała się w niego z
zaskoczeniem. I z jakąś dziwną fascynacją.
–
Jesteś z Mór?
–
Tak – odparł obojętnie. Nie miał ochoty na dalsze rozmowy po tym, jak
dziewczyna kilka razy go obraziła. Może była odważna i inna niż wszystkie jej
rówieśniczki, ale pochodziła z innego świata, z którym Lennan nie chciał mieć
nic wspólnego.
–
Och… myślałam… No tak, teraz już rozumiem… Dlatego nigdy wcześniej cię nie
widziałam. Kompletnie zapomniałam, że w tym miejscu przebiega granica. Często
tu spacerujesz?
–
Nie. Wolę inne drogi. Takie bardziej w głębi Mór…
–
Czemu? Nie interesuje cię, co jest po drugiej stronie? – Jej oczy zabłysły.
Przez chwilę widział w nich małą dziewczynkę, a nie wojowniczą młodą kobietę. –
Ja od zawsze chciałam jakoś przejść na drugą stronę, poznać nowych ludzi,
zwiedzić wszystkie miejsca… Naprawdę nie obchodzi cię mój świat?
–
Niespecjalnie. W swoim mam wystarczająco wiele problemów – mruknął.
Przez
chwilę dziewczyna przypatrywała się mu w milczeniu. Poczuł się nieswojo, gdy
cisza się przeciągała. Odnosił wrażenie, że nieznajoma analizuje uważnie każdy
szczegół jego twarzy, aż w końcu odczytuje myśli skryte pod czarną czupryną.
–
Nie rozumiem, jak można się tak ograniczać – westchnęła. – Zamykasz się w skorupie
i nic więcej cię nie interesuje.
–
Najwidoczniej – wzruszył ramionami. Nie był zbyt rozmowny. Wcale nie dlatego,
że zapomniał, jak rozmawiać z dziewczynami. Ale po co miał się starać? Spotkali
się przez przypadek, przez jedną pękniętą gałązkę. Jeśli dziewczyna by go
znienawidziła, przynajmniej szybko by sobie poszła i na zawsze mógłby zapomnieć
o Ádh.
–
Wygadany z ciebie człowiek – uśmiechnęła się kpiąco. – Jak ci na imię, sympatyczny
rozmówco?
–
Lennan.
–
Lennan… to znaczy „ukochany”. No proszę, co za ironia. Niezbyt miły z ciebie
człowiek.
–
Dziękuję ci bardzo – odpowiedział. Dziewczyna nie należała do specjalnie potulnych
i sympatycznych i chyba właśnie dlatego niemal się uśmiechnął. – A Deirdre
znaczy „nieszczęśliwa”. Bardziej pasowałoby chyba „rozwścieczona”.
Zamordowałabyś mnie za wypłoszenie tej sarny, gdyby nie dzieliła nas ściana.
Ku
jego zdziwieniu ciemnowłosa się uśmiechnęła. Nie był to jednak uwodzicielski,
lekko nieśmiały uśmiech, jaki zazwyczaj posyłały mu dziewczęta. Nie było w nim
też czułości, jaką odnajdywał w uśmiechu Laveny. To uniesienie kącików ust stanowiło
wyraz uznania. Najwyraźniej Lennan zasłużył sobie na podziw ze strony Deirdre.
Czuł, że to przytrafia się tylko nielicznym. No cóż, gdyby świat Ádh chociaż trochę go obchodził, pewnie rozpierałaby
go teraz duma.
–
Masz rację. Ale i tak ją dopadłam – uśmiechnęła się pod nosem. – Kucharka
będzie zachwycona z takiej pięknej sztuki. No dobrze, ale powoli robi się
ciemno…
Chłopak
podążył za jej spojrzeniem. Rzeczywiście. Zapadał zmrok. Ostatnie promienie
słońca miały coraz mniej siły, by przebić się przez gęste korony drzew. Lennan
raczej nie miał ochoty wracać w kompletnej ciemności. Musiał przejść wiele mil,
by wydostać się z lasu, więc powinien był wyruszyć jak najszybciej.
–
No tak, trzeba wracać do domu.
–
Nie dość, że wygadany, to jeszcze błyskotliwy – zakpiła po raz kolejny. – Co
robisz w lesie?
–
Spaceruję.
–
A więc lubisz las?
–
Tak, uwielbiam. A czemu pytasz?
–
Interesujące… – w jej oczach po raz kolejny Lennan dostrzegł błysk. – W takim
razie, Lennanie, kiedy wybierzesz się następnym razem na spacer, przyjdź znów w
to samo miejsce. Może być jutro niedługo przed zmrokiem. Jestem ciekawa twojego
świata. Dzisiaj nie ma już czasu, ale jutro możesz mi coś opowiedzieć.
–
Nie sądzę, żebyśmy się jeszcze spotkali. Jak już mówiłem, trzymam się z dala od
Teorainn. Dzisiaj trafiłem tu przypadkiem. Zresztą jutro nie mam czasu…
–
Nic nie dzieje się przypadkiem, Lennanie – przerwała mu wpół zdania. – W takim
razie za dwa dni.
–
Ale…
–
Tak, wiem. Nie jesteś ciekawy mojego świata. Nie wierzę w to. Tak naprawdę chcesz
coś wiedzieć, coś cię zastanawia. Może niekoniecznie cały mój świat, może jakaś
pojedyncza rzecz… Śmiało, będziesz mógł pytać, Lennanie. Odpowiem na twoje
pytania, kiedy ty opowiesz mi o Mór.
W takim razie do zobaczenia.
Odeszła,
lekko kołysząc biodrami. Sukienka powiewała na wietrze. Lennan dostrzegł na
niej kawałki kory i brudne plamy ziemi. Najwyraźniej gonienie sarny wymagało
poświęceń. Chłopak zauważył nawet jakąś ciągnącą się nitkę i dotarło do niego,
że spódnica się podarła. Kimkolwiek była Blair, raczej nie spodoba jej się,
kiedy zobaczy ubranie w takim stanie. Służba Deirdre będzie miała wiele roboty,
o ile w ogóle zdoła doprowadzić suknię do stanu użyteczności.
–
Aha, jeszcze coś – odwróciła się przez ramię. Najwyraźniej zdawała sobie
sprawę, że Lennan będzie się jej jakiś czas przyglądał, nim sam odejdzie. –
Jeśli nie chcesz wracać przez las w ciemności, udaj się na wschód. Wkrótce
wyjdziesz z lasu i będziesz mógł udać się do domu, korzystając ze światła
gwiazd.
Nie
czekała na jego odpowiedź. Znów ruszyła przed siebie. Buty przywiązane do kołczanu
lekko się kołysały, tak samo jak piękny, zdobiony łuk. Sarna ciągnięta po ziemi
zgarniała za sobą fragmenty ściółki, kreśląc na ziemi podłużny ślad.
Lennan
spojrzał jeszcze na strzałę leżącą niedaleko granicy. To od niej wszystko się
zaczęło. Od strzały i od gałązki. Ale właściwie co się zaczęło? To tylko
przypadkowe spotkanie. Obojętnie, co mówiła Deirdre, Lennan nie zamierzał
przyjść na kolejne spotkanie. Musiał pomagać matce, spędzać czas z bratem,
znaleźć zajęcie, dzięki któremu zapomni choć na chwilę o Lavenie.
Kiedy
po raz ostatni między drzewami mignął fragment fioletowej sukni, chłopak odwrócił
się w stronę ścieżki, którą przyszedł. Potem powoli skierował głowę na wschód.
Zganił się w myślach za własną głupotę, kiedy ruszył drogą zaproponowaną przez
Deirdre. Może i Teorainn przedzielała las mniej-więcej w połowie, ale
dziewczyna nie miała pojęcia o drzewach w Mór.
Czemu jej posłuchał?
Po
kilku minutach wędrówki na wschód znalazł się na polu. Spojrzał ze zdziwieniem
na rozgwieżdżone niebo. Wiedział dokładnie, w którą stronę się udać. Niedaleko
linii horyzontu majaczyły kształty znanych mu domów. Pokręcił głową z
niedowierzaniem. Rzeczywiście, dotrze do domu o wiele szybciej i to bez
zbędnych komplikacji. Jakimś cudem nieznajoma miała rację.
~*~
Korzystając z wolnej chwili, poprawiłam rozdział 4 i wreszcie mogę go opublikować. Może teraz będę wstawiać rozdziały nieco częściej, bo wreszcie napisałam porządny konspekt, w którym uwzględniłam wszystkie zmiany, które chce wprowadzić i jeszcze nienapisane fragmenty. Rozdziałów łącznie będzie 41 + epilog. Trochę dużo, ale niektóre będą naprawdę krótkie, więc opowiadanie nie okaże się raczej przerażająco długie.
Jak wspomniałam wcześniej, Deirdre nie chodzi do lasu na spokojne spacery. Ciekawa jestem, czy jej zachowanie bardzo Was zaskoczyło. Mam nadzieję, że tak. No a Lennan chwilowo jest jeszcze tym przygnębionym, nieco nudnym chłopakiem, ale spokojnie, potem nieco się rozkręci.
Wiem, że narobiłam sobie zaległości na Waszych blogach, ale obiecuję nadrobić wszystko jak najszybciej. Po prostu ostatnio kompletnie nie miałam wolnego czasu, ale teraz powinno już być nieco lepiej.
No, i o to chodziło! Łuk daje minus 500 do dzbanowatości ;)
OdpowiedzUsuńDeirdre jest dość specyficzną postacią. Niby nienawidzi manier, celów i ogólnych zachowań narzucanych jej przez Blair, ale jednocześnie się nimi przejmuje. Niby buntuje się, niby poluje na przekór wszystkim, ale jednak kiedy spotyka Lennana, paskudnie wychodzi z niej poczucie wyższości i generalnie sporo żółci. Dość ciekawe zachowanie, trzeba przyznać.
Na pewno zdążyła już zakręcić biedną głowę Lennana, choć chłopak jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy. Czekam na ich kolejne spotkanie ;]
Pozdrawiam,
Megalomanka
[spotkamy-sie-znow]
Mimo tego, że Deirdre nie chciałaby być taka jak matka, to ciągłe powtarzanie jej, że jest lepsza od biedniejszych osób, wywarło na dziewczynę pewien wpływ.
UsuńRzeczywiście, Deirdre zrobiła na Lennanie większe wrażenie, niż chłopak mógłby tego chcieć, dlatego mimo jego pozornej niechęci dojdzie do kolejnych spotkań.
U... widzę opowiadanko się rozkęca ;3
OdpowiedzUsuńOh, jakże długo czekałam na spotkanie Lennana i Deirdre <3
Zastanawiam się jak przebiegnie ich następne spotkanie. I jeszcze jedno i następne i kolejne... aż coś do siebie poczują i będą chcieli jakoś znaleźć sposób na przejście przez Teorainn. Być może znajdą... ;>
Opisy masz przecudowne, jak już niejednokrotnie mówiłam. Naprawdę uważam, że powinnaś wysłać swoją powieść (bo takie zwykłe opo to to nie jest ;} ) do jakiegoś wydawnictwa. Ja Cię wręcz błagam o to byś to zrobiła!!! :D
Rozdział był bardzo interesujący, ciekawy, emocjonujący, pięknie opisany :)
Ze zniecierpliwieniem czekam na następny :) NMG SIĘ DOCZEKAĆ :D
fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com - dodałam nowy rozdział, więc jak masz czas, ochotę i chęci to zapraszam ;)
PMDIW życzę
O przebiegu następnego spotkania dowiesz się już niedługo. Będzie w nim mniej krzyków i kpiących uwag, ale mam nadzieję, że i tak wyda Ci się ciekawe.
UsuńMoże kiedyś wyślę "Teorainn" do wydawnictw, póki co nie jest dokończone, a tym bardziej poprawione w takim stopniu, bym mogła podjąć próby wydania tego opowiadania, ale dziękuję za te miłe słowa :))
Świetny rozdział. Zaskoczył mnie, a o to z pewnością chodziło. Pokazalas Deirde z zupełnie innej strony. Moze nie jest ma tyle wyzwolona, aby nigdy nie wychodzić za mąż, ale jednak nie wyobrażam sobie, zeby jej wyzwolona przyjaciolka biegała po lesie z łukiem w ręku. Jestem ciekawa, gdzie ona kryła ten luk w poprzednim poście, ale podejrzewam, ze po prostu specjalnie o tym nie powiedziałaś, zeby nic nie zdradzać. Pmysl z pewnością oryginalny, choc początkowo trochę mnie odrzucał, no bo mimo wszystko zabija zwierzęta. Ale jak przeczytałam, ze nie zawsze i ze wlasciwie gdyby nie to, to nie jedliby chyba tak czesto ( a ma pewno nie tak dobrych) mięsnych postaw, i troche, choc nie do konca, mi przeszło. Podziwiam ją za to, ze soę tego nauczyła i ze potrafi tak bezszelestnie chodzić po lesie. Nie spodziewałam się rowniz, ze potrafi w niej byc tyle złości, trochę przesadziła, prżeciez gdyby nie ta granica, to chłopak mogłby nie życ, a ona na niego sie darła, ze sarna mu przez niego uciekła xD no ale widac, ze żywiołowa. No i jak się jej zmieniło nastawienie, kiedy chłopak powiedział, ze jest z Mór, ha! Co do L, z pewnością Deirde gp przyćmiła dwoją osobowością w tym rozdziale, ale był z pewnością mniej denerwujacy niz poprzednio, jakies życie w nim było... I wlasciwie zachował się naprawde w przadku w stosunku do kogos, kto tak go traktował xD no ale mysle, ze chłopak nie będzie długo zwlekał z kontynuacją tej znajomosci, tak jak słusznie zauważyła Deirde, jest tak samo zainteresowany jak i ona. Tak sobie mysle, jak oni źrobią, zeby przejść tę hranice. Ale coz, słowami mozna czułej dotykać niz dłonią... To prawda, ale mimo wszystko przydałoby się oboma, prawda xD czekam na cd i zapraszam na zapiski-condawitamurs
OdpowiedzUsuńDeirdre trzyma łuk i kołczan pod jednym z drzew w lesie, dlatego nie musiałam nic o tym wspominać w poprzednim rozdziale, bo podczas spotkania z przyjaciółmi po prostu nie miała ze sobą tych rzeczy.
UsuńNie pochwalam zabijania zwierząt dla sportu, ale z drugiej strony Deirdre nie robi tego tylko dla rozrywki, ale także, żeby mieć smaczne posiłki. Oczywiście, mogłaby równie dobrze kupić dziczyznę na targu, bo zamożni ludzie nie muszą jeść tylko kasz jak pozostali, a tym bardziej biegać po lesie z łukiem i samodzielnie zdobywać mięso, ale Deirdre po prostu to lubi. Przede wszystkim dlatego, że ma kolejną możliwość sprzeciwienia się matce.
No tak, Lennan nie mógł się za bardzo wykazać przy Deirdre, która zaczęła krzyczeć i rzucać złośliwościami. Potem będzie lepiej, ale mimo wszystko sądzę, że to dziewczyna ma silniejszą osobowość.
Oczywiście kolejne spotkania będą miały miejsce, tak samo jak próby pokonania granicy, ale nie będę nic przedwcześnie zdradzać.
Najpierw muszę napisać, że bardzo jestem zadowolona z ilości tekstu. Było tego dużo ale za to z sensem! Fajnie, że częściowo piszesz/opisujesz życie z perspektywy Deirdre, a częściowo z z Lennana. Pozwala to lepiej zrozumieć sytuacje po obu stronach Teorainn.
OdpowiedzUsuńWiesz, że szczerze lubię Deirdre? Jeśli już o tym nie pisałam.. :) Ona po prostu lubi łamać reguły i naginać schematy, lecz jednocześnie nie chce zniszczyć opinii jaka okala jej ród. Jest zadziorną, pewną siebie postacią. Co do Lennana to wydaje mi się, że go polubię. Nic dziwnego, że był oburzony jej zachowaniem, jej słowom w końcu próbowano go ustrzelić jak zwierzę. Póki co, nie miał za dużo do powiedzenia dzięki Deirdre, ale wierzę, że uda się mu ją przegadać. Mam nadzieję, że w kolejnych odsłonach jego posiać się bardziej rozwinie.
Podsumowując, rozdział wyszedł ciekawie. :)
Pozdrawiam!
Nie chciałam skupiać się jedynie na jednym bohaterze, bo opisywanie całej historii z perspektywy jednej osoby chyba nie miałoby sensu. Najpierw chciałam skupić się jedynie na Lennanie i Deirdre, ale potem przyszło mi do głowy, żeby rozwinąć też inne wątki, dlatego będziesz się mogła dowiedzieć też czegoś więcej o innych postaciach.
UsuńBardzo mnie cieszy, że Deirdre zyskała Twoją sympatię. Niestety Lennan chyba zawsze będzie wypadał przy Deirdre nieco blado, ale na pewno będzie ciekawszą postacią, niż teraz, w początkowych rozdziałach.
Lennanie, ależ ty jesteś fajniutki. Naprawdę, ale to naprawdę go lubię… Chyba wyczuwam jego potencjał czy coś xd Cóż, rzeczywiście na ten moment biedak jest odrobinę niemrawy, ale im dalej w las (dosłownie!), tym będzie z nim lepiej… Napisałabym nawet, że martwię się czy nie rozkręci się nam on za bardzo, ale myślę, że mimo wszystko jest on całkiem rozsądny i nie zmusi mnie do żadnej interwencji (bo gdyby za bardzo szalał, to byłabym chyba gotowa obdarować go prezentem w postaci mocnego kopniaka :D). Aww, uwielbiam go… Wydaje się taki inteligentny, rozsądny, a przy tym dumny… Omg, takie połączenie jest niebezpieczne, bo moje serduszko może nie znieść kolejnego czysto platonicznego uczucia do bohatera opowiadania… Chyba będę musiała z całych sił się zapierać, żeby Lennanowi nie pozwolić się tak do końca omamić. I już teraz mam niejasne wrażenie, że mi się to nie uda… Nic, może jakoś przetrwam tę kolejną niefortunną „miłostkę” ;)
OdpowiedzUsuńOkej, niech teraz nastanie Deirdre. Jak sobie tak myślałam o tym, co mam Ci napisać pod tym rozdziałem, to doszłam do wniosku, że muszę koniecznie wspomnieć o Twoich żeńskich bohaterkach tak generalnie… (tutaj odwoływać się będę głównie do Miriam i do Deirdre, bo to je niejako „znam” najlepiej). Rany, jak ja kluczę w tym komentarzu. Już przechodzę do rzeczy. Otóż stwierdziłam, że one są takie ^uum, jakie by tu wstawić określenie^ niezależne i konkretne. I mogę z całą pewnością ogłosić wszem i wobec, że jak często ogólnie rzecz biorąc żeńskie bohaterki mnie irytują (bo one czasem takie rozlazła, niezdecydowane, biegają wokoło i terroryzują sąsiadów/znajomych/rodzinę, bo ich ukochany Ted-Ed jeszcze nie zadzwonił, mimo że przecież widzieli się godzinę wcześniej… ops, jestem trochę złośliwa … uznajmy, że tego nie ma :P), to w przypadku Twoich dziewczyn nic mi nie zgrzyta. Fakt, czasem mam ochotę nimi potrząsnąć, ale to zawsze tak jest z postaciami w opowiadaniach... Zresztą, jeśli te ich „problemy” są takie przyziemne, prawdziwe, a nie stworzone, to jest to wszystko w porządku... Kurczę, chyba się pogubiłam w tym, co chciałam przekazać :O Tak czy inaczej chodzi mi o to, że nie mam nic do Twoich bohaterek i z chęcią przybiłabym im piątkę (nawet ze trzy razy). Co do samej Deirdre… Wyczuwam, że ona będzie trochę skomplikowana. Usilnie próbuje nie być taka, jak mamusia, ale cóż, jednak kiedy przez tyle lat żyje się w takim, a nie innym środowisku, wysłuchuje poglądów antydemokratycznych, to jakaś część człowieka nasiąka tymi „mądrościami” i w efekcie nawet i Deirdre-która-nie-jest-Blair pojawia się pewna tendencja do kategoryzowania ludzi… I to niestety wyszło przy okazji rozmowy z Lennanem. Ale to chyba nie będzie duży problem, bo jednak Deirdre to rozsądna i mądra dziewczyna, więc na dłuższą metę, ta jej część gdzieś się ukryje. Ale zdecydowanie podoba mi się, że uchwyciłaś ją w taki sposób…
Swoją drogą, Lennanie, mój drogi, muszę ci powinszować - wygląda na to, że swoją osobą zaintrygowałeś Deirdre. Cieszę się razem z tobą. I apeluję, ty mały dereniu: masz pójść się z nią spotkać, bo musisz zabłysnąć przed nią swoją wspaniałością! (ja też na tym skorzystam, będę się mogła nim dalej zachwycać).
Okej, chyba wystarczy tych moich rozkmin.
Pozdrawiam <3
Lennan jest raczej spokojnym człowiekiem, więc nie posunie się do żadnych szokujących zachowań, chociaż będzie miał czasami takie chwile, w których zaskoczy niejednego czytelnika. Mimo tego,że tak bardzo go polubiłaś, ma on swoje wady, które na pewno z czasem staną się doskonale widoczne.
UsuńCo do Deirdre to chyba po prostu mam słabość do tworzenia bardzo wyrazistych i silnych żeńskich postaci. Nie chciałam, by Deirdre bardzo przypominała Miriam, ale jednocześnie nie mogłam się powstrzymać przed zrobieniem z niej buntowniczki. Ale na szczęście dużo różni ją od Carver, chociażby właśnie to, że mimo niechęci do zachowania matki, jest podobna do Blair bardziej, niżby tego chciała.
Chyba nie jest tajemnicą, że Lennan da się namówić na kolejne spotkanie. I następne, a potem jeszcze jedno. W końcu to właśnie wokół tych spotkań skupia się cała historia.
Faktycznie, byłam nieźle zaskoczona prawdziwym celem, dla którego Deirdre chadza do lasu. Ale nawet nie masz pojęcia, jak bardzo mi się to spodobało. Z jednej strony dlatego, że sama zawsze miałam jakąś słabość do łuków, chciałabym mieć własny i nauczyć się z niego strzelać, a z drugiej moja sympatia do bohaterki powędrowała w górę po tym jak odkryłam, że tak dobitnie buntuje się przeciwko matce i wybrała dla siebie męskie, wymagające siły i dobrego oka zajęcie. Najwidoczniej nauka nie poszła na marne, skoro dziewczyna w trakcie swoich polowań dosłownie zmienia się w element lasu, stapia się z nim, bezszelestnie poruszając się między drzewami. Z łatwością mogłam ją sobie wyobrazić: smukłą, piękną, z długimi kręconymi włosami, w fioletowej sukni i kołczanie przewieszonym przez ramię. Musiała wyglądać cudownie. Tak swoją drogą po raz kolejny muszę zwrócić uwagę na plastyczność Twoich opisów. Są niemalże filmowe, tak bardzo działają na wyobraźnię :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wprowadziłaś nową postać. Lennan może jest trochę melancholijny i zamknięty w sobie, ale jest w nim coś takiego co sprawiło, że z miejsca go polubiłam. To ciekawe, że niegdyś przyjaźnił się z dziewczyną z Adh - chociaż ja stopniowo zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie był w niej zakochany, skoro tak bardzo rozpacza po jej śmierci. I jeszcze ta uwaga o czułości w oczach Laveny... Ale może się mylę, może faktycznie byli tylko dobrymi przyjaciółmi :) Rozczuliło mnie, że Lennan spaceruje po lesie w poszukiwaniu niezwykłych rzeczy, by uciec od problemów dnia codziennego i zapomnieć o stracie Laveny. Ucieszyłam się na samą myśl, że pozna Deirdre, bo to było oczywiste, że na siebie wpadną i że to on jest odpowiedzialny za wypłoszenie sarny.
Cóż, raczej nie tak wyobrażałam sobie spotkanie tej dwójki, ale może nawet dobrze, że tak się stało. Oczywiście łatwo się domyślić, że zamierzasz w przyszłości rozwinąć ich znajomość, dlatego cieszę się, że nie zbudowałaś jakiejś słodkiej, kolorowej atmosfery, tylko zaserwowałaś twardą rzeczywistość, zwyczajną sytuację. Deirdre rzeczywiście nie zaprezentowała się z najlepszej strony, ale i tak widzę, że wzbudziła zainteresowanie w Lennanie. Chociaż stara się za wszelką cenę unikać kontaktu z Adh, przeczucie mówi mi, że wkrótce ponownie zawędruje w okolice Teorainn i natknie się na Deirdre :) Może główna bohaterka dowie się w końcu czegoś więcej o krainie po drugiej stronie, za to Lennan znajdzie towarzysza do rozmów i zapomni o żałobie.
Naprawdę świetny rozdział, coraz bardziej podoba mi się to opowiadanie :) Czekam na ciąg dalszy <3
Nie jestem pewna, czy Deirdre zaczęła polować ze względu na buntowanie się przeciw matce. Chyba po prostu odkryła, że z jakiegoś powodu to lubi i była na tyle uparta, by dalej chodzić do lasu bez względu na opinię Blair.
UsuńLennan przyjaźnił się z osobą z Adh, ale była to starsza kobieta, więc, a chłopak był wtedy młodszy, więc o miłości raczej nie ma mowy. Zresztą Lennan przez długi czas był z Laveną i nie widział poza nią świata.
Gdyby ta dwójka spotkała się w jakichś spokojniejszych okolicznościach, raczej nie mieliby nawet okazji porozmawiać. Deirdre, sądząc, że spotyka kogoś ze swojego świata, raczej nie podeszłaby i nie rozpoczęła rozmowy, skoro Lennan jest niżej urodzony. A on raczej też nie miałby ochoty na nawiązywanie nowych znajomości.
Rzeczywiście zaskoczyła mnie D w tym rozdziale. Sądziłam raczej, że jest typem marzycielki, która chodzi po lesie pomyśleć, pooglądać piękno natury, a polowania w ogóle nie przyszły mi do głowy. Z jednej strony podoba mi się ta mroczniejsza część jej charakteru, bo to sprawia, że ta postać jest ciekawsza, a z drugiej wzdrygam się na myśl o zabijaniu zwierząt i nie umiem popierać jej w tych działaniach. Dlatego zbulwersowało mnie to co powiedziała do Lennana: że przez niego ta sarna cierpiała. No chyba jej się w głowie poprzewracało! On wpakował strzałę w zwierze, czy Deirdre? No właśnie. Więc mogłaby się pohamować z takimi komentarzami:D
OdpowiedzUsuńPostać Lennana mnie w tym rozdziale nie zaskoczyła, ale też nie zniechęciła. Wcale nie uważam, że był nudny. Po prostu nie miał ochoty na rozmowy z nieznajomą. Nie musiał przecież. Natomiast Deirdre wydała mi się taka... trochę zbyt buntownicza;) Wyraźnie kpiła z nieznajomego, traktowała go z wyższością jakby zakładała, że on za wszelką cenę będzie chciał się z nią skontaktować. A jak kazała mu przyjść następnego dnia to miałam ogromną nadzieję, że jakoś ją zgasi. I zgasił:D Choć i tak wiem, że przyjdzie. Chyba jest ciekawy kim jest nowa znajoma.
Pozdrawiam! ;)
Deirdre jest trochę typem marzycielki, ale oprócz tego lubi robić rzeczy, które kompletnie nie pasują do wysoko urodzonej dziewczyny. A co do zabijania zwierząt, to nie sądzę, by w czasach zbliżonych do średniowiecza ktoś przejmował się losem saren czy zająców. Poza tym w kulturze celtyckiej duże znaczenie odgrywają np. druidzi, którzy składają ofiary ze zwierząt i ludzi...
UsuńO, jestem zdziwiona, że bronisz Lennana. W ogóle jestem zdziwiona, że wszyscy go polubili, bo ja w początkowych rozdziałach za nim nie przepadam. A co do Deirdre masz sporo racji - niby buntuje się przeciw matce i jej poglądom, a sama mimowolnie trochę przesiąkła mentalnością Blair.
Będzie 41 rozdział? Wow, niesamowite :) Chciałabym dostać od Ciebie taki power do pisania tylu rozdziałów ;)
OdpowiedzUsuńZaskoczył mnie ten motyw, że Deirdre chodzi do lasu na polowanie. Ale co by tu nie zrobić, aby jeszcze bardziej wkurzyć matkę :) Myślałam, że lubi po prostu chodzić po lesie i podziwiać piękno przyrody, a tu proszę: polowanie!
Fragment z Lennanem bardzo interesująca na fakt, że w końcu ta dwójka się spotkała. Deirdre ma gadane, jak spotyka na drodze nieznajomych. Ale może to był powód do tego, że przyłapał ją na polowaniu i myślała z początku, że jest z jej krainy.
Dziewczyna jest zainteresowana drugim światem, chłopak nie. Lennan obiecał sobie, że się nie zjawi ponownie na spotkaniu, ale coś czuję, że jednak zmieni zdanie ;)
Rozdział świetny i czekam na dalsze losy bohaterów ;)
Pozdrawiam :*
Niektóre rozdziały będę naprawdę krótkie, poza tym początkowo pisałam bez konspektu i dlatego ta historia wyjdzie taka długa.
UsuńPiękno przyrody Deirdre też lubi podziwiać, ale jednak to nie to samo co bieganie po lesie z łukiem i zabijanie biednych zwierząt :)).
Oczywiście Deirdre zareagowała w taki, a nie inny sposób na widok Lennana, bo ją zdenerwował, a poza tym gdyby był z jej świata, mógłby rozpowiedzieć wszystkim, jak dziewczyna spędza wolny czas, a to na pewno nie spodobałoby się Blair i w ogóle całej rodzinie.
Nareszcie doszło do spotkania Deirde i Lennana! Czekałam na to. Przyznaję, że nie spodziewałam się, że będzie ono przebiegać akurat tak. W końcu nawet nie wpadłam na to, że dziewczyna w lesie urządza sobie od czasu do czasu małe polowanie. Coraz bardziej ją doceniam. Jest zdolna, samodzielna...
OdpowiedzUsuńTak swoją drogą podobało mi się, jak przedstawiłaś to spotkanie w lesie. Znalazło się w tym też trochę akcji, co według mnie jest jak najbardziej na tak. Poza tym to, że poznali się oni akurat w tym miejscu i czasie, wydaje mi się ich przeznaczeniem i mam wrażenie, że mimo wszystko Lennan jeszcze tu wróci. Nieważne, co aktualnie on sobie na ten temat myśli. Wydaje mi się, że nasza bohaterka zdoła przejąć jego myśli. W końcu nie co dzień spotyka się "nimfę". Hah ^^
Czekam na ciąg dalszy. Rozdział genialny, bardzo przyjemnie mi się go czytało. Życzę weny! Pozdrawiam :)
Cieszę się, że udało mi się Cię zaskoczyć. Wydaje mi się, że nikomu nie przyszłoby do głowy, że wysoko urodzona dziewczyna może w tak dziwny sposób spędzać wolny czas. Ale oto chodziło, bo Deirdre zdecydowanie nie należy do osób przewidywalnych.
UsuńLennan wróci i to całkiem szybko. W końcu gdyby tego nie zrobił, nie byłoby całego opowiadania ;))
Szperanie w Internetach przywiodło mnie tutaj i z ciekawością przeczytałam ten rozdział. Przepraszam, że nie wcześniejsze, ale zaczął się szalony czas dla studentów, więc póki co nie mogę nadrobić poprzednich części tej powieści, czego żałuję.
OdpowiedzUsuńTak sobie czytałam i doszłam do wniosku, że to opowiadanie przypomina mi książki "Zwiadowcy". Nie wiem czy czytałaś, jeśli nie to już przywołuje podobieństwa. Otóż, tam też mamy zbuntowaną bohaterkę z królewskiej rodziny, która wieczorami wymyka się z domu aby polować. Ojciec traktuje to jaką dziecięcą fanaberię, a ona sama zabija zwierzynę, która potem staje się "haraczem", dzięki któremu przekupuje strażników zamku. Różnica polega na tym, że Twoja bohaterka strzela z łuku, a tamta z procy i wychodzi jej to szalenie dobrze. Niepokorna, ale ze szlachetnym sercem, tak ją zawsze określałam.
I czytając ten rozdział też miałam takie słowa w głowie. Twoja bohaterka również robi to, co lubi, nie zważa na niebezpieczeństwa, na to, co wypada pannie w jej wieku, a co nieszczególnie. I mimo szacunku do rodziców nie jest w stanie pogodzić się z ich zdaniem, co doskonale rozumiem, kazdy z nas przechodzi taki okres buntu. Mam nadzieję, że w przyszłości Deirdre pokaże szlachetne serce i że tak jak dziewczyna ze "Zwiadowcy" będzie w stanie oddać życie za przyjaciół. A Lennan na pewno jeszcze pojawi się na kartach tej powieści, i to pewnie już niedługo. A znając schemat opowiesci pewnie w końcu wyjawi tajemnicę dziewczyny - oby nie! - zaa co potem będzie pokutował. Takie moje przemyślenia.
Ogólnie - jestem na tak, miło spędzilam czas, rozbawiłaś mnie, przywołałaś w pamięci fajną postać z super książki, którą polecam. Nic tylko czekać na coś nowego!
Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
somethingdiffernet-imagine.blogspot.com
Nie czytałam nigdy "Zwiadowców", więc podobieństwo jest przypadkowe. Deirdre rzeczywiście nie zamierza zrezygnować z chodzenia na polowanie i wcale nie dlatego, że chce za wszelką cenę zrobić na złość rodzicom lub z tego względu, że ich nie szanuje. Po prostu Deirdre nienawidzi przeciętności i nie chce być taka jak wszystkie inne wysoko urodzone dziewczyny w jej wieku.
UsuńLennan nie wyjawi tajemnicy Deirdre, zresztą trudno byłoby mu to zrobić, bo mieszka po drugiej stronie bariery. Musiałby najpierw zwrócić na siebie uwagę kogoś z krainy Deirdre i wtedy wszystko powiedzieć. Ale to byłaby z jego strony czysta złośliwość, z której nie miałby żadnej korzyści.
Książki jak najbardziej polecam. O ile jak nie za bardzo lubię te klimaty to John Flanagan skutecznie mnie do siebie przeczytał i z niecierpliwością czekam na kolejną część przygód Will'a i jego przyjaciół o ile takowa ma w ogóle powstać.
OdpowiedzUsuńSkoro nie wyjawi to bardzo dobrze o nim świadczy, ale ja bym tego planu nie przekreślała ;D
Raczej nie bawię się w takie nominacje, ale dziękuję :))
OdpowiedzUsuńTak, zaskoczyłaś mnie tym, że Deirdre poluje. Nawet mi to do głowy nie przyszło... mimo wszystko dziewczyna wydawała mi się niesamowicie delikatna, a dzięki temu rozdziałowi zyskała mój szacunek. Niewątpliwie ma silną osobowość, ale nie tylko. Jedynie żal mi tych zwierzątek, one też chcą żyć, a z racji tego, że rodzina Deirdre jest bogata, ma co jeść :(
OdpowiedzUsuńNie podobało mi się to, jak potraktowała Lennana przy pierwszym ich spotkaniu, a konkretnie wzmianka o jego statusie majątkowym. Z drugiej strony nie ma co mieć jej tego za złe, skoro przyzwyczaiła się do tego, że to ona należy do najbogatszych. Zdziwiło mnie trochę, że tak się z tym afiszowała. Za to jej zdziwienie i ulga, kiedy okazało się, że chłopak nie zna Blair... cudnie to opisałaś! Opowiadanie ogólnie ma bardzo przyjemny klimat, tajemniczy, można się poczuć, jakby naprawdę się tam było. Ja osobiście bardzo lubię spacerować w lesie (tylko nie wieczorem w lato, bo nie da się zapanować nad komarami xD), dzięki czemu całość wydaje mi się jeszcze bliższa i ciekawsza :)
Bardzo podobała mi się stanowczość Deirdre, kiedy zaproponowała Lenannowi rozmowę. Jestem pewna, że chłopak wbrew swoim przekonaniom przyjdzie na miejsce :> Zazdroszczę bohaterce tej pewności siebie i daru przekonywania innych. A moment, kiedy tamten jednak zdecydował się pójść na wschód - magia! Genialnie to opisałaś :D Już pierwsza rozmowa tych dwojga wydała mi się niezwykle elektryzująca, czekam w takim razie na więcej.
Pozdrawiam ;*
Mimo polowań Deirdre nie jest aż taka nieposkromiona jak Cahan i rzeczywiście jest w niej dużo delikatności. A co do tych zwierząt, to wspominałam odnośnie czyjegoś wcześniejszego komentarza, że to nic szokującego. Może w obecnych czasach rzeczywiście znalazłby się jakiś obrońca zwierząt, ale w okresie zbliżonym do średniowiecza jadało się głównie kasze i jeśli miało się więcej pieniędzy, to właśnie mięso. Deirdre nie jest biedna, więc rzeczywiście mogłaby kupić dziczyznę na targu, ale tak naprawdę wyszłoby na to samo - i tak jakieś zwierze byłoby martwe i zjedzone.
UsuńTak to niestety jest, że nawet jeśli za wszelką cenę chcemy się odciąć od jakiegoś środowiska, przebywając wciąż w gronie pewnych osób, mimowolnie przesiąkamy, przynajmniej częściowo, ich mentalnością. Deirdre nie chce być jak matka, ale chwilami jest do niej bardzo podobna.
No tak, Deirdre jest stanowczą dziewczyną i lubi sięgać po to, czego chce. Duży wpływ na to ma znajomość z Cahan. Poza tym Lennan całkiem dobrze na tym wyjdzie, bo potrzebuje kogoś, kto wreszcie każe mu przestać się nad sobą użalać i zacząć coś robić ze swoim życiem.
Masz rację co do tych zwierząt xD Chodzi mi raczej o to, że ja bym nie mogła zabić sarenki, chyba, że bym była baardzo głodna ;)
UsuńDeirdre! Muszę to w końcu zapamiętać!
OdpowiedzUsuńRozdział genialny!
W życiu bym nie pomyślała, że ona tam chodzi na polowania! I że ma taki cięty język! Nieźle opieprzyła Lennana
Ale to, że się spotkają doskonale wiedziałam!
Kurcze, sama bym sobie zjadła sarnę...Nigdy nie jadłam... Deirdre, mogę wpaść do Was na kolację? :-D Chociaż nie jestem zbyt dobrze wychowana, więc pewnie Blair zabiłaby mnie spojrzeniem, a potem wyrzuciła za drzwi xD
Świetnie i dokładnie to wszystko opisałaś. Czułam, jakbym się znalazła w tym lesie i była świadkiem wydarzeń. Napiszesz kiedyś książkę, wierzę w Ciebie. A ja na pewno ją kupię!
Dotarłam do końca. Teraz będę na bieżąco.
A więc czekam z niecirpliwością na kolejny rozdział :-D
Bloga dodaje do obserwowanych :-D
Zapraszam Cię także do mnie. Może uda mi się Ciebie zainteresować ;-*
you-are-not-alone-i-am-sorry.blogspot.com
xxx
Imiona są bardzo nietypowe i dużo czytelników ma z nimi problem :)) Ale musiałam wybrać takie, a nie inne ze względu na moją miłość do celtów, a przede wszystkim na ich znaczenie.
UsuńW sumie ja sama też nie jadłam sarny. Ale nie sądzę, żeby mi zasmakowała.
No mam nadzieję, że kiedyś uda mi się coś wydać. To moje wielkie marzenie i byłoby fantastycznie, gdyby się spełniło :))
Przepraszam, że dopiero teraz. Przeczytałam już dawno, ale nie miałam czasu skomentować. Jestem bardzo ciekawa jak będę wyglądały dalsze rozmowy i co nowego dowiemy się o tym świecie. :)
OdpowiedzUsuńNie będziesz musiała długo czekać, żeby się tego dowiedzieć, bo w najbliższych dniach opublikuję kolejny rozdział :))
UsuńWow! Deirdre wybrała dla siebie naprawdę ciekawe zajęcie. Kilka razy miałam okazję strzelać z łuku niestety dobra w tym nie jestem i bardzo rzadko uda mi się trafić w tarczę xD. Deirdre jest w tym ode mnie o wiele lepsza i muszę przyznać, że niesamowicie spodobał mi się opis, w którym przedstawiasz jej "pasję". Ta dziewczyna naprawdę potrafi zbuntować się zarówno matce, jak i panującym normom. Bardzo mi się to w niej podoba, jednak obawiam się, że to w końcu się na niej odegra.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Deirdre i Lennan spotkają się w tym lesie. Swoją drogą ten chłopak jest tak przygnębiony i pogrążony w tęsknocie, że aż serce mi się kraja... Ile bólu może znieść jeden człowiek? Mam nadzieję, że w jego życiu w końcu pojawi się ktoś, kto wyciągnie go z tego melancholijnego stanu . Cóż... na obecną chwilę z pewnością nie będzie to Deirdre. Ich spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych i przyznam szczerze, że trochę mnie to zaskoczyło, ale to dobrze. Nie może być tak kolorowo, prawda? ;)
Czekam na nowość <3.
Ja też strzelałam z łuku kilka razy i zdecydowanie daleko mi do umiejętności Deirdre. Nie mam ani celności, ani wystarczająco silnych rąk.
UsuńOczywiście nie mogę zdradzić, czy to ciągłe przeciwstawianie się matce okaże się dla Deirdre zgubne. Ale mimo wszystko dziewczyna często wypełnia polecenia swoich rodziców, nie jest aż taka uparta jak Cahan.
A może takie nieprzyjemne spotkanie to najlepsze, co mogło się Lennanowi przytrafić? Przynajmniej choć na chwilę oderwał się od ponurych myśli. Gdyby to była zwyczajna, miło rozmowa, pewnie nie byłoby choćby cienia szansy na kolejne spotkanie. Lennan wróciłby do domu i znów pogrążył się w smutku, bo na pewno nie maiłby ochoty na poznawanie nowych ludzi, nawet, jeśli byliby naprawdę sympatyczni. A tak przynajmniej Deirdre go zaintrygowała.
Tak myślałam, że wkrótce dojdzie do spotkania Deirdre i Lennana.
OdpowiedzUsuńAle od poczatku. Nie przypuszczałam, że bohaterka wybiera się do lasu na polowania. Sądziłam, że między drzewami najzwyczajniej w świecie odnajduje spokój. Jak się okazuje, to cecha właściwa Lennanowi.
Trochę szkoda zabijanych zwierząt, ale bądźmy szczerzy, na tym właśnie świat polega. Każdy potrzebuje jedzenia, a sądząc po współczuciu Deirdre dla tej sarny nie sądzę, by czerpała przyjemności z samego aktu mordu. Nie dziwię się, że Blair szaleje z wściekłości, mając tak niepokorną córkę. Wiadomo jak zależy jej na dobrym imieniu. Z drugiej strony, pasja Deirdre jest całkiem oryginalna, szkoda byłoby jej zabronić się spełniać :(
Pierwsza rozmowa pomiędzy Deirdre a Lennanem była co najmniej niezręczna. :) Dziewczyna myślała, że chłopak należy do jej części świata i w dodatku nie wykazała się uprzejmością. Z kolei Lennan nie był zbyt wygadany. Ciekawa jestem, czy chłopak przyjdzie na kolejne spotkanie. Może każde z nich odkryje nowy powód by wracać do lasu?
Pozdrawiam :*