Przez całą drogę
powrotną Deirdre miała przed oczami twarz dopiero co poznanego chłopaka. Lennan
ją intrygował. Podobało jej się, że pochodzi z drugiego świata, tego, który od
dawna chciała poznać. No i nie mogła zaprzeczyć, że był przystojny.
Na początku nie
zwróciła uwagi na jego wygląd, zbyt pochłonięta ogarniającą ją złością. Lubiła
polować na zwierzęta, ale nienawidziła, gdy cierpiały zbyt długo, a przez
Lennana sarna została skazana na dodatkowe chwile bólu. Dopiero później, gdy ręka
Deirdre trafiła na opór Teorainn, a emocje nieco opadły, dziewczyna poświęciła
chwilę, by dokładniej przyjrzeć się nieznajomemu.
Miał ciemną karnację.
Było to dla niej niespotykane. Na początku to właśnie oliwkowa skóra
najbardziej ją zafascynowała. Dopiero potem skupiła się na innych rzeczach. Na
przykład na czarnych włosach. To też była rzadkość w Ádh. Owszem, dało się spotkać mnóstwo brązowowłosych, ale nie
takich, których kosmyki przypominały węgiel. Oczy Lennan również miał ciemne. Deirdre
z trudem rozróżniała, w którym miejscu zaczyna się tęczówka, a kończy źrenica.
W tych oczach skrywał się smutek, którego nie rozumiała. Oprócz bólu znajdywała
tam także zdystansowanie, jakby chłopak opuścił na swoje serce żelazną kurtynę
i nikomu nie pozwalał się przez nią przedostać.
Miał ładne kości policzkowe,
szeroką szyję i ramiona. Niewątpliwie pracował fizycznie albo dużo czasu
poświęcał na pływanie czy inną czynność wymagającą wysiłku, bo mięśnie wyraźnie
rysowały się pod rozpiętą koszulą. W tej koszuli nie było nic nadzwyczajnego.
Biała, wykonana z materiału typowego dla ludzi klasy średniej. Tak samo
spodnie. Brązowe, dosyć szerokie, wpuszczone w sięgające do połowy łydki buty.
Wiązane, nie wciągane. Oisinowi by się to nie spodobało…
Ale nie chodziło o sam
ubiór tylko o to, w jaki sposób Lennan je założył. Koszuli nie wpuścił w
spodnie tak jak wszyscy inni ludzie. Pozwolił, by niedbale zwisała z jednej
strony. Guzik był rozpięty i odsłaniał kawałek torsu. Rękawy chłopak podwinął,
kompletnie nie przejmując się tym, że przez to wygląda jeszcze bardziej niechlujnie.
Fryzura Lennana również odbiegała od standardów. Wszyscy mężczyźni mieli
krótkie włosy, a on, jakby w ramach protestu, nosił przydługą grzywkę.
Chyba właśnie to najbardziej
w Lennanie intrygowało – kompletnie nie przejmował się tłumem i robił to, co
się mu podobało. W tej swojej obojętności całkowicie jednak różnił się od
Cahan. Ona robiła wszystko dla własnej wygody, a on wydawał się po prostu nie
przejmować przyziemnymi sprawami, całkowicie ogarnięty smutkiem, jaki nosił w
sercu. Ten smutek przysłaniał mu cały świat i sprawiał, że wygląd nie miał
żadnego znaczenia.
Burkliwość i
małomówność Lennana wcale nie zraziła Deirdre. Póki w ogóle się odzywał, była
usatysfakcjonowana. Chłopak stał się jej bramą do Mór, świata, który od dawna
chciała poznać. Mogła się dowiedzieć, jak wygląda życie po drugiej stronie Teorainn.
Mogła spytać o wszystko, o co tylko chciała. O ile Lennan przyjdzie w to samo
miejsce następnym razem…
Przyjdzie. Musi
przyjść.
Kiedy wypowiedział
pierwsze słowa, przez chwilę jej serce zwolniło. Wcale nie dlatego, że nagle
poczuła do Lennana coś szczególnego. Chłopak pochodził z niższej warstwy, a
poza tym była na niego zła z powodu sarny. Po prostu jeszcze nigdy nie słyszała
tak pięknego głosu. Miał w sobie łagodność, miękkość i głębię, a niższe tony
sprawiały, że po jej plecach przebiegały dreszcze. Od zawsze zwracała uwagę na
głosy, szczególnie męskie. Może dlatego, że dla niej cały świat powiązany był z
muzyką.
Sarna sprawiała wiele
problemów. Deirdre miała zbyt mało siły, by wziąć ją na ramiona, a od
ciągnięcia zwierzęcia po ziemi już zdrętwiały jej ręce. Na szczęście do domu
pozostał niewielki kawałek. Poza tym momentami jej myśli uciekały po raz
kolejny do przypadkowego spotkania, dzięki czemu wszystko stało się bardziej
znośne.
W jakiś sposób czuła,
że Lennan wcale nie jest taki niemiły, za jakiego chciałby uchodzić.
Powiedział, że trzyma się z dala od granicy i pewnie właśnie dlatego chciał
zrazić do siebie Deirdre. Niedoczekanie! Nie lubiła, gdy ludzie ją do czegoś
zmuszali. Właśnie dlatego uparcie kontynuowała rozmowę. Poza tym nie mogłaby
dopuścić, by osoba z Mór tak po
prostu odeszła. Deirdre już wiele razy usiłowała nawiązać kontakt z mieszkańcami
drugiej strony. Wszyscy byli zajęci albo chodzili zbyt daleko od niewidzialnej
bariery, by dziewczyna mogła ich zawołać. Zresztą nie było zbyt wiele okazji do
podejmowania podobnych prób. Trzeba to było robić w tajemnicy przed matką, a
poza tym większość wolnych chwil Deirdre spędzała w lesie. Tam praktycznie nie
miała szans na spotkanie kogoś z Mór.
Przynajmniej do tej pory tak się jej wydawało…
Chyba właśnie dlatego w
ogóle nie pomyślała, że Lennan pochodzi z drugiej strony. Po prostu nigdy nie
przyszło jej do głowy, że granica przebiega właśnie w tamtym miejscu i że ktoś
z Mór może chcieć wybrać się na
spacer akurat tamtą ścieżką. Poza tym była zbyt rozwścieczona, by zachować
całkowitą trzeźwość umysłu.
Weszła do domu. Na
chwilę oderwała myśli od poznanego chłopaka i skupiła się na przeniesieniu
sarny przez próg. Niewiarygodne, że to zwierzę było aż tak ciężkie! Matka
siedziała przy stole, odwrócona plecami.
– Gdzie byłaś? –
zapytała.
Deirdre bez słowa położyła
sarnę na stole. Wiele wysiłku kosztowało ją uniesienie sztywnego ciała na taką
wysokość, ale opłaciło się. Blair utkwiła w córce spojrzenie szarych oczu. W
tęczówkach Deirdre dostrzegła wszystko – złość o wczorajszy wieczór, o
zmuszenie do gry na harfie, o swatanie na siłę z chłopcami.
Jednak Blair nie
wyglądała na przejętą. Kobiety były płcią słabszą, uległą, a już tym bardziej
młode kobiety, zależne od rodziców. Nikt nie próbował się sprzeciwić starszym,
nie tylko dlatego, że świadczyło to o braku szacunku. Tak po prostu się nie
robiło. I tyle. Chociaż Deirdre miewała momenty buntu, który podsycała ta
okropna Cahan, to mimo wszystko nieczęsto sprzeciwiała się matce. A już na
pewno w żadnych znaczących sprawach. Nawet w kwestii lasu znalazły kompromis.
Blair nie była zachwycona, że jej córka włóczy się samotnie z łukiem, ale jeśli
dzięki temu Deirdre miała być spokojniejsza i bez kłótni wyjść za młodzieńca,
którego Blair dla niej wybierze, można było to zaakceptować.
– Nic więcej nie
powiesz?
– Jestem zmęczona,
matko. Chyba idę prosto do łóżka.
– Och, na pewno nie.
Zawołaj służącą, żeby przygotowała kąpiel. Musicie doprowadzić cię do porządku.
I poproś, żeby zrobiła coś z tą sukienką. Mam nadzieję, że da się ją odszorować.
Ojciec będzie zrozpaczony, jeśli wyrzucisz prezent od niego. W ogóle nie szanujesz
rzeczy, które ci dajemy…
– Przepraszam, matko.
Deirdre pocałowała
kobietę w policzek. Nie zamierzała się sprzeciwiać. Nigdy nie odważyłaby się
podnieść głosu na tę, która ją urodziła. Poza tym i tak nic by w ten sposób nie
osiągnęła. Blair była stanowcza, dominująca. Nawet Edan bał się jej
sprzeciwiać. Wszyscy wiedzieli, że to kobieta rządziła w domu, choć nikt nie
odważyłby się powiedzieć tego na głos. Pewnie znajome Blair podziwiały ją za
siłę i władczość. Mężczyźni natomiast najzwyczajniej w świecie się jej obawiali.
Sarna została na stole.
Deirdre nie zamierzała ciągnąć jej do kuchni. Wiedziała, że służba zajmie się
tym rano. To nie tak, że cały czas wyręczała się innymi jak matka. Po prostu ramiona
odmówiły jej posłuszeństwa i jedyne, na co miała ochotę, to przespanie najbliższych
godzin.
Mimo zmęczenia zgodnie
z poleceniem matki zawołała służbę. Musiała czekać, aż woda w wielkim kotle się
zagotuje, a potem, aż jedna z usługujących kobiet wymiesza odpowiednią ilość
wrzącej cieczy z tą zimną, zaczerpnięta ze strumyka. Potem pomogła Deirdre
zdjąć poszarpaną suknię i wejść do wielkiej wanny. Dziewczyna delektowała się
ciepłem, od którego jej skóra się zaróżowiła, a tymczasem służąca szorowała jej
plecy, a później pięty drapiącą gąbką. Może i kąpiel sama w sobie była
przyjemna, ale cały proces zdzierania ze skóry brudu już niekoniecznie.
– Och, panienko Deirdre,
co się stało z tym pięknym ubraniem? Pan Edan będzie zrozpaczony.
– Nie można tego jakoś
naprawić?
– Plamy bez problemu
się spiorą. Ale to rozdarcie… Spódnica jest wykonana z delikatnego materiału.
Obawiam się, że obojętnie co zrobię, będzie się dalej pruć.
– Nie szkodzi –
machnęła ręką Deirdre. Trochę wody wylało się na kamienną posadzkę. – Ważne,
żeby nie było plam. Rozdarcia nikt nie zauważy. Znajduje się tak nisko, że materiał
w tym miejscu się pofaluje i nic nie będzie widać.
– Ależ panienko Deirdre!
– Służąca wydawała się zszokowana. – Jak to tak można? Kto to widział, żeby
dziewczyna z takiej rodziny…
Służąca zaczęła się
rozwodzić nad tym, co przystoi, a co nie osobie z rodu Lancaster. Deirdre przestała
słuchać i skupiła się na własnych myślach.
Już nie mogła się
doczekać, aż opowie o spotkaniu Cahan i Kiarze. Dziewczyny pewnie nie będą
mogły uwierzyć! Ale czy powinna? Ufała przyjaciółkom, ale wiedziała, że taką
informację trudno utrzymać w tajemnicy. Jest po prostu zbyt ekscytująca. A co
jeśli dziewczyny przypadkiem się wygadają i wszystko dotrze do Blair? Wtedy Deirdre
już nigdy nie pójdzie do lasu. Matka nienawidziła pytań o Mór i gdyby dowiedziała się, że jej córka poznała kogoś z tamtej
krainy, na pewno nie zezwoliłaby na kolejne samotne wyprawy.
Lennan. Tajemniczy
Lennan… Ciekawe, czy naprawdę przyjdzie. Deirdre wierzyła w swój dar
przekonywania, starała się sprawiać wrażenie pewnej siebie, gdy mówiła chłopakowi,
że ma się stawić w umówionym miejscu. Ale miała wątpliwości, czy rzeczywiście
jeszcze kiedyś się spotkają. Smutek i żelazna kurtyna na sercu… Widocznie
Lennan miał swoje powody, by trzymać się od Ádh
z daleka…
Gąbka nieprzyjemnie
drapała jej plecy, ale starała się nie zwracać na to uwagi. Czekała cierpliwie,
aż służąca wykona swoją pracę, a potem przyniesie długą, białą koszulę nocną.
Wytarła ciało Deirdre ręcznikiem, a potem pomogła jej się ubrać. Kiedy
dziewczyna ułożyła się w łóżku, kobieta przykryła ją kołdrą, jakby była jeszcze
dzieckiem.
– Panienko Deirdre? – Zatrzymała
się przy drzwiach, nim zgasiła świecę.
– Tak?
– Czy dzisiaj znów jest
coś…coś, co trzeba… uprzątnąć?
– Byłabym wdzięczna –
odpowiedziała Deirdre z uprzejmym uśmiechem. – Leży na stole.
– Dobrze – przytaknęła
służąca. – Jeśli to znów taka dobra sztuka jak ostatnio, kucharka będzie
wniebowzięta.
Kiedy Lennan w końcu
przekroczył próg domu, było już bardzo późno. W izbie panowała ciemność.
Najpierw zajrzał do pokoju Carry. Matka spała w łóżku z niespokojnym wyrazem
twarzy. Pewnie martwiła się o syna, kiedy ten długo nie wracał. Chłopak
uklęknął przy łóżku i pogładził łagodnie policzek o ciemnej karnacji. Mięśnie
na twarzy matki od razu się rozluźniły. Teraz kobieta łagodnie się uśmiechała.
–
Śpij dobrze, matko – szepnął i ucałował ją w policzek.
Po
chwili ruszył po schodach, starając się poruszać tak cicho, jak tylko zdołał.
Niestety jego wysoka i umięśniona sylwetka nie sprzyjała wykonywaniu łagodnych,
pełnych gracji ruchów. Miał tylko nadzieję, że matka zapadła w dostatecznie
głęboki sen, by nie zbudziło ją skrzypienie schodów i cichy huk, z jakim
przypadkowo uderzył głową w niski sufit nad schodami.
Aidan
leżał w swoim łóżku, ale wcale nie spał. Kiedy Lennan wszedł do ich wspólnego
pokoju, chłopiec z radością poderwał się do pozycji siedzącej i uważnie przypatrywał
się bratu. Pewnie chciał usłyszeć kolejną opowieść o lesie. Lennan nigdy nie
miał zbyt wielu znajomych, bo bez reszty pochłaniał go własny świat wyobraźni.
Utrzymywał kontakt jedynie z nielicznymi, a potem oczywiście z Laveną. Kiedy ta
go zostawiła, pozostały mu już tylko nic nieznaczące adoratorki, bo przyjaciele
w międzyczasie zdążyli gdzieś zniknąć. I oczywiście Aidan. To jemu Lennan
opowiadał o wszystkich wyprawach, o bagnie, o jaskini. Czasami nawet zabierał
chłopca w niektóre te niezwykłe miejsca i patrzył, jak ten wielkimi oczami
ogląda piękne skarby natury. Tak, Aidan w przeciwieństwie do Laveny umiał
docenić magię lasu.
Malec
czekał z niecierpliwością za każdym razem, gdy brat wracał ze spaceru w lesie.
Z zapartym tchem wysłuchiwał opowieści o odkrytych nieznanych kwiatach i innych
niezwykłościach Mór. Tym razem jednak
Lennan nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Czuł, że nie powinien mówić o
spotkaniu z mieszkanką drugiej krainy. W ogóle najchętniej po prostu by o tym
zapomniał. To, co znajdowało się za Teorainn, kompletnie go nie interesowało.
–
I co, i co? Jak dzisiaj było? – Malec aż podskakiwał z podekscytowania.
–
Nic ciekawego. Tym razem nie udało mi się znaleźć żadnych pięknych miejsc –
odpowiedział Lennan. Chłopiec od razu smętnie opuścił ramiona. – Widzisz? Całe
szczęście, że ze mną nie poszedłeś.
–
I naprawdę nic się nie wydarzyło? – upewnił się. W jego głosie pobrzmiewał
jeszcze cień nadziei.
–
Naprawdę nic. Szkoda, że czekałeś cały ten czas. Jutro będziesz niewyspany.
–
Trudno – naburmuszony Aidan położył głowę na poduszce i zamknął oczy.
Lennan
czuł wyrzuty sumienia, okłamując brata, ale wiedział, że tak będzie dla wszystkich
lepiej. Chciał trzymać chłopca z dala od granicy i jakoś sprawić, by dziecięca
fascynacja drugą krainą zniknęła. Znajomość z tamtejszymi ludźmi to jedynie
dodatkowy ból. Aidan nie potrafił tego zrozumieć, więc należało trzymać go na
dystans. Tak samo jak Lennan sam nie zamierzał już więcej zbliżać się do
przeźroczystej bariery. Obojętnie, co twierdziła ta dziwna dziewczyna, on nie
zamierzał wrócić.
No
właśnie, mimo tego, że bardzo tego chciał, nie potrafił zapomnieć o Deirdre. Nieznajoma
go zaintrygowała. Pamiętał szał w jej oczach, gdy goniła sarnę, a potem podbiegła
do niego i zaczęła krzyczeć. Widok rozwścieczonej dziewczyny w drogiej sukni i
z łukiem w dłoni wydawał się tak irracjonalny, że przez chwilę Lennan naprawdę rozważał,
czy nie śni. A kiedy już zaczęli rozmawiać, zdał sobie sprawę, że ciekawość w
jego sercu narasta. Chciał poznać tajemniczą dziewczynę, a jednocześnie z
całych sił się przed tym wzbraniał. Czuł, że rozmowa z Deirdre to tylko
kłopoty.
Przypomniał
sobie jak bez trudu potrafił sprawić, by jakakolwiek dziewczyna na niego
spojrzała. Kilka miłych słów i lekki uśmieszek i już tuż obok pojawiała się
kolejna śliczna młoda kobieta gotowa spędzić z nim miłe popołudnie. Kiedyś
właśnie w ten sposób upływał mu wolny czas. Poznawał potencjalne kandydatki na
żonę i rozważał, która z nich jest najbardziej odpowiednia. Oczywiście do
chwili, kiedy zobaczył Lavenę.
Ale
na Deirdre nie chciał wykorzystywać swojego naturalnego uroku. Bo po co? Wolał,
żeby go znienawidziła, a to przyszło mu z o wiele większym trudem. Do tej pory
uczył się przyciągać do siebie kobiety, a nie je odstraszać. No i najwyraźniej
mu się nie udało, skoro Deirdre znów chciała go spotkać.
Chyba,
że najzwyczajniej w świecie zamierzała go wykorzystać. Oznajmiła mu przecież
bez skrupułów, że będzie jej prywatnym źródłem informacji o Mór, którym od dawna się interesowała. Deirdre
była nieprzewidywalna, inna. Nie miał pojęcia, jakie myśli kryją się w jej umyśle.
–
Lennan?
–
Tak?
–
Ale następnym razem pójdziemy razem, prawda? Tak jak obiecałeś?
–
Oczywiście.
No
i kolejny powód, by nie spotykać się z Deirdre. Przecież nie zabierze ze sobą brata…
Co prawda mógłby iść z Aidanem do lasu jutro, a za dwa dni spotkać szaloną nimfę
z Ádh, ale po co? Po co knuć,
zmieniać plany na najbliższy czas i przemierzać wiele mil tylko po to, by porozmawiać
z dziewczyną, od której lepiej trzymać się z daleka?
No
chyba, że poszedłby tą drogą, którą mu pokazała. Wtedy wyprawa nie zajęłaby
wiele czasu…
Ale
nad czym on w ogóle rozmyślał? Najwidoczniej był bardzo zmęczony, skoro takie pomysły
przychodziły mu do głowy. Zdjął pospiesznie koszulę, a potem spodnie i wciągnął
inne, które służyły mu do spania. Potem położył się na nieco twardym łóżku i
spróbował zasnąć.
Jeszcze
przez długi czas wpatrywał się w okno i nawet nie usiłował walczyć z powiekami,
które uparcie nie chciały się zamknąć. Niezwykłe zdarzenia ożywiły go na tyle,
że sen nie nadchodził. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od jednej,
nieszczęsnej gałązki.
Cahan
rozłożyła się na trawie, kładąc ręce pod głowę i z uśmiechem wpatrując się w
niebo. Nogi ułożyła w sposób, jaki zdecydowanie nie przystoi dziewczynie z
dobrego domu, ale to nie miało żadnego znaczenia. Cahan zawsze robiła dokładnie
to, na co miała ochotę. Kiara tymczasem położyła się obok, poprawiając sukienkę
i prostując nogi. W ogóle się nie poruszała, byle tylko wyglądać tak, jak
powinna – jak dama wypoczywająca na łące. Deirdre spojrzała na dziewczynę kątem
oka i zaczęła się zastanawiać, jak to jest ściśle trzymać się wszystkich
wyznaczonych zasad. Doszła do wniosku, że to po prostu bardzo niewygodne.
–
I co, jak było wczoraj w lesie? – zapytała Cahan, nadal szeroko się uśmiechając.
Przymknęła oczy, by słońce jej nie raziło. Wyglądała na naprawdę szczęśliwą. –
Upolowałaś jakiegoś jelenia?
–
Nie, tym razem sarnę…
Deirdre
poczuła, jak nagle napinają się jej wszystkie mięśnie. W tym momencie ona
również leżała, jak prawdziwa dama. Matka byłaby dumna. Zaczęła się zastanawiać,
jak Kiara może wytrzymywać w tej pozycji. Naprawdę leżała tak za każdym razem,
gdy odpoczywały na łące? Przecież to takie męczące…
Nie
była pewna, czy może powiedzieć przyjaciółkom o spotkaniu z chłopakiem z Mór. Mimo wszystko czuła ogromną
potrzebę podzielenia się z kimś tymi informacjami. W końcu niecodziennie ma się
okazję na poznanie kogoś z sąsiedniej krainy. Większość ludzi, dokładnie tak
jak ten spotkany chłopak, woli omijać granicę i interesować się jedynie własnym
światem.
–
I co, tylko tyle? Żadnej opowieści o tym, jak tym razem pięknie szumiały drzewa
albo śpiewały ptaki? – zdziwiła się Cahan. Rzeczywiście, Deirdre jak na siebie
była niezwykle milcząca. Bała się, że kiedy już zacznie mówić, nie będzie mogła
się powstrzymać.
–
Co jest? – zdziwiła się Kiara. Wpatrywała się uważnie w przyjaciółkę, jakby
chciała przejrzeć ją na wylot. To było takie spojrzenie, jakie Deirdre często
posyłała matka.
–
Nic – westchnęła dziewczyna po chwili wahania. – Po prostu byłam wczoraj przy
Teorainn.
Tak
właściwie pełna nazwa brzmiała Teorainn Diamond, ale mało kto jej używał.
Diamentowa Granica to bardzo piękna i poetycka nazwa. Ktokolwiek ją wymyślił,
musiał dostrzec magię, która ogarnęła zarówno Ádh i Mór, kiedy zostały
rozdzielone. Przecież to takie niezwykłe, patrzeć na ludzi po drugiej stronie i
nie móc do nich podejść! Deirdre nie była pewna, czy granicę nazwano diamentową
ze względu na jej przeźroczystość czy wytrzymałość. Bo oczywiście z czasem znaleźli
się jacyś szaleńcy, a może po prostu marzyciele, którzy pragnęli pokonać
niewidzialne ograniczenie. Ale żadna siła nie była w stanie zwyciężyć z
Teorainn.
–
Ach – westchnęła Kiara. – Rozumiem. Ale naprawdę nie musisz się powstrzymywać
przed opowieściami tylko ze względu na to, że ja tu jestem. Może i słucham się
rodziców, ale naprawdę zazdroszczę ci odwagi i tego, że próbujesz poznać Mór.
Kiara
razem z siostrą uczestniczyła w zabawach Deirdre polegających na szukaniu
wymyślonych przez nie bramy do drugiej krainy. Z tym, że kiedy Blair
dowiedziała się, co dziewczyny robią i powiedziała o tym rodzicom Cahan i
Kiary, wszystkie trzy dostały zakaz interesowania się „nieistotnymi rzeczami”.
Oczywiście zbuntowana Cahan kompletnie się nie przejęła i w końcu przekonała Deirdre,
by w tajemnicy przed matką kontynuowała zabawę. Jedynie posłuszna Kiara
trzymała się z daleka. I może dobrze, bo to jej posłuszeństwo i przestrzeganie
wszystkich zasad bardzo często pomagało uniknąć kłopotów. Deirdre czasem
zazdrościła dziewczynie takiego opanowania. Gdyby sama była przykładem idealnej
kobiety, z pewnością uniknęłaby problemów, bez trudu znalazła męża i wiodła dostatnie
życie aż do końca swoich dni.
Blair
wiedziała co prawda, że jej córka poluje w lesie, ale chyba nigdy nie zastanawiała
się nad tym, jak głęboko Deirdre się zapuszcza. Może matce nie przyszło jej do
głowy, że ulubionym miejscem na strzelanie z łuku jest właśnie obszar blisko
Teorainn, a może po prostu wolała nie dopuszczać do świadomości tej myśli. W
każdym razie Deirdre nie zamierzała wyprowadzać kobiety z błędu.
–
Nie, nie o to chodzi. Przecież wiem, że nie pójdziesz donieść o tym mojej matce
– odpowiedziała pospiesznie. – Po prostu zrobiłam coś, czego chyba żaden
mieszkaniec krainy by nie pochwalił.
Cahan
gwałtownie usiadła. Sukienka podwinęła jej się bardzo wysoko, dlatego
dziewczyna pospiesznie ją obciągnęła. Potem utkwiła błyszczące, błękitne oczy w
twarzy przyjaciółki. Cahan lubiła wszystko, co wiązało się z przygodą.
–
Co zrobiłaś, Deirdre? – zapytała, mrużąc oczy.
Nawet
Kiara usiadła, zapominając o tym, że może pobrudzić suknię. Deirdre westchnęła.
Najwyraźniej zdołała bardzo zainteresować przyjaciółki. Nie miała już
możliwości minięcia się z prawdą lub zmienienia tematu. Ale może właśnie tak
miało być, może po prostu podświadomie pragnęła o wszystkim powiedzieć.
–
Spotkałam tam kogoś.
–
Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że masz romans?
–
Czemu nie? – wtrąciła Kiara. Również jej oczy zaczęły błyszczeć. – To byłoby cudowne.
Może należy do biedoty i dlatego musicie się spotykać pod osłoną drzew, żeby
twoi rodzice o niczym się nie dowiedzieli. Oczywiście wasza miłość jest skazana
na porażkę, ale wierzycie, że pokonacie przeciwności losu i poskromicie gniew
rodziców…
Kiara
się ożywiła. Mimo swojego pozornego opanowania była niepoprawną marzycielką.
Deirdre zastanawiała się czasem, czy dziewczyna po prostu nie ukrywa przed
wszystkimi swojej prawdziwej natury. Może w głębi serca chciała doświadczyć
zakazanej miłości, zrobić coś szalonego, wskoczyć na cumujący w porcie statek i
udać się w nieznanym kierunku z dopiero co poznanym mężczyzną. Ale póki co dziewczyną
kierował strach i wpojone przez rodziców zasady.
–
Przyznaj się, Deirdre. Masz jakiegoś kochanka? – Cahan podchwyciła pomysł siostry.
–
Nie, oczywiście, że nie. Po prostu spotkałam pewnego chłopaka. Wypłoszył mi sarnę
i musiałam ją gonić. Potem zaczęłam na niego krzyczeć i zabroniłam mu mówić
rodzicom, że widział mnie w lesie…
–
To akurat się może nie udać. Wiesz, jak ludzie uwielbiają plotkować,
szczególnie o zamożnych rodzinach. Przyjdzie na Margadh taki, co wie za dużo i
podczas kupowania owoców opowie całą historię jakiemuś handlarzowi. A jeśli
trafi na kobietę, to w ogóle wszyscy błyskawicznie się dowiedzą. Próbowałaś go
przekupić?
To
właśnie była typowa Kiara, rozważna jak zawsze, układająca wszystko w głowie i
próbująca znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. Gdyby nie ona i jej wieczne
opanowanie, Deirdre i Cahan o wiele częściej wpadałyby w kłopoty. To właśnie
sposób myślenia Kiary, który mimowolnie Deirdre po części przyswoiła, skłonił
ją do tego, by poprzedniego dnia zaoferować monety w zamian za milczenie.
–
Oczywiście, że tak. Ale nie udało mi się.
–
Tylko mi nie mów, że zamiast pieniędzy wolał dostać twoją rękę! – wykrzyknęła
Cahan. Najwidoczniej miała równie bujną wyobraźnię co jej siostra.
–
Nie. Wydaje mi się, że uraziłam go tą próbą przekupstwa. A poza tym nie miałam
nawet jak mu zapłacić. Okazało się, że odgradza nas Teorainn.
Na
polanie nagle zapanowała nieprzenikniona cisza. Cahan wpatrywała się w Deirdre
szeroko otwartymi oczami, tak samo jak jej siostra. Czegoś takiego na pewno
żadna z nich się nie spodziewała.
–
Chcesz nam powiedzieć, że spotkałaś kogoś z drugiej strony? I nie powiedziałaś
nam od razu? Deirdre, przecież takie rzeczy nie przytrafiają się na co dzień!
Nie puścimy cię stąd, póki nie poznamy wszystkich szczegółów!
Deirdre
westchnęła i zaczęła mówić. Postanowiła pozbyć się wszelkich wątpliwości i nie
martwić, że rodzice mogą się czegoś dowiedzieć. Teraz i tak już było za późno
na zatajenie prawdy. Poza tym, jakby nie patrzeć, nie robiła nic złego.
Rozmawianie z mieszkańcami Mór wcale
nie uchodziło za zbrodnię, po prostu ludzie mieli ważniejsze sprawy na głowie.
No może nie licząc handlarzy na targu. Stare kobiety ze stoiskami blisko
granicy czasem mówiły „dzień dobry” ludziom po drugiej stronie. Jeśli były
nieco bardziej znudzone, zdarzało im się nawet zapytać, jak mija dzień.
Dziewczyny
najbardziej zainteresował ubiór i zachowanie chłopaka. Pewnie tak jak Deirdre
spodziewały się, że mieszkańcy Mór są
zupełnie inni, jak dzikie plemię, którego nikt w Ádh nie zna. Tymczasem Deirdre najlepiej zdawała sobie sprawę, że
te poglądy są błędne. Gdyby chłopak z Mór
wyglądał inaczej, na pewno nie pomyślałaby, że pochodzi z drugiej krainy.
Przecież była przekonana, że wcześniej po prostu nie zwróciła na niego uwagi na
zatłoczonych uliczkach czy targu i dlatego jego twarz wydała się jej obca.
–
Wygląda dokładnie jak nasi mieszkańcy klasy średniej.
–
A więc nie jest zamożny…
Kiara się uśmiechnęła. Wszystko, co choć
trochę odbiegało od codziennej rutyny wydawało jej się nierzeczywiste i bardzo
interesujące. A majętni ludzie obracali się raczej w kręgu równie bogatych.
Klasa średnia nie była mile widziana na wystawnych przyjęciach, choć oczywiście
nie traktowało się jej także jak trędowatych. Blair bez problemu rozmawiała ze
wszystkimi kowalami i handlarzami i utrzymywała z nimi przyjazne stosunki. Co
innego jeśli chodzi o klasę trzecią. Biedota trzymała się z dala od części mieszkalnej
klasy pierwszej. Co najwyżej mniej majętne rodziny najmowały do pracy
niektórych ochotników. Służba w domu Deirdre pochodziła jednak z klasy
średniej. Matka w ten sposób podkreślała, że ich na to stać, poza tym takie
osoby były bardziej zadbane, doskonale zlały zasady dobrego wychowania i lepiej
prezentowały się przed gośćmi na przyjęciach.
– Ale nie jest też
biedny – wtrąciła Deirdre.
– I naprawdę wygląda
całkiem zwyczajnie? – Kiara wydawała się rozczarowana.
– No może nie do
końca…To znaczy wydaje mi się, że gdyby zachowywał się jak wszyscy w jego
krainie, to byłby zwyczajny. Ale on chyba nie lubi się podporządkowywać.
Wiecie, ma trochę przydługą grzywkę, nie tak jak wszyscy. No i nosi ubrania w
taki specyficzny sposób, trochę niedbale…
– Już go lubię –
uśmiechnęła się Cahan. Ona jak nikt inny kochała buntowników, którzy nie
wtapiali się w tłum. Kiara za to nie sprawiała wrażenia zachwyconej. Była zwolenniczką
krótkowłosych, zadbanych mężczyzn, bo ten wizerunek był teraz powszechnie
modny. – A gdybyś go miała opisać w
kilku słowach? Choć trochę przypomina naszego Oisina?
– Oj, Kiara, przecież
Teorainn jest przeźroczyste! Wiesz dokładnie, jak wyglądają tamtejsi ludzie.
Ale jeśli już musisz wiedzieć, to Lennan rzeczywiście przypomina Oisina. Wygląda
jak jego zbuntowana wersja – szczerze przyznała Deirdre. Powiedziała już tyle,
że nie widziała sensu, by kłamać.
– To znaczy, że jest przystojny,
tak? I ma w sobie coś, co przyciąga – uśmiechnęła się Kira. – Szkoda, że już
się nie spotkacie. Ale przynajmniej przeżyłaś ciekawą przygodę.
– Właściwie… to
umówiłam się z nim na jutro. Chcę, żeby opowiedział mi o swoim świecie.
– Deirdre, oszalałaś?!
– przeraziła się Kiara. – Wiesz, jakie podejście ma do tego twoja matka…
– Cicho, Kiara. A co ją
obchodzi jej matka? Ja też chętnie bym się dowiedziała czegoś o Mór. Weźmiesz nas ze sobą?
– Nie jestem pewna, czy
to dobry pomysł. Wiecie, on nie był zachwycony całą naszą rozmową. Z tego, co
zrozumiałam, woli się trzymać od naszej krainy z daleka. Nawet nie wiem, czy
jutro przyjdzie…
– Przyjdzie, przyjdzie –
zapewniła przyjaciółkę Cahan. Nie wygra z własną ciekawością. Ale szczerze
mówiąc jestem zdziwiona. Spotkał naszą piękną Deirdre-nimfę w dodatku z klasy
pierwszej i zamiast sam wręcz błagać o rozmowę, próbuje jak najszybciej
zakończyć tę znajomość?
Deirdre wzruszyła
ramionami. Nie miała pojęcia, jakie myśli kryły się w głowie ciemnowłosego
chłopaka. Wydawał się zdystansowany, ale czemu – nie miała pojęcia. Może mimo
swojego wyglądu tak jak Kiara trzymał się zasad. W każdym razie słowa Cahan
wydały się dziewczynie przesadzone. Owszem, Deirdre często słyszała, że jest
piękna i podobna do swojej oszałamiającej matki no i zamożność też przyczyniała
się do tego, że mężczyźni do niej lgnęli, ale mimo wszystko miała dosyć
oryginalny sposób bycia. Kryła się z tym przed mieszkańcami Ádh, ale chłopak z Mór widział ją taką, jaką była – rozgniewaną, biegającą boso z
łukiem. Pewnie uznał, że to nie przystoi damie i że Deirdre jest po prostu
szalona.
– To może zrobimy tak –
pójdziesz jutro się z nim spotkać i zapytasz, czy chciałby poznać twoje
przyjaciółki. I wtedy przyprowadzisz nas innym razem, dobrze?
Deirdre pokiwała głową.
Nie sądziła, że tak się stanie. Cahan z góry zakładała, że ta znajomość będzie
trwać, ale ciemnowłosa sądziła raczej, że chłopak opowie jej trochę o Mór, o ile w ogóle się zjawi, a potem
odejdzie i więcej się nie zobaczą.
– Tak, to dobry pomysł
– wtrąciła Kiara. Skoro nawet ona odważyła się myśleć o wyprawie do lasu i
rozmowie z kimś z sąsiedniej krainy, to opowieść Deirdre musiała ją bardzo zainteresować.
– Nie wierzę w to,
siostrzyczko – zaśmiała się Cahan. – Zgadzasz się bez żadnych protestów? No
proszę, jeszcze razem z Deirdre sprowadzimy cię na właściwą drogę i nauczymy,
czym jest zabawa. A ty – spojrzała na przyjaciółkę – nie próbuj się wykręcić.
Nie chcę słyszeć więcej twojego gadania, że on nie przyjdzie. Masz tam jutro
iść i na niego czekać.
Deirdre pokiwała głową.
Żywiła nadzieję, że Cahan ma rację. Bardzo chciała jeszcze spotkać Lennana.
Cała jej wiedza o Mór ograniczała się
do starych baśni o zjednoczonej krainie i początkach podziału przez Teorainn.
Kto wie, jak wiele lat temu to wszystko się wydarzyło…
– I jeszcze coś. Jak ma
na imię ten tajemniczy chłopak?
– Lennan…
– Hmm… Lennan… Wiesz,
co oznacza jego imię, prawda? – zapytała Cahan, mrużąc oczy. W błękitnych
tęczówkach Deirdre dostrzegła jakiś niepokojący błysk.
~*~
Próbowałam sprawdzić rozdział jak najdokładniej, ale ostatnimi czasy mam tyle na głowie, że jeśli już znajdę wolną chwilę, oczy mi się zamykają. Także jeśli pojawią się jakieś błędy, wybaczcie, ale to efekt walczenia ze zmęczeniem. O dziwo udaje mi się pozostawać na bieżąco z Waszymi blogami i mam nadzieję, że nadal tak będzie. W ciągu tygodnia nie zawsze mam czas, ale w weekendy wszystko nadrabiam. A jeśli o kimś jednak zapomniałam, to niech śmiało się upomni, na pewno do niego zajrzę w najbliższym czasie.
Siema :-)
OdpowiedzUsuńNo i jest kolejny rozdział
Błędów faktycznie jest sporo - naliczyłam co najmniej sześć
Ogólnie rozdział świetny.
Ocena ich 'znajomości' z dwóch perspektyw.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła! xp
Oczywiście ja jestem oddaną fanką Lennana <3 Choćby nie wiadomo jak chciał do siebie zniechęcić - ja i tak go uwielbiam!
Jednocześnie zazdroszczę Kiarze, a jednocześnie jest mi jej żal
Ma poukładane życie i żadnych problemów, ale także żadnej zabawy, chwil wartych zapamiętania.
Zastanawiam się, jak to będzie z Deirdre (dobrze napisałam w końcu???) i Lennanem... On przyjdzie. Musi przyjść.
Sorry za taki krótki komentarz, ale jstem trochę zajęta a rozdział przeczytałam 'w biegu'.
Pozdrawiam
xxx
No tak właśnie myślałam, że jakieś błędy się pojawią, ale na razie wciąż nie mam czasu, żeby się tym zająć. Może w przyszły weekend wreszcie uda mi się znaleźć chwilę.
UsuńKiara chciałaby czasami przeżyć jakąś przygodę, zrobić coś szalonego, ale to ciągłe posłuszeństwo rodzicom jej na to nie pozwala. Dziewczyna miałaby ogromne wyrzuty sumienia, gdyby pozwoliła sobie na zrobienie czegoś wbrew ich woli.
Ogolnie rozdział był dosc stateczny, zd tak powiem, sle mi to opwoadia, dzieki temu mozemy poznać twoich bohaterow, jak rowniez otaczający ich swiat, a dzięki jakości opisom bez trudu tp sobie wszystko wyobrazic ;) Immo to jakas jedna rewelacja w stylu - znaczenie imiieńia "Lennan" moglabys juz zdradzić hihi.. Nie no, rozumiem zabieg, ale z pewnością będę teraz snuć milion wniosków nt., co moze oznaczać imię chłopaka... Moze np. "Przechodzenie orżez niewidzialne granice" haha. Ciekawa jestem,jak szybko L zmieni zdanie i spotka się z dziewczyną, czy juz nazajutrz czy moze jednak nieco pozniej. Mysle jednak, ze C zna sie całkiem niezłe na ludziach i ze chyba L przyjdzie jednak na umówione spotkanie. Co się bedzie sam okłamywalc, ze nie jest zainteresowany, no. A moze dzieki temu zapom i szybciej o nieudanej milosci? Podobał mi sie sposb, w jaki przedstawiłaś relację miedzy Deirde a służąca. W ogole fajnie pokazujesz postac dziewczyńy, niby próbuje byc w jakichś kwestach ńiezalezna, ale tak nalrawdę pewne aspekty jej zycia,np.wygoda albo czesc konwenansów bardzo jej odpowiadają... Ale i tka ja lubię, jest nietuzinkowa. :)
OdpowiedzUsuńZnaczenie tego imienia nie jest żadną wielką tajemnicą. Deirdre wspomniała o tym w poprzednim rozdziale, kiedy kpiła sobie ze zdystansowania chłopaka, zresztą wszystkie wyjaśnienia imion znajdują się w zakładce "uzupełnienia". Lennan to "ukochany",
UsuńZnajomość z Deirdre rzeczywiście pomogłaby się uporać Lennanowi ze złamanym sercem. Wreszcie miałby jakieś dodatkowe zajęcie poza pracą i użalaniem się nad sobą.
Niestety tak to bywa, że nie da się zupełnie odciąć od środowiska, w którym jest się wychowywanym. Deirdre chciałaby być kimś zupełnie innym niż matka, a jednocześnie chętnie korzysta z pomocy służby i ze wszelkich wygód.
tak, właściwie często nie zdajemy sobie sprawy, jak abrdzo działa na nas środowisko, w którym się wychowujemy, to prawda.mimo to, nie odrzuca mnie to od Deirde. Ach, "ukochany" to wiele wyjaśnia xD na pewno C sobie dorobiła jakąs teorię. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i zapraszam na zapiski-condaiwramurs na nowość
UsuńNo ale to zakończenie... ;) Wszystko mi się tu podobało. Co prawda nie ma jakiejś wielkiej akcji, jak w poprzednim poście, ale spokojniejsze rozdziały, te poświęcone rozmyślaniom też są potrzebne. Jestem szczerze ciekawa czy Lennan pojawi się na tym spotkaniu, ale podejrzewam że obie postacie są ciekawe świata poza Diamentową Granicą. :) (swoją drogą podoba mi się ta nazwa :D )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mam słabość do długich opisów i dlatego w rozdziale było mało akcji. Zresztą chciałam przedstawić odczucia po spotkaniu z perspektywy obojga bohaterów, więc siłą rzeczy nie było mowy o zaskakujących zdarzeniach.
UsuńJa tam błędów nie zauważyłam. Jedynie jedną literówkę ;P
OdpowiedzUsuńRozdział, jak zawsze super, pełen profesjonalizm. Długi, ale czytało się tak płynnie i gładko, że skończył się szybko ;D
Czuję dreszczyk na myśl o kolejnym spotkaniu Deirdre z Lennanem ;3 ciekawi mnie czy weźmie ze sobą Aidana. Mały słodziak ~^•^~
,,Lennan... Wiesz co oznacza jego imię prawda?"
Nie. Nie wiem. I CHCE JAK NAJSZYBCIEJ SIĘ DOWIEDZIEĆ!!!!!!!!!! :D
Cudowny, pełen rozmyśleń rozdział (kocham takie rozdziały :3 )
Czekam na następne cudo ;)
Pozdrawiam i weny ^^
fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com
Nie, Aidana na spotkanie Lennan nie weźmie. Jego brat jest za bardzo gadatliwy, od razu wszystko opowiedziałby matce, poza tym potem pewnie męczyłby Lennana, by ciągle zabierał go do Teorainn.
UsuńJak już wspomniałam wyżej - była o tym wzmianka w poprzednim rozdziale. Lennan to "ukochany". W ogóle wszystkie imiona w tym opowiadaniu mają duże znaczenie - odsyłam do zakładki "uzupełnienia"
Cudowny rozdział. Co prawda nie było w nim jeszcze ponownego spotkania Lennana i Deirdre, ale i tak bardzo przyjemnie mi się go czytało. Ta historia jest tak magiczna, że gdy zaczynam czytać, to nie mogę się oderwać. Jestem strasznie ciekawa, jak potoczą się losy tej dwójki. Poza tym mam ogromną nadzieję, że po wielu latach akurat twoim bohaterom uda się przejść przez tą diamentową granicę. Co prawda nie widać jeszcze, aby zapałali do siebie jakimś głębszym uczuciem, ale czego można oczekiwać po jednym spotkaniu? Samo to, że nie mogą o sobie nawzajem zapomnieć jest warte uwagi.
OdpowiedzUsuńCóż zdecydowanie i niezaprzeczalnie czekam na ciąg dalszy. Tworzysz coś pięknego, wiesz? Pozdrawiam i weny życzę! :)
Napisałaś ten komentarz chyba w najlepszym możliwym momencie. Bardzo poprawiłaś mi humor tymi słowami, bo miałam chwilowy kryzys związany z pisaniem. Bardzo dziękuję!
UsuńUwielbiam poprawiać humor. Dlatego też cieszę się, że udało mi się trafić w odpowiedni moment z komentarzem. Co prawda nie miałam pojęcia, że stanie się on poprawiaczem nastroju, ale i tak miło mi z tego powodu. Może i nowy rozdział pojawi się dzięki temu szybciej? :)
UsuńJestem pod wrażeniem tego, jak Deirdre poznała charakter Lennana po jednym spotkaniu. Wychwyciła to w jego wyglądzie, jak i w oczach. Imponujące :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że Deirdre dobrze zrobiła, mówiąc przyjaciółkom o chłopaku z innego świata. Trzymanie takiej tajemnicy tylko by ją zżerała od środka. Nie czułaby się również z tym dobrze, że je okłamuje, dorastały przecież razem. A tak, przynajmniej dziewczyna ma się komuś wygadać.
Lannan najwidoczniej nie zamierza iść na ponowne spotkanie z Deirdre, choć w głębi duszy chłopaka jednak coś wyczuł w dziewczynie, że jest wyjątkowa. Może nie pojawi się na pierwszym spotkaniu, ale może pójdzie tam na drugi dzień. Bo wiem, że Deirdre będzie przychodzić w te miejsce tak długo, aż chłopak się zjawi :)
Pozdrawiam serdecznie :*
Deirdre jest dobrą obserwatorką. Może ma z tym coś wspólnego jej marzycielskie postrzeganie świata. Dzięki temu widzi więcej niż przeciętni ludzie. Oczywiście musiała opowiedzieć wszystko przyjaciółkom, bo z pewnością nie zdołałaby milczeć w nieskończoność. To nie jest typ osoby, która potrafi wszystko w sobie tłumić.
UsuńNo tak, Lennan raczej nie jest chętny do kolejnego spotkania, ale na pewno Deirdre zdołała go zaintrygować. A przez to chłopak nie pozostanie obojętny na tę znajomość.
Ooo, ta Kiara nie jest taka zła… Po prostu trzyma się pewnych zasad i (nie)stety należy do osób posłusznych. I chociaż wydaje się, że tkwi w niej całkiem spora namiastka marzycielstwa, to jednak ona na co dzień bierze życie na poważnie i jak ulał pasuje do niej „rozsądkowe postrzeganie świata”, a nie „kierowanie się emocjami". W sumie po tym rozdziale mam wrażenie, że mnie osobiście zdecydowanie bliżej jest do Kiary niż do Cahan. Jednak ze mnie niespecjalny buntownik (chyba wolę na śniadanie, obiad i kolację wcinać zwykłe jedzenie, a nie duże porcje adrenaliny xd). Także Kiara w moich oczach zdecydowanie punktuje :D Swoją drogą, gdyby jednak i Cahan, i Kiara wybrały się na spotkanie z L., to dzięki obecności Kiary mogłaby z tego powstać scena niemal rodem z komedii ;)
OdpowiedzUsuńJakie to wszystko magiczne… Cieszę się, że opisujesz ten świat tak szczegółowo, bo wyobrażanie sobie całego tego otoczenia czy to wokół Deirdre, czy Lennana (chlip, chlip, to niestety dwie różne strony, dwa różne światy ;<) jest takim cudownym doświadczeniem dla czytającego.
Oho, jak ładnie Deirdre opisała Lennana. Jak wcześniej darzyłam go sympatią (no bo on tak uroczo smutny, wrażliwy, ale jednocześnie opiekuńczy i trochę dumny), tak teraz wskazówka, wyznaczająca mój stosunek do L., przesuwa się nieco wyżej, powoli lądując gdzieś w okolicy „totalnego uwielbienia” i „zauroczenia postacią fikcyjną”. Deirdre, czemu mi to robisz? Chociaż, chwila, to nie twoja wina… w sumie to ja sama do tego doprowadziłam. A zamiast oskarżać Deirdre, to powinnam jej raczej współczuć. Jak na mój gust, to ona Lennanem już się odrobinkę zachwyciła, a na pewno on ją zaintrygował. Także nie chcę sobie nawet wyobrażać, co ona będzie przeżywać, jeśli ta fascynacja zacznie się rozwijać (a znając życie, i patrząc na to, jaki świetny z Lennana człek, nawet nie przyjmuję opcji, zgodnie z którą Deirdre Lennanem by się znudziła i generalnie uznała go za derenia, któremu nie warto poświęcać dłuższej chwili uwagi). Cóż, biedna Deirdre, biedny Lennan, głupia Teorainn, o!
Rany, tak bardzo nie mogę doczekać się tego ich kolejnego spotkania. Bo chociaż Lennan zarzeka się, że nie pójdzie, to ja mu tam nie wierzę. W końcu i tak nie ma niczego innego do roboty, więc niech chociaż się ruszy i trochę przewietrzy… a że przy okazji utnie sobie pogawędkę z Deirdre? To tym lepiej dla niego! W końcu musi wyjść do ludzi i przestać zadręczać się Laveną, bo ciężko jest funkcjonować, będąc smutnym smutasem. W ogóle mam wrażenie, że zwłaszcza na początku trochę ciężkawo przyjdzie im się porozumieć… bo jednak Deirdre, chcąc nie chcąc, ma w sobie jakąś cząstkę Blair, a Lennan, to Lennan, czyli chwilowo nieco znudzony życiem człeczek, który najchętniej albo zamknąłby się w swoim domu, albo wędrował samotnie po polach/lasach, a nie podejmował dyskusję z taką trochę upartą i niezwykle niezależną dziewczyną, jaką jest Deirdre. Także kto wie, czy zamiast fajerwerków i fanfar, nie będzie raczej małego pożaru :O
Pozdrawiam cieplutko <3
Mnie też zdecydowanie bliżej do Kiary niż do zbuntowanej Cahan, chociaż szczerze mówiąc zdecydowanie wolę tę drugą. Chyba dlatego, że po prostu ma ciekawsze życie.
UsuńLennan zdecydowanie zaintrygował Deirdre. Na pewno wywarł na nim większe wrażenie, niż ona na nim. Ale w sumie nie ma się co dziwić, bo taki pogrążony w smutku chłopak nie za bardzo zwraca uwagę na innych ludzi. I chyba nie jest tajemnicą, że ta znajomość rzeczywiście będzie się rozwijać, a Teorainn zdecydowanie wszystko utrudni.
Z tym porozumieniem wcale nie będzie aż tak ciężko, jak mogłoby się wydawać. No ale na pewno nie będą to też rozmowy, do jakich przywykła Deirdre na tych wszystkich przyjęciach matki albo Lennan, kiedy jeszcze miał przyjaciół. Tych dwoje zbyt wiele różni, by były to takie najzwyklejsze dla nich rozmowy.
Cześć, szukałam czegoś ciekawego do poczytania i znajoma podsunęła mi twoje opowiadanie, a ja po nadrobieniu tych pięciu rozdziałów rozumiem jej zachwyt. Sama go podzielam. To opowiadanie wciągnęło mnie bez reszty. Myślałam, że będę potrzebowała kilku dni, aby nadrobić zaległości, ale kiedy zaczęłam czytać, nie mogłam już przerwać.
OdpowiedzUsuńLosy Deirdre oraz Lennana niesamowicie mnie zaintrygowały. No, ale po kolei. Deidre... Co ja mogę o niej napisać? Bardzo spodobał mi się sposób w jaki ją kreujesz. Nie jest idealna - ewidentnie ma swoje wady i słabości. Niby pragnie się buntować, ale chyba nie ma aż takiej siły. Robi to po cichu, bardziej w myślach niż czynach. Z jednej stronie sprzeciwia się woli rodziców, a z drugiej wciąż jest im uległa. Faktycznie stanowi pośredniczkę między niesamowicie zbuntowaną, odważną Cahan, która dąży do wolności i samodzielności a Kiarą, która jest zawsze podporządkowana i posłuszna, ułożona, choć gdzieś tam w głębi duszy również ma jakaś nutkę marzyciela. Mimo wszystko nie sposób jej nie lubić. Ja ją lubię i w jakimś stopniu nawet mogłabym się z nią utożsamić. Niekiedy również chciałabym się zbuntować, powiedzieć co leży mi na sercu, ale koniec końców i tak gryzę się w język. Deirdre niekiedy zdobywa się na jakąś poważniejszy sprzeciw - tak, jak było w przypadku tych wypraw do lasu. Matka jej tego zabroniła, ale ona się nie ugięła, bo było to dla niej zbyt ważne. I dobrze! Gdyby posłuchała matki, nigdy nie spotkałaby Lennana. No właśnie.
Strasznie szkoda mi tego chłopaka. Złamane serce podobno mocno boli i to przez długi czas. Podobno, bo ja jeszcze tego nie doświadczyłam i mogę wypowiadać się tylko hipotetycznie. A on przecież miał całkiem poważne plany wobec swojej ukochanej. Przykro mi, że to nie wypaliło. I trochę obawiam się rozwoju jego znajomości z Deirdre. Dziewczyna w jakimś stopniu go zaintrygowała i jeżeli posunie się to dalej, to oboje znowu mogą cierpieć - a Lennan już raz cierpiał przez osobę z tej drugiej strony. To okrutne, że tej bariery nie da się w jakiś sposób przekroczyć, pokonać. Chociaż może się da? Mam taką nadzieję, że oni jakiś sposób na to znajdą.
Podoba mi się też relacja, jaka łączy chłopaka z jego braciszkiem. To bardzo urocze. W ogóle rodzina chłopaka jest takim trochę krzywym odbiciem rodziny dziewczyny. W jego przypadku wszyscy się wspierają, darzą się wielką miłością - u niej rządzą raczej takie sztywne zasady, a wszelkie uczucia są tłamszone. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie.
Co jeszcze? Jestem ciekawa, czy Lennan jednak posłucha dziewczyny i pojawi się w umówionym miejscu. Myślę, że raczej tak, bo nie bez powodu Deirdre tak często gości w jego myślach. Wygląda na to, że chłopak zainteresował się nią na tyle, że będzie chciał poznać ją lepiej. Wprost nie mogę się tego doczekać! Dlatego już teraz czekam na ciąg dalszy, a w międzyczasie zapraszam do siebie, jeżeli masz ochotę i chwilkę wolnego czasu.
http://nieobecne-jutro.blogspot.com/
Pozdrawiam!
Deirdre chyba chciałaby buntować się bardziej niż to robi i być taka jak Cahan, ale jej charakter jej na to nie pozwala. Zresztą myślę, że taki całkowity bunt nie byłby dla dziewczyny dobry. Zresztą i tak już robi wiele wbrew matce, bo Blair z pewnością nie jest zachwycona, że jej córka poluje na zwierzęta w lesie.
UsuńZ tym złamanym sercem to przeważnie jest tak, że jeśli nie ma się nic do roboty i mnóstwo czasu można poświęcić na rozmyślanie o przeszłości, jest o wiele gorzej. A Lennan zdecydowanie potrafi znaleźć chociaż chwilę każdego dnia, by pójść na samotny spacer czy położyć się w łóżku i nieustannie myśleć o Lavenie. To z pewnością mu nie służy. Gdyby miał więcej zajęć, może już zdążyłby zapomnieć o dawnej miłości.
O to mi właśnie chodziło - żeby rodzina Lennana była zupełnie inna niż rodzina Deirdre. Dziewczyna ma majątek, pozycję społeczną, mnóstwo adoratorów i szansę na świetne życie, za to Lennan we wszystkich tych aspektach jest raczej przeciętny, za to ma kochającą, ciepłą rodzinę. Ale rodzina Deirdre nie jest aż taka zła. Blair i Edan naprawdę kochają córkę i oczywiście z wzajemnością.
Bardzo się cieszę, że blog zyskał nowego czytelnika. Jestem ciekawa, kto polecił Ci to opowiadanie i bardzo mi miło, że ktoś uznał tę historię za godną polecenia. Na Twojego bloga oczywiście zajrzę, ale nie wiem, czy tak szybko, bo chwilowo mam problem z wolnym czasem.
Wiedziałam, że pomimo napiętej atmosfery, Lennan wywarł ogromne wrażenie na Deirdre. Zapamiętała każdy skrawek jego ciała. Myślę, że jakby ponownie się spotkali wszystko przebiegłoby zupełnie inaczej i kto wie, może to właśnie Deirdre stała się osobą, która wyciągnęłaby Lennana ze stanu rozpaczy? Sama zauważyła, że jest zamknięty w sobie chłopak, który bardzo cierpi. Nieważne, że pochodzą z zupełnie innych światów. Ona jest buntowniczką, a on całkowicie odbiega od norm panujących w ich czasach. Czy to nie jest znak? Wierzę, że ich spotkanie było zaplanowane z góry i na jednym się nie skończy. Ponadto dzięki temu rozdziałowi zrozumiałam, dlaczego Deirdre tak negatywnie zareagowała na Lennana. Chociaż poluje na sarny, nie chce, by zwierzę cierpiało podczas śmierci. Dla mnie ma za to naprawdę ogromny plus, gdyż nienawidzę znęcania się nad zwierzętami.
OdpowiedzUsuńKiara jest bardzo podobna do mnie. Niby marzycielka, ale wszystkie sprawy bierze zupełnie poważnie. Bez wątpienia nie patrzy na świat przez różowe okulary i z pewnością porządnie się zastanowi, nim podejmie jakąś decyzję. No i trzeba przyznać, że jest dość posłuszna. Zupełnie odwrotnie jest z naszą Cahan.
Lennan... jak można być tak smutnym człowiekiem? On chyba nie myśli poważnie o tym, że więcej nie pójdzie do lasu, prawda? Pewnie, że pójdzie! Może i Deirdre nie zrobiła na nim dobrego pierwszego wrażenia, ale człowiek z natury jest zbyt ciekawski, dlatego sądzę, że w głębi duszy Lennan chce jeszcze spotkać Deirdre. Ponadto musi w końcu otrząsnąć się po utracie Laveny i zacząć żyć od nowa. Rozumiem, że Lavena złamała mu serce, ale pora je wyleczyć. Wierzę, że pojawi się na spotkaniu z Deirdre i tym razem ich rozmowa przebiegnie zupełnie inaczej. Niech się nacieszy samą Deirdre, bo Cahan i Kiara już czatują na spotkanie haha xD
Czekam na nowość i pozdrawiam serdecznie <3.
Oboje wywarli na sobie wrażenie. Nie koniecznie takie, jakie zazwyczaj wywierają na sobie osoby w jakichś opowiadaniach z wątkiem miłosnym, ale na pewno ta dwójka nie jest w stanie tak po prostu o sobie zapomnieć.
UsuńMnie Kiara trochę denerwuje tą swoją wieczną poprawnością, ale z drugiej strony sama jestem do niej podobna. I myślę, że wiele osób także. Mimo tego, że stosowanie się do wszystkich reguł może się wydawać nudne, to jednak bardzo ułatwia życie.
Lennan do lasu pójdzie na pewno, bo uwielbia tam spacerować. Pytanie tylko, czy będzie się trzymał z dala od Teorainn. Ale Deirdre jest bardzo uparta i nawet jeśli chłopak nie przyjdzie na pierwsze spotkanie, dziewczyna na pewno będzie go oczekiwać w kolejnych dniach. Za bardzo ciekawi ją "druga strona", by tak po prostu odpuściła.
W tym rozdziale zaciekawiło mnie to, że przedstawiłaś opinie o spotkaniu dwójki bohaterów z perspektywy każdego z nich. Widać wyraźnie, że Lennan jest nieco przerażony, mimo że starał się zrazić do siebie Deirdre, nie udało mu się. I zapewne boi się, że spotka go przykre rozczarowanie, gdy zaprzyjaźni się z dziewczyną - w końcu granica jest nie do pokonania. Choć nie ukrywam, iż mam nadzieję, że prędzej czy później uda się im ją przekroczyć! Ogólnie fascynuje mnie motyw Teorainn. Nie wiem, jak wpadłaś na taki pomysł, ale wiem jedno - był genialny!
OdpowiedzUsuńDeirdre jest za to niesamowicie zaciekawiona Lennanem i chce dowiedzieć się jak najwięcej o życiu po drugiej stronie. W sumie wcale jej się nie dziwię, osobiście lubię wiedzieć jak najwięcej i gdyby więc nadarzyła się okazja do poznania nieznanego, z pewnością bym z niej skorzystała.
Liczę tylko na to, że rodzice dziewczyny nie dowiedzą się o tym, że zapuszcza się aż tak głęboko w lesie, wtedy nabawiłaby się niezłych kłopotów. Póki co nie zapowiada się na to, by matka jej odpuściła - zwłaszcza, że już i tak poszła na kompromis i pozwala córce polować.
Braciszek Lennana to takie kochane stworzenie. Naprawdę się rozczulam, kiedy wyobrażam sobie ich rozmowy!
Nie wydaje mi się, by odkrycie tajemnicy przed przyjaciółkami Deirdre było dobrym posunięciem. Choć obie dziewczyny są oddanymi koleżankami, kto wie, czy Lavena z czasem nie wytrzyma presji i wyjawi prawdę np. przed matką Deirdre? Oby nic takiego się nie stało...
Rozdział naprawdę ciekawy, dobrze napisany! Pozdrawiam!
Wybrałam narrację 3-os, żeby móc swobodnie poruszać się pomiędzy dwiema krainami i opisywać wszystkie zdarzenia z perspektywy różnych osób. Nie mogłam się więc powstrzymać ze skorzystania z możliwości przedstawienia wszystkiego z dwóch perspektyw.
UsuńNie pamiętam do końca, jak na to wpadłam, ale wiem, że zaczęło się od banalnej bajki wysłanej na konkurs opowiadań po angielsku kilka lat temu. Cała historia zajmowała wtedy jedynie dwie strony, a potem ewoluowała w 41 rozdziałów.
Myślę, że spotykanie się z chłopakiem z drugiej strony mogłoby rzeczywiście zezłościć Blair, ale Deirdre nie musiałaby się obawiać jakichś większych konsekwencji. Lennan może i jest niżej urodzony, a interesowanie się drugą stroną nie jest dobrze postrzegane, ale dzięki Teorainn chłopak jest "nieszkodliwy", bo nie ma szans na bliższy kontakt z Deirdre.
Kiara jest za bardzo lojalna, żeby powiedzieć cokolwiek Blair. Mimo tej swojej poprawności i przestrzegania zasad, jest naprawdę dobrą przyjaciółką.
Na początek chciałam Cię bardzo przeprosić, że zjawiam się dopiero teraz. Wstyd, bo rozdział przeczytałam praktycznie w dniu dodania, a z komentarzem zalegam prawie miesiąc. No, ale sesja chyba wszystko wyjaśnia xD
OdpowiedzUsuńCo mogę powiedzieć o rozdziale... Na pewno był spokojny, ale to mi nie przeszkadza. Podoba mi się to, że dokładnie wszystko opisujesz, bo dzięki temu czuję się jakbym była tam razem z bohaterami i wszystko widziała własnymi oczami. Tylko, że czytając ten rozdział odniosłam wrażenie, że tych opisów uczuć i reakcji Lennana na Deirdre było mimo wszystko troszkę za dużo. Wolałabym chyba trochę mniej wiedzieć, a więcej się domyślić. Napisałaś mi kiedyś, że w swoim opowiadaniu za wiele wyjawiam i nie daję czytelnikowi pola do popisu, w sensie, że podaję wszystko na tacy. I tutaj miałam wrażenie, że zrobiłaś coś podobnego.
"– Czy dzisiaj znów jest coś…coś, co trzeba… uprzątnąć?
– Byłabym wdzięczna. Leży na stole. " - Bardzo podobał mi się ten fragment;D Rozbawił mnie, bo wyobraziłam sobie taką nieśmiałą służącą i jej wymowne spojrzenie;D Poza tym śmieszy mnie, że temat polowań przed D jest takim tematem tabu, że nawet gdy nie ma świadków rozmowa jest zakodowana.
Mimo tej mojej wcześniejszej uwagi rozdział bardzo mi się podobał;) Sporo się dowiedzieliśmy, sporo nowych faktów wyszło na jaw no i przede wszystkim... rozbudziłaś ciekawość odnośnie znaczenia tego imienia. Szukałam nawet w Googlach, ale nie ma nic o tym xD Będziesz zmyslać? :D
Pozdrawiam! ;*
Dziś już raczej nie nadrobię 6-tego, za co przepraszam, ale jutro egzamin i pasowałoby przysiąść do nauki. Ale obiecuję, że przybędę z mniejszym opóźnieniem niż tutaj!
A Ciebie zapraszam na nowy do mnie jeśli masz czas i ochotę;)
Ja u Ciebie też komentuję zazwyczaj bardzo późno, więc naprawdę nie masz za co przepraszać :))
UsuńSzczerze mówiąc w Twoim opowiadaniu zwróciłam uwagę na to zbytnie wykładanie wszystkiego "na tacy" właśnie dlatego, że mnie samej ktoś kiedyś zwrócił na to uwagę. Staram się nad tym pracować, ale całkiem możliwe, że nie zawsze mi to wychodzi, dlatego pewnie masz rację.
Służącej było po prostu głupio wprost zapytać o martwe zwierzę. Może i rodzice Deirdre przyzwyczaili się do tego, że ich córka poluje, ale większości ludzi to coś naprawdę nietypowego, dla służącej również.
Znaczenia wszystkich imion można znaleźć w googlach na stronach poświęconych kulturze celtyckiej. Nie będę zmyślać ;p. W ogóle zachęcam do zajrzenia do "uzupełnień" - tam masz podane znaczenia wszystkich imion.
To niesamowite jak jedno spotkanie może wpłynąć na zachowanie bohaterów. Powiem szczerze, że cieszę się, że powodem dla którego nie mogą przestać o sobie myśleć wcale nie jest winą strzał Amora, jak to bywa w opowiadaniach, ale zwykła zdrowa ciekawość.
OdpowiedzUsuńZacznę jednak od Lennana. Pomimo jego podejścia jeśli chodzi o mieszkańców z drugiej części ich świata, nie sądzę aby oparł się pokusie. Nawet jeśli nie zjawi się na umówionym pierwszym spotkaniu, to jednak sądzę, że nie zmarnuje takiej szansy i wkrótce zacznie wracać do miejsca, gdzie spotkał Deirdre.
Zastanawiam się, czy pod przykryciem troski o Aidana, kłamstwo na temat wyprawy do lasu, nie było też lekko samolubne. Gdyby Lennan zdecydował się, spotkać Deirdre, czy nie wolałby zachować tego tylko dla siebie?
Co innego myślę w przypadku naszej głównej bohaterki. Widać, że nie mogła utrzymać języka za zębami i musiała podzielić się z kimś swoją przygodą. Sądząc po reakcji Cahan oraz Kiary (nawet Kiary!) Dziewczyny są niesłychanie zaciekawione mieszkańcami Mór, a Deirdre dzieląc się z nimi swoją przygodą tylko otworzyła im drogę, na poznanie drugiej strony.
Nawet nie wyobrażam sobie jak wściekła byłaby Blair, gdyby dowiedziała się, że jej córka poznała kogoś takiego. Nie dość, że z tamtej strony to jeszcze z niższej klasy. Toż to byłby skandal! :)
Bardzo ciekawe prowadzisz tą historię ;) Podoba mi się ;)
Pozdrawiam :*