niedziela, 20 września 2015

(?) Bonus: "Piesek"

Tak, jak wspominałam, jako mały przerywnik wstawiam pracę, która ostatnio otrzymała wyróżnienie w konkursie.
Wydaje mi się, że nadrobiłam dzisiaj wszystkie zaległości na Waszych blogach. Jeśli u kogoś nie pojawił się mój komentarz, niech śmiało upomni się pod postem, bo to oznacza, że przez nieuwagę kogoś przeoczyłam, a nie chciałabym tego ;))




Piesek
            Stała na środku polany i obserwowała Kajtka goniącego czerwoną piłkę. To była jego ulubiona zabawa i mógłby biegać tak w nieskończoność, co chwilę wracając z zabawką w zębach i spojrzeniem swoich wielkich oczu prosząc, by po raz kolejny mu ją rzucić. Najlepiej jak najdalej.
            Zamachnęła się i po raz kolejny czerwona piłeczka poszybowała w powietrzu, a Kajtek, radośnie podskakując, zaczął ją gonić, nim jeszcze zdążyła opaść. W tym momencie dziewczyna odwróciła wzrok i dostrzegła starszego mężczyznę, który rozglądał się dookoła z wyrazem zagubienia w oczach. W jednej ręce ściskał czarną smycz, drugą nieporadnie drapał się po głowie. Wyglądał zwyczajnie w beżowym, długim i nieco poprzecieranym płaszczu oraz czarnych, prostych spodniach.
            Z początku nie zamierzała zwracać na niego szczególnej uwagi i powróciła do obserwowania podskakującego radośnie Kajtka. Staruszek jednak zmierzał w jej kierunku i po chwili stało się jasne, że zamierza się odezwać.
            – Przepraszam – zagadnął nieśmiało, wciąż drapiąc się po głowie. – Czy widziała może pani mojego pieska?
            Pokręciła przecząco głową i mimowolnie zaczęła się rozglądać dookoła, próbując wypatrzyć wśród gęstej trawy długie kudły czy szpiczaste uszy. Na polanie znajdował się jednak tylko Kajtek i jego czerwona piłeczka.
            – Lubi biegać samopas ten mój piesek – dodał mężczyzna, wciąż kręcąc głową na boki.
            – A jaki to piesek? – zapytała, z jakiegoś powodu pragnąc przyczynić się do odnalezienia pupila. – I jak się wabi?
            – Nie wabi się wcale. To po prostu Piesek. Zawsze mi się to podobało. Nie jakiś Max czy Łatek tylko mój Piesek. To taki zwykły, szary kundelek, wie pani, taki nieduży. Trochę kuleje na prawą łapę, od zawsze. Jest bardzo przyjacielski i od razu podbiega do ludzi, żeby go głaskać. Ale czasami za bardzo się oddala. Bo wie pani, mój Piesek lubi biegać samopas…
            Pokiwała głową i próbowała sobie przypomnieć, czy gdzieś po drodze nie mignął jej przypadkiem szary kundelek. Mężczyzna wyglądał na naprawdę zaniepokojonego, choć jeśli jego pupilowi rzeczywiście często zdarzało się oddalać, nie miał powodów do zmartwień. Tymczasem Kajtek podbiegł, ściskając w zębach nieco obślinioną piłeczkę. Rzuciła mu ją bardzo daleko, a on zerwał się do biegu.
            – Wie pani, Piesek to cały mój świat. Jakiś czas temu umarła mi żona. Spędziliśmy razem czterdzieści lat. Rzadko się kłóciliśmy i bardzo ją kochałem. Do tej pory nie znałem samotności, nie potrafiłem sobie wyobrazić, jak to będzie budzić się rano bez nikogo. Wcale nie najgorszy był pogrzeb. Nawet nie chciałem, żeby się kończył, bo bałem się wrócić do domu. Tyle lat z żoną, rozumie pani, zawsze ktoś obok. Zdałem sobie sprawę, że bez niej nie mam już nikogo, że właściwie nie mam po co żyć. Nie wiem, czy w ogóle ruszałbym się z domu, ale wtedy spotkałem Pieska. Błąkał się na ulicy taki biedny, zaniedbany. Nawet na brzuchu miał kilka małych sopli przyczepionych do sierści, tak było zimno. Wziąłem go na ręce, wymyłem, opatrzyłem łapę, bo już wtedy kulał. Upłynął mi na tym cały wieczór, którego tak się obawiałem. I Piesek wcale się mnie nie bał, tylko polizał po twarzy, a potem pozwalał się głaskać. I kiedy rano się obudziłem, wcale nie byłem sam. Piesek leżał obok, był taki ciepły i radosny i od razu chciał iść na spacer.
            Na chwilę zamilkł i także zaczął obserwować Kajtka. Kajtek zdecydowanie różnił się od Pieska. Był dużym, rasowym psem rasy golden retriver, w dodatku z hodowli.
            – Odnaleźliśmy się z Pieskiem w najlepszym momencie. On potrzebował kogoś, kto się nim zaopiekuje, a ja kogoś, kto będzie przy mnie. Od tamtej pory chodzimy na długie spacery. Pół dnia mi upływa na chodzeniu z Pieskiem na łąkę czy do lasu. Bo co można robić, rozumie pani. Człowiek stary, już na emeryturze, w domu nikt nie czeka, to lepiej z Pieskiem pójść na długi spacer, żeby się wyszalał i miał trochę radości z życia. Szczególnie po tym co przeszedł…
            – Pewnie gdzieś się tu kręci – odezwała się w końcu, czując powoli narastający niepokój. Z jakiegoś powodu bardzo przejęła się losem szarego kundelka, choć rozsądek podpowiadał jej, że nic złego nie mogło się mu stać. Rozczulił ją jednak widok mężczyzny kurczowo zaciskającego palce na smyczy. – Piesku! – zawołała. Staruszek jej zawtórował.
            – Dzisiaj chyba za bardzo się oddalił. Ogromnie się o niego martwię. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby go zabrakło, rozumie pani. Wtedy już w ogóle nie miałbym nikogo. I nie miałbym po co wychodzić z domu, w ogóle niewiele by było sensu w tym moim życiu. Wtedy to już tylko usiąść i czekać na śmierć. Życie w samotności jest naprawdę okropne, mówię pani.     
Niewiele wiedziała o samotności, bo do niedawna mieszkała z rodziną, a kiedy zdecydowała się wyjechać na studia do innego miasta, wynajęła kawalerkę wraz z przyjaciółką. Nigdy nie musiała budzić się w pustym domu czy przebywać dłuższy czas sama ze sobą, dlatego ograniczyła się jedynie do uprzejmego skinięcia głową, jakby rzeczywiście orientowała się w temacie.
            – Nie powinienem pozwalać mu tak biegać. Za bardzo się o niego wtedy boję, rozumie pani, że pod samochód wpadnie albo drogę zgubi, jeśli za daleko pobiegnie. To bardzo mądre zwierzę i zawsze wraca, ale i tak strach jest. No ale przecież nie mógłbym go ciągle trzymać na smyczy. Też mu się należy coś od życia, a ja uwielbiam patrzeć, jak on się cieszy. Wie pani, mój Piesek to prawie jak ten tutaj – wskazał głową na Kajtka, który po raz kolejny próbował dogonić piłeczkę. – Tak samo radosny, zawsze pełen energii. I też szczęśliwy. Tak sądzę. Mam nadzieję, że Piesek jest szczęśliwy. Zawsze się staram, żeby niczego mu nie brakowało. Rozmawiam ze sprzedawcami w zoologicznych, żeby mi doradzili, jaką karmę kupować, jakie przekąski najbardziej się Pieskowi spodobają. Bo nie powinien dostawać tylko jednej, najtańszej karmy, rozumie pani. Człowiek też by zwariował, gdyby codziennie jadł to samo. I jak wtedy Piesek miałby być szczęśliwy?
            – Musi pan go bardzo kochać…
            – Najbardziej na świecie. Nie mam już nikogo innego do kochania, więc muszę go kochać za wszystkich. Mój Piesek jest całym światem. I kto by pomyślał, że taki zwykły szary kundelek… Ale jest coś uroczego w takich kundelkach, wie pani? Nierasowe po prostu mają taki swój szczególny charakter.
            Gdziekolwiek pobiegł Piesek, wciąż nie dało się go dostrzec ani na polanie, ani na pobliskich chodnikach. Staruszek zaczął nerwowo wymachiwać smyczą i ze zniecierpliwieniem przebierać nogami. Rzeczywiście, minęło już trochę czasu, a po Piesku nadal nie było śladu.
            – Ech, oszaleję przez tego mojego Pieska. Żeby tak mi się kazać martwić…
            Mężczyzna mruczał coś jeszcze pod nosem, ale dziewczyna nie była w stanie rozróżnić poszczególnych słów. Tymczasem w ich stronę zaczął zmierzać kolejny człowiek, tym razem w wieku około czterdziestu lat.
            – Panie Henryku, znowu mi pan zniknął. No jak tak można! – wykrzyknął w stronę staruszka.
            – Musiałem pójść poszukać Pieska. Znowu gdzieś biega…
            – Na pewno czeka pod domem jak zawsze.
            – Och, to bardzo możliwe – pokiwał głową staruszek i wyraźnie się ożywił. Radość zabłysła w jego okolonych zmarszczkami oczach. – Taki mądry jest ten mój Piesek! Zawsze potrafi wrócić, jeśli go stracę z oczu.
            Żwawym krokiem ruszył przed siebie, a tymczasem młodszy mężczyzna jeszcze dłuższy czas stał w miejscu. Odezwał się dopiero, kiedy stało się jasne, że staruszek nie będzie w stanie go usłyszeć.
            – Mam nadzieję, że nie sprawił pani dużych problemów.
            – Nie – machnęła ręką. – Po prostu pytał, czy nie widziałam jego psa. Trochę mi o nim opowiedział.
            – No tak, ten pies… Był dla pana Henryka całym światem, odkąd umarła mu żona.
            – „Był”?
            – Tak, zdechł jakiś czas temu. Wybiegł na ulicę i przejechał go samochód. Pan Henryk jest już stary i nie zawsze wszystkiego świadomy. Zapomina, że już nie ma psa. Upiera się, żeby chodzić ze smyczą w ręku i go szukać. Codziennie zagaduje ludzi i błąka się po okolicy. Najgorzej, kiedy wymknie się z domu niepostrzeżenie, tak jak dzisiaj.
            – Ale jak to? To ten pies nie żyje? – Z niepokojem obserwowała oddalającą się sylwetkę pana Henryka. Znów rozglądał się dookoła, machając smyczą i po raz kolejny drapiąc się po głowie. Bez pupila u boku wydawał się wybrakowany. – A czy ktoś nie powinien go uświadomić, że Pieska już nie ma?
            – Po co? A czy wtedy jego życie będzie miało jeszcze jakikolwiek sens? Opieka nad Pieskiem to jego jedyny cel.
            Nie odpowiedziała, a mężczyzna skinął jej głową na pożegnanie i powoli ruszył za panem Henrykiem. Wydawało jej się, że widzi, jak staruszek zatrzymuje się przy napotkanej po drodze matce z dzieckiem i wypowiada znane jej już dobrze słowa.
            „Widziała gdzieś pani mojego Pieska? Taki szary kundelek. Lubi biegać samopas ten mój Piesek…”

            

27 komentarzy:

  1. Jesteś genialna. Serio. Masz naprawdę ogromny talent i mam nadzieję, że doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Ta praca zasługuje nie tylko na wyróżnienie, a na nagrodę główną.
    Nie często się wzruszam podczas czytania czegokolwiek (ostatnio chyba przy lekturze kolejnej książki Freya "Mój przyjaciel Leonard"). W każdym razie chcę powiedzieć, że dokonałaś czegoś niezwykłego, skoro w moim oku zakręciła się łezka. No, ale ja tam mam, że najbardziej boli mnie cierpienie zwierząt i ludzi, którzy te zwierzęta kochają tak wielką miłością tak jak ten pan.
    Zaczęło się tak całkiem sympatycznie, bo mamy dziewczynę, która obserwuje beztroskie zabawy swojego zwierzaka. Potem pojawił się starszy pan poszukujący swojego ukochanego psa, który pomógł mu przezwyciężyć rozpacz i samotność po śmierci żony. Już sam ten fakt mocno ścisnął moje serce. Bo to takie realne. Pokazuje, że nawet wśród ludzi, w jednej chwili możemy stać się tak cholernie samotni. Zwłaszcza, kiedy przy naszym boku nagle zabraknie bliskiej nam osoby.
    To wręcz okrutne, jednak bardzo życiowe.
    Poza tym zestawiłaś ze sobą mocno kontrastowe postaci. Młodą dziewczynę, która nigdy nie doświadczyła w swoim życiu samotności ani poważniejszych tragedii, ze starszym panem, który jest opuszczony przez wszystkim, stracił żonę, a jedynie pies, którym postanowił się zająć dotrzymuje mu towarzystwa.
    Jak tak myślę to nawet psami się różnią, bo zwierzak dziewczyny jest rasowy, z hodowli i podobnie jak jego właścicielka nie doświadczył w swoim wiele złego w przeciwieństwie do kundelka, które odnalazł pan Henryk.
    Co do tego mężczyzny, który opiekuje się staruszkiem... W pierwszej chwili miałam mu za złe, że tak kłamie. Nie powinien okłamywać Henryka. Mógł mu to jakoś łagodnie powiedzieć, może zaproponować opiekę nad innym zwierzakiem... Wiem, to akurat może zabrzmieć okrutnie z mojej strony, ale gdy ja musiałam pożegnać się z moim psem, to bez obecności drugiego byłoby mi bardzo ciężko. A tak jednak mimowolnie musisz zająć się tym drugim, bo on ciebie też potrzebuje. Może w przypadku pana Henryka ta metoda też by zadziałała.
    Dopiero potem dotarł do mnie również sens takiego postępowania. Staruszek jednak mocno kochał tego psa. Przelał na niego całą swoją miłość i mógłby zwyczajnie zamknąć się w sobie, załamać, straciłby wszelką radość życia.
    Jednak jest mi tak cholernie smutno, gdy pomyślę, że on ciągle ma nadzieję na powrót ukochanego zwierzaka i tak chodzi, szuka go, wypytuje ludzi i bardzo się martwi... Nie wiem. Dla mnie taka ciągła niepewność jest potworną niesprawiedliwością, choć rozumiem też dlaczego ten mężczyzna nie chciał zdradzać prawdy Henrykowi...
    Eh, popadłam w jakiś strasznie melancholijny nastrój.
    Chyba nie mam nic więcej do dodania. Grzecznie poczekam na kolejne twoje dzieła - czy to takie pojedyncze, czy w formie nowego rozdziały... No czekam.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Miałam nadzieję, że to opowiadanie zdoła kogoś wzruszyć i cieszę się, że mi się to udało.
      Do napisania tego opowiadania zainspirował mnie pewien pan, który naprawdę któregoś dnia szukał swojego psa i pytał o niego ludzi. Nie wiem czemu, ale z jakiegoś powodu to mnie poruszyło, chociaż pies pewnie żył i miał się dobrze. Zastanowiłam się jednak, co by było, gdyby się nie znalazł albo gdyby ten pies zdechł i tak powstała historia.
      Nie mogłabym pozwolić panu Henrykowi na świadomość, że jego pieska nie ma, bo wtedy jego życie całkowicie straciłoby sens. Zresztą pan Henryk wie, że Piesek zdechł. Ma problemy z pamięcią i widocznie kwestia śmierci pupila jest akurat czymś, o czym nie chce sobie przypominać

      Usuń
  2. Czemu ja nie potrafi tak pisać ? Mój styl pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Fajnie że ktoś taki jak ty pisze coś na poważnie i wie że robi to dobrze. Już trochę blogów w życiu przejrzałam i większość opowiadań jest pisana byle jak, jednak ty reprezentujesz całkiem coś innego niż większość blogerów z którymi się spotkałam.
    Oby trak dalej :)

    http://take-a-pencil-and-draw-world-of-races.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Absolutnie się nie dziwię, że dostałaś wyróżnienie za to opowiadanie. Prawda jest taka, że skończyłam czytać ze łzami w oczach, a rzadko kiedy płaczę przy czytaniu. Tutaj jednak nie mogłam się nie rozkleić. Tako cudownie opisałaś miłość pana Henryka do Pieska, jego przywiązanie, nowy cel w życiu, jakim stało się opieka nad zbłąkanym, bezpańskim zwierzęciem. Odnalezienie Pieska sprawiło, że łatwiej było mu znieść odejście żony, znowu nie budził się sam i miał dla kogo żyć. Jego troska i uczucie do czworonoga były wręcz namacalne. Domyślałam się jednak finału tego historii. Że tak naprawdę pan Henryk nie wie, że już nigdy nie usłyszy szczekania Pieska, że nie ma komu kupić nowej karmy. Mimo tego, że spodziewałam się zakończenia, i tak informacja o śmierci tego psa autentycznie mnie zabolała. To niesprawiedliwe, że człowiek, który już swoje przeszedł, musiał dostać kolejne uderzenie od losu. I absolutnie mnie nie dziwi, że jego opiekun nie odważył się mu powiedzieć, że chodzenie po parku ze smyczą nie ma już sensu, bo Piesek już nie wróci. Też nie miałabym serca wyjawić panu Henrykowi prawdę, nie kiedy ma siłę chodzić i pytać innych ludzi, kiedy dalej uważa, że ma ukochanego psa przy sobie... Jest mi o tyle bardziej smutno, że sama niecałe dwa miesiące temu straciłam ukochanego psa. Był ze mną przez 10 lat i tak bardzo przyzwyczaiłam się do jego obecności, że trudno mi teraz przywyknąć do faktu, że po powrocie do domu nie wita mnie merdający ogon, a w nocy nie słyszę jego donośnego szczekania, kiedy złościł się na plątające się w pobliżu koty. Prawdą jest, że zwierzęta bywają naszymi najlepszymi przyjaciółmi i to nie odnosi się tylko do psów. Ja sama nie wyobrażam sobie domu bez pupila (dlatego podwójnie się cieszę, że mam jeszcze ukochaną kotkę).
    Kochana, jesteś cudowna, piszesz fantastycznie i naprawdę się cieszę, że jestem Twoją czytelniczką.
    Pozdrawiam,
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama mam psa od 12 lat i chociaż nie troszczę się o niego aż w takim stopniu jak pan Henryk, to nie wyobrażam sobie, że mogłoby go zabraknąć. Tym bardziej, że towarzyszył mi przez większość mojego dotychczasowego życia. Masz rację, że zwierzęta mogą być świetnymi przyjaciółmi. Chociażby jakimś cudem potrafią wyczuć, kiedy ma się zły humor, podejść i trącić łbem i w ten sposób skłonić do uśmiechu.

      Usuń
  4. Nie dziwię się, że dostałaś wyróżnienie. Piękne ! *_*

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę piękne opowiadanie. Takie proste, ale tak realistyczne. Można by rzec, że poruszające. Genialnie udało Ci się uchwycić tę krótką historie w słowach. Jak najbardziej zasłużyłaś na nagrodę za nie! Co prawda nie uroniłam przy nim żadnej łzy, ale i tak uważam je za wzruszające.
    Zaskakujące jest, jak człowiek potrafi przywiązać się do swojego pupila. Jednocześnie jednak piękne. Mimo to przykro robi się na sercu, kiedy człowiek czyta o staruszku, który najpierw stracił żonę, a potem jeszcze psa, który ukoił ból po śmierci swojej towarzyszki. Jedynym pocieszeniem w tej całej historii jest to, że mimo wszystko ten pan zaznaje momenty szczęścia. Nieświadomość czasem okazuje się wybawieniem.
    Nie przedłużając - cudowne opowiadanie! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, nie oczekiwałam, że wszyscy będą płakać, liczyłam tylko na to, że kogoś to wzruszy, ale skoro ty też uważasz tą historię za poruszającą, to efekt uznaję za osiągnięty :))
      Pies to nie człowiek, porozmawiać się z nim nie da, można najwyżej chodzić na spacery, bawić się z nim i głaskać, ale mimo wszystko jest coś cudownego w posiadaniu psa i trudno się pogodzić z jego stratą. Zresztą w przypadku innych zwierząt jest podobnie.

      Usuń
  6. Bardzo ładna ta miniaturka :) Nie dziwię się, że dostała wyróżnienie ;)
    Ach, ten staruszek... z początku myślałam, że naprawdę szuka swojego Pieska, a że jest staruszkiem, to takie osoby zawsze mają pretekst, żeby porozmawiać. A tu proszę, Piesek zdechł, a on nie ma tej świadomości. Ach, pod koniec czytania aż westchnęłam, żałując tego staruszka.

    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można powiedzieć, że masz dużo racji, bo pan Henryk rzeczywiście szukał Pieska i chętnie rozmawiał o nim z innymi ludźmi. Piesek to naprawdę było całe jego życie, więc lubił mówić nawet obcym ludziom o wszystkim, co dla Pieska robił i jak spędzał z nim czas. Dlatego właśnie nie chciał pamiętać o śmierci pupila, a jego opiekun nie chciał go uświadamiać, bo wtedy życie nie miałoby dla niego żadnego sensu.

      Usuń
  7. Piękna historia!
    Wybrałaś realistyczny temat, prawdziwy problem z jakim boryka sie mnóstwo samotnych, starszych osób.
    Gdy pan Henryk zaczął opowiadać najpierw o swojej żonie, a następnie o Piesku, który był przy nim w ciężkich,jeśli nie w najcięższych chwilach, w oczach miałam łzy. Co prawda jestem typem osoby, która łatwo się wzrusza i silnie przeżywam emocje bohaterów(zarówno książkowych jak i filmowych).
    To
    opowiadanie jest wzruszające, ale ponad to posiada w sobie ważną widomość, której wiele młodych osób nie jest w stanie zrozumieć. Samotność to najgorsza rzecz jaka może przytrafić sie istocie żyjącej (człowiekowi jak i zwierzęciu)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak wspomniałam w którymś z powyższych komentarzy, do tej historii zainspirował mnie pan szukający psa, którego miałam okazję spotkać któregoś dnia. Nawet zapożyczyłam od niego słowa "widziała pani mojego pieska? lubi biegać samopas ten mój piesek".
      Masz rację, życie w samotności jest naprawdę okropne. Kiedy ma się przy sobie przyjaciół czy rodzinę, żaden problem nie jest aż taki straszny, a kiedy jest się tylko z samym sobą, nawet drobnostka może człowieka przytłoczyć.

      Usuń
  8. Działa na emocje, nie da sie ukryć. Co prawda jest trochę powtórzeń i tk nie tylko samego Pieska, co pewnie było zamierzone, ale oprócz tego... Naprawdę majstersztyk. Miłość staruszka do zwierzaka, który stał sie dla niego jedyna podpora, jest niezniszczalna. Dopóki wierzy, ze pies sie znajdzie, ma sile do zycia. I wlasnie w takich przypadkach zaprzestanie prób powodzenia mu prawdy, w która i tak bie jest w stanie uwierzyć, uważam za całkowicie uzasadnione... Ach, biedny mężczyzna. Ale przynajmniej zaznał w życiu prawdziwej miłości co najmniej od dwóch istot, i sam kochał je równie mocno... Z pewnoscia zasłużyłaś na wyróżnienie w konkursie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio są jakieś powtórzenia? Sprawdzałam to tyle razy, że naprawdę jestem zdziwiona. Ale to chyba kolejny dowód na to, że autor często ma problem z wychwyceniem swoich własnych błędów.
      Gdyby pan Henryk dowiedział się o śmierci Pieska rzeczywiście szybko pewnie sam by umarł. Nic już by go nie trzymało na tym świecie.

      Usuń
  9. Właściwie nie wiem co powiedzieć...
    To było takie... prawdziwe. Prawdziwe i smutne. Świetnie napisane.

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże, jakie to było smutne. Tak niezwykle życiowe i po prostu piękne. Wyróżnienie jak najbardziej zasłużone. Nie umiem sklecić porządnego zdania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że to, że nie umiesz powiedzieć nic więcej po przeczytaniu tego opowiadania, jest dla mnie ogromnym komplementem :))

      Usuń
  11. Strasznie oddziałuje na emocje. Kiedy czytałam, to na przemian odczuwałam smutek, współczucie, wzruszenie. Uwielbiam psy i zawsze z niezwykła radością czytam o takich cudownych relacjach łączących pieski z ich właścicielami, jak właśnie ta łącząca pana Henryka i jego Pieska. To naprawdę piękne i niesamowite, że obecność Pieska pozwoliła mu przetrwać najgorszy okres, że dzięki Pieskowi uzyskał nowy cel w życiu i że zyskał oddanego towarzysza. Czas po śmierci żony był z pewnością czymś okropnym, bo po wielu latach wspólnego życia pan Henryk został sam. Dzięki Pieskowi jednak odzyskał chęć do życia, musiał na co dzień opiekować się zwierzęciem, a więc i nie miał za wiele czasu, żeby rozpamiętywać przeszłość. To w jaki sposób pan Henryk przywiązał się do Pieska, a Piesek do niego, było magiczne. Taki bezpański kundelek, który z pewnością wiele wycierpiał, zyskał opiekuna z prawdziwego zdarzenia, który obdarzył go bezwarunkową miłością. Tym bardziej, po tym jak pan Henryk opisał swoje przywiązanie do Pieska, boli świadomość, że został okłamany, że tak naprawdę Pieska nie ma. Ale rozumiem motywy, jakie stoją za tym kłamstwem – pan Henryk bardzo ciężko przeżyłby taką wiadomość, w jego wieku mogłoby się to skończyć załamaniem i śmiercią, bo dopóki wierzył w to, że znajdzie Pieska, miał jakiś cel, do czegoś podążał, a gdyby poznał prawdę, przede wszystkim byłby to dla niego szok, popadłby w silne załamanie (znów zostałby sam), a i straciłby motywację do dalszej walki. To z pewnością nie skończyłoby się dla niego dobrze :(
    Fajny jest ten kontrast między Kajtkiem i jego właścicielką (wychuchany rasowy piesek i młoda dziewczyna, a doświadczony pan Henryk i jego bezdomny kundelek).
    Naprawdę świetne jest ta historia. Super, że wrzuciłaś je tutaj :)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piesek pomógł panu Henrykowi podnieść się po stracie żony i drugiego takiego "upadku" mógłby już p. H. nie przeżyć. Z żoną był całe życie, potem musiał całą swoją miłość i tęsknotę za żoną przelać na zwierzę i może właśnie ze strachu przed samotnością aż tak bardzo przywiązał się do tego kundelka. Wraz ze świadomością o śmierci Pieska straciły wszystko.

      Usuń
  12. Cześć, pamiętasz jeszcze Gatito? Trochę mnie nie było, ale musiałam zrobić sobie sporą przerwę i mimo iż nie zamierzałam wracać do blogów, to jestem z powrotem, hehe. ;d

    Nareszcie Deirdre i Lennan zaczęli się widywać. Jestem tylko ciekawa, jak długo dadzą radę. No owszem, na razie wszystko wygląda pięknie ładnie, ale skoro tak dobrze się dogadują, to to może nie skończyć się na przyjaźni, a nawet jeśli by miało, to kurcze... tak dziwnie, że mogą chodzić tylko wzdłuż granicy, nic innego nie mogą razem robić. Nie wiem, ale wydaje mi się, że z czasem zacznie im to mocno przeszkadzać. :D Nie lubię, gdy koło Der kręci się ten Oisin. :/ I jak mogła zgodzić się na małżeństwo z nim? Co z tego, że nie spotkała nikogo innego, ale kurcze.. nie lepiej już być samą niż z kimś, kogo się nie kocha? Przecież taki związek okaże się męczący dla nich oboje. Ale tak samo denerwuje mnie ta laska przy Lennanie. :/ Co ona sobie myśli? Nie ma prawa go rozkochiwać w sobie! Hahah, mam nadzieję, że on do niej nic nie poczuje i nie oświadczy się, bo kurcze... po drugiej stronie przecież jest Der, idealna kandydatka dla niego. Tylko ta brama... może jak oni się zakochają, to brama zniknie? Liczę na to, bo liczę na szczęśliwe zakończenie. No, ale skoro jest aż 41 rozdziałów, to jeszcze sporo się może zdarzyć. :D I bardzo mnie to cieszy. :)

    A co do opowiadania konkursowego, gratuluję ;** Jest naprawdę świetne. Na początku nawet nie wpadałam na to, że staruszkowi może się tylko wydawać, iż piesek zaginął. Jejku... smutne było to zakończenie. Biedny tak szuka tego pieska, szuka, całkowicie nieświadomy,że go już nie znajdzie. ;c Aż smutno się robi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, fajnie, że wróciłaś!
      Myślę, że dla nich to już jest dziwne, tylko nie chcą się do tego przyznać. No bo co by im to dało? Tak udają, że nie ma problemu, więc nie muszą szukać jego rozwiązania. Może jeśli zacznie im to jeszcze bardziej przeszkadzać, to dopiero wtedy otwarcie powiedzą, że mają pewien problem. Ale póki co większe zmartwienia zaprzątają im głowę. Deirdre ma te wszystkie problemy z Oisinem, a Lennan wciąż wzdycha do Laveny. No i jeszcze jest Breena...

      Usuń
  13. Ogólnie nie lubię czytać takich pojedynczych tworów, bo lubię wiedzieć, co będzie potem. Dlatego omijam wszelakie blogi z miniaturkami i takimi rzeczami. Ale tutaj postanowiłam jednak wpaść i przeczytać, bo skoro zostało wyróżnione to pewnie warto. I naprawdę mi się podobało. Szkoda mi tego pana, bo widać, że nie jest człowiekiem szczęśliwym. Przeżył co miał przeżyć, a teraz choroba zawładnęła jego umysłem. To smutne, ale ogromnie prawdziwe. Tym bardziej, że nie ma przy nim żadnej rodziny, z tego co wywnioskowałam. Co prawda są ludzie, którzy o niego dbają, zajmują się, ale to nie to samo. W sumie czytając o tym staruszku, który ma w życiu tylko jeden cel i tak dalej, przypomniał mi się "Pamiętnik". Pewnie oglądałaś. Ba, która kobieta nie oglądała;D Bardzo poruszające. W każdym razie ten "Piesek" wyszedł ci świetnie, nie dziwię się, że zostałaś wyróżniona. Bardzo dobrze wczułaś się w tego starca i świetnie oddałaś emocje. Świetna robota! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie pan Henryk po znalezieniu Pieska był całkiem szczęśliwy. I skoro nie pamiętał o jego śmierci, można uznać, że nawet taki pozostał. Tak, rzeczywiście nie została mu już żadna rodzina, bo inaczej strata psa nie byłaby aż tak straszna.
      Oczywiście, że oglądałam pamiętnik, uwielbiam takie wzruszające filmy, a to jest klasyk tego gatunku.

      Usuń
  14. Jeeeeeeeeeeeeeeeejku ale świetnie piszesz. Opowiadanie wzruszające. I nie piszę tego tylko dlatego, że jestem wrażliwcem. Piszesz leciutko i przyjemnie. Nie wiem, co napisać. Bardzo, bardzo mi się podoba.
    Pozdrawiam :)
    http://dwaswiatyblog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń