sobota, 30 stycznia 2016

17.


           
Matka czekała w głównej izbie. Deirdre w ogóle jej nie zauważyła i zamierzała po raz kolejny opuścić dom bez słowa. Dopiero głośne chrząknięcie zmusiło ją do zatrzymania się i obrócenia w stronę rodzicielki.
Blair wyglądała nadzwyczaj spokojnie, ale coś w jej spojrzeniu sprawiło, że dziewczyna lekko zadrżała. Matka zawsze zdawała się opanowana, ale to wcale nie znaczyło, że w środku właśnie nie gotowała się ze złości. Deirdre próbowała sobie przypomnieć, czy przypadkiem nie zrobiła czegoś złego, ale w głowie odnalazła pustkę.
– Usiądź – poprosiła Blair, wskazując krzesło naprzeciwko siebie. Deirdre posłusznie zajęła miejsce. – Gdzie idziesz? – zapytała kobieta, uważnie patrząc w zielone oczy córki. Czasami Deirdre odnosiła wrażenie, że Blair dzięki tym spojrzeniom jest w stanie przejrzeć każde kłamstwo.
– Do lasu. Przecież widzisz, że mam ze sobą łuk – wzruszyła ramionami. Była niezwykle poirytowana od czasu pocałunku z Oisinem.
– Często tam ostatnio chodzisz. Czy coś się dzieje, Deirdre? Tak bardzo spodobało ci się polowanie? A może spotykasz się z kimś…
Dziewczyna się wzdrygnęła. Starała się nie dać nic po sobie poznać, bo matka wciąż przeszywała ją spojrzeniem. Blair była już drugą osobą zaniepokojoną coraz częstszymi wyprawami do Collie Fada. Fakt, że podejrzewała własną córkę o spotykanie się z kimś nieodpowiednim, sprawiał, że Deirdre poczuła żal i oburzenie.
– Nie martw się, matko, nie pojawie się pewnego dnia z rosnącym brzuchem – odpowiedziała chłodno.
– To dobrze. Wiesz, że powinnaś pamiętać, iż członkom rodu Lancaster pewne zachowanie po prostu nie przystoi. Nie chciałam cię urazić, ale się martwię.
Chociaż Blair często zachowywała się w sposób, którego Deirdre nie pochwalała, nie można było zaprzeczyć, że bardzo kochała córkę. Czasem można było odnieść wrażenie, że dla matki liczy się jedynie wysoka pozycja i uznanie ze strony innych mieszkańców, ale nie ulegało wątpliwości, że troszczy się o swoją rodzinę.
– Wiem, matko, ale nic się nie dzieje. Po prostu coraz bardziej lubię tam przebywać.
– I właśnie to mnie niepokoi. Deirdre, masz już siedemnaście lat i powinnaś znać kandydata na męża, a może nawet mieć pierwsze dziecko. To nie najlepsza pora, by odsuwać się od ludzi i spędzać czas w lesie. Jak chcesz wziąć ślub, jeśli nie próbujesz nikogo poznać?
– Myślę, że już wystarczająco wielu kandydatów na męża kręci się w pobliżu. Zresztą, jeśli to cię uspokoi, obiecałam Oisinowi, że jeśli wkrótce nie pokocham żadnego mężczyzny, przyjmę jego oświadczyny.
Twarz Blair rozświetlił uśmiech. Właściwie nie było się czemu dziwić, bo Oisin od zawsze uchodził za faworyta. Nikt nie pytał, czego pragnie Deirdre. Uczucia nie miały znaczenia. Przecież miłość przychodzi z czasem, mawiano.
– To rzeczywiście mnie uspokaja. W takim razie możesz iść do lasu. A czy słyszałaś radosne nowiny? Kiara zaręczyła się z młodzieńcem z sąsiedniej wyspy!
Deirdre przystanęła. Nie miała pojęcia, że w życiu przyjaciółki zaszły takie zmiany. Nigdy nie ulegało wątpliwości, że idealna dziewczyna znajdzie świetnego kandydata na męża. Alanowi niczego nie brakowało. Był uprzejmy, całkiem przystojny, choć w zupełnie inny sposób niż Oisin, no i jego majątek przerastał dobytek wszystkich, których Deirdre znała. Kiedyś widziała jeden z domów Alana, ten znajdujący się na ich wyspie. Wyglądał jak mały zameczek i z pewnością kosztował majątek.
Z jakiegoś powodu myśl o zamążpójściu Kiary zasmuciła Deirdre. Było za wcześnie, by mówić o miłości, ale niewątpliwie przyjaciółka nie miała pożałować swojej decyzji. Deirdre bardzo chciałaby poczuć kiedyś pewność, że mężczyzna, na którego patrzy, jest tym, przy którym zazna możliwie największego szczęścia.
– Och, a więc nie słyszałaś. Przepraszam, zepsułam ci niespodziankę – Blair zakryła usta dłonią.
– Nie szkodzi, matko. A teraz przepraszam, ale wyjdę, póki jest jeszcze widno.
Opuściła dom bez słowa, zaciskając pięści. Nie tak powinno wyglądać jej życie. Kiara już niedługo miała odpłynąć z wyspy z poczuciem szczęścia, pozostawiając Deirdre w tym samym miejscu, prawdopodobnie u boku Oisina, bo przecież nic innego jej nie pozostało.
Pokonała drogę do Teorainn zaskakująco szybko. Lennan jak zwykle siedział na polanie i przyglądał się jednemu z rosnących kwiatów. Na widok przyjaciela Deirdre jedynie blado się uśmiechnęła. W ciemnych oczach chłopaka dostrzegała smutek, który nigdy nie znikał. Lennan też nie miał prostego życia, na jego drodze wiecznie pojawiały się pytania bez odpowiedzi i szereg wątpliwości, ale były to problemy innego rodzaju. On przynajmniej kogoś kochał, chociaż Deirdre nie była pewna, czy rzeczywiście powinna mu tego zazdrościć. Może lepiej nie kochać nigdy, niż żyć już zawsze ze złamanym sercem?
Nie słyszał, kiedy się zbliżyła. Zawsze śmiał się, że chodzi jak sarna albo prawdziwa królowa lasu. Dopiero kiedy położyła łuk tuż przy Diamentowej Granicy, Lennan uniósł głowę.
– Co się stało, dziewczyno z lasu? – zapytał. Deirdre bardzo lubiła, kiedy nazywał ją w ten sposób, chociaż nie potrafiła określić dlaczego.
– Po prostu znów za dużo myślę. Kiara wychodzi za mąż. Opowiadałam ci o Alanie, prawda? – zapytała, a on potwierdził skinieniem głowy. – Zazdroszczę jej, że jest taka idealna, zdecydowana i że nigdy nie pożałuje swoich decyzji. A tymczasem ja ciągle odtrącam Oisina, bo go nie pokocham i prawdopodobnie nie pokocham również nikogo innego. Nie wiem, co robić ze swoim życiem, a matka pogania mnie, bym znalazła męża. Tak bardzo chciałabym pozostać dzieckiem!
Nie zamierzała płakać, ale mimo usilnych starań kilka łez spłynęło po jej policzkach. Lennan przez chwilę przyglądał się temu z dziwnym wyrazem twarzy. W końcu wstał i uniósł rękę. Chyba chciał zetrzeć łzy z bladych policzków, ale jego ręka napotkała opór. Chłopak cicho zaklął, a Deirdre spojrzała na niego ze zdziwieniem. Nigdy wcześniej nie wyrażał się w ten sposób. Najwyraźniej był podenerwowany.
– Zapomniałem o granicy. Zazwyczaj mi to nie przeszkadza, ale tym razem czuję, że naprawdę potrzebujesz pocieszenia.
– Nie szkodzi – pokręciła głową. – Nie powinnam w ogóle zaczynać tematu.
– Nieprawda. Właśnie, że powinnaś. Wszystko tłumisz w sobie, Deirdre. Chcesz być silna oraz niezależna i doskonale to rozumiem. Nie powinnaś zawsze polegać na innych i przyznawać się do każdej słabości, ale czasem warto wyzbyć się złości czy smutku. Wiesz, że jestem twoim przyjacielem i zawszę cię wysłucham. Zresztą i tak nie mógłbym powiedzieć o wszystkim twoim znajomym. Nawet nie mam takiej możliwości – uderzył rękę w Teorainn.
Deirdre pokiwała głową. Mimo wszystko czuła się źle ze świadomością, że po raz kolejny po jej policzkach spłynęły łzy. Działo się z nią coś złego. Zbyt często płakała.
– Pamiętasz co mi powiedziałeś przy pierwszym spotkaniu? – zapytała. Że moje imię oznacza nieszczęśliwą. Zaczęłam wtedy kpić z twojego, ale chyba po prostu nie chciałam przyznać, że matka miała niezwykłą intuicję, kiedy tak mnie nazwała. Naprawdę czuję się nieszczęśliwa i to zdecydowanie za często.
– Wydawałaś się wtedy taka pewna siebie, jakby nic nie mogło cię złamać. Odniosłem wrażenie, że osiągasz wszystko, czego tylko zapragniesz, bez względu od ilości przeszkód na twojej drodze. I jeszcze bezczelnie na mnie nakrzyczałaś, chociaż to nie przystoi damie!
Deirdre nie mogła się nie uśmiechnąć, choć było to jedynie lekkie uniesienie kącików ust. Na nic więcej nie mogła się zdobyć, bo po raz drugi w ostatnim czasie w jej sercu coś gwałtownie pękło.
– Widzisz, jakie złudne bywa pierwsze wrażenie? Miałeś mnie za pewną siebie dziewczynę, a teraz siedzę przed tobą z zapuchniętymi oczami i opowiadam, jak bardzo nienawidzę swojego życia. I z pewnością nie wyglądam teraz jak dama.
– Jeśli mam być szczery, to rzadko wyglądasz jak dama, kiedy tak biegasz z łukiem i próbujesz zabić wszystko, co się rusza – uśmiechnął się Lennan. Ostatnio jakoś powrócił mu dobry humor. – Słysząc te słowa, Deirdre parsknęła.
– Wiesz co, myliłam się przy naszym pierwszym spotkaniu. Powiedziałam, że „ukochany” do ciebie nie pasuje, ale ty jesteś najbardziej kochanym człowiekiem, jakiego mogłam spotkać. Zobacz, potrafisz sprawić, że się śmieję!
– Bardzo mnie to cieszy – wyszczerzył do niej zęby, a ona otarła łzy. – I powiem ci, że nie powinnaś tak bardzo się wszystkim przejmować. Nie znalazłaś jeszcze drogi w życiu, ale jestem pewien, że kiedyś się zakochasz i nie będziesz miała wątpliwości, kogo poślubić.
– Naprawdę to wierzysz? – Uniosła brwi.
– Obiecuję ci, że tak będzie – potwierdził, dla wzmocnienia wrażenia kładąc rękę na sercu.
– Zapamiętam to sobie – pogroziła mu palcem i już w nieco lepszym humorze usiadła pod drzewem niedaleko granicy. – Chciałabym cię teraz przytulić. W każdym razie dziękuję, Lennanie.
– Nie ma sprawy, od tego są przyjaciele. A skoro już mowa o przyjaciołach, to pewnie niedługo będziesz bardzo zajęta przygotowaniami do ślubu Kiary.
– Zapewne. Ale jeszcze z nią nie rozmawiałam, więc nawet nie mam pojęcia, kiedy odbędzie się wesele. Na razie to nieważne. Opowiedz lepiej, Lennanie, czemu ostatnio jesteś taki zadowolony z życia? Czyżbyś ostatecznie wyleczył złamane serce?
– Chyba po części tak – uśmiechnął się i przeciągnął. Deirdre przyglądała się mu z uśmiechem. O wiele bardziej wolała go właśnie takiego. – Bardzo mi pomogłaś. Posłuchałem twojej rady i powiedziałem Lavenie, że póki co nie możemy się przyjaźnić. Wyglądała na zszokowaną, kompletnie nie spodziewała się odmowy. Naprawdę wierzyła, że wciąż ulęgnę każdej jej prośbie. No a poza tym jest jeszcze Breena…
– Jaka znowu Breena?
Deirdre poczuła ukłucie w sercu. Nie spodobało jej się, że dopiero teraz usłyszała to imię. Najwyraźniej był to ktoś ważny w życiu Lennana, skoro pomógł mu otrząsnąć się z nieszczęśliwej miłości. Czemu więc do tej pory chłopak milczał?
– Poznałem taką jedną dziewczynę w Mór. A właściwie to ona poznała mnie. Jest bardzo pewna siebie i nie miała żadnych oporów, by odwiedzać mnie w warsztacie. Właściwie nawet mi to zaimponowało. Breena trochę przypomina ciebie, chociaż pod wieloma względami jest też zupełnie inna. Uczy mnie żyć chwilą i nie przejmuje się przyszłością ani przeszłością.
– Aha, a więc to twoja przyjaciółka?
Tym razem Deirdre poczuła coś na kształt zazdrości. Wiedziała, że Lennan ma prawo mieć innych przyjaciół, tak jak ona miała Oisina. Ale czemu rady innej dziewczyny okazały się bardziej pomocne? Breena, kimkolwiek właściwie była, miała wiele racji, mówiąc, by żyć chwilą. To wszystko ułatwiało. Deirdre poczuła smutek na myśl, że Lennan nie potrzebował jej równie mocno, co ona jego. Nie tak to sobie wyobrażała. Nie była tak silna, za jaką próbowała uchodzić. Miała w sobie wiele słabości.
– Właściwie nie wiem, kim jest. Nie kocham jej. Ale nasza relacja nie wygląda na czysto przyjacielską. W oczach innych możemy uchodzić za kochanków…
Świetnie, a więc Lennan znalazł dziewczynę, której pocałunki pozwalały mu zapomnieć o całym świecie. A być może nie tylko pocałunki… Deirdre nie chciała jednak wypytywać o szczegóły. Miała ochotę zasugerować Lennanowi, że zachowuje się bezuczuciowo i okropnie, całując dziewczynę, której nie darzy uczuciem. Potem jednak przypomniała sobie o ostatnim spotkaniu z Oisinem i momentalnie zamknęła usta.
– Wydaje mi się, że Breena może się we mnie zakochać, ale nie sprawia wrażenia, jakby przeszkadzało jej, że nie odwzajemnię uczuć. Właśnie to jest niezwykłe w tym jej życiu chwilą. Nie myśli o przyszłości, ważne, że w danej chwili jest ze mną i to wystarcza.
– Och, a ja ostatnio całowałam się z Oisinem – wyznała Deirdre z obojętnym wyrazem twarzy.
Nie miała pojęcia, czemu właściwie powiedziała coś takiego. Przecież miała to trzymać w tajemnicy! I co właściwie chciała osiągnąć? Sprawić, że Lennan będzie zazdrosny? Przecież i tak nie miałby ku temu powodów, skoro Deirdre wciąż powtarzała, że nie darzy Oisina uczuciem. Skrzywiła się, kiedy dotarła do niej niedorzeczność własnej reakcji. Była zazdrosna o relacje Lennana z inną dziewczyną. Od kiedy to stała się taka próżna, by sądzić, iż należy jej się uwielbienie ze strony każdego mężczyzny?
– O! – wykrztusił Lennan. Z wyrazu jego twarzy nie sposób było cokolwiek odczytać.
Deirdre czuła ogromną złość. Po co w ogóle się odzywała? Zachowała się okropnie, jak zadufana w sobie dziewczyna, jedna z typowych dam klasy pierwszej, do których nigdy nie chciała się upodabniać.
– Nieważne, zapomnij – westchnęła. – Nie mam pojęcia, po co to powiedziałam.
– Ja też nie wiem, czemu powiedziałem o Breenie. Czułem, że nie powinienem…
Świetnie, a więc Lennan uważał, że Deirdre źle zareaguje na taką wiadomość. Właściwie miał całkowitą rację. Wcale nie chciała mieć o sobie zbyt wysokiego mniemania, ale nie potrafiła tego zmienić. Czy to wpływy matki, czy zawsze taka była?
– Czemu? – zapytała, chociaż znała odpowiedź. Chyba właśnie obudził się w niej jakiś masochistyczny instynkt. Mimo wszystko pragnęła, by chłopak powiedział na głos to, o czym oboje myśleli.
– Nie wiem – wzruszył ramionami i o dziwo zabrzmiało to szczerze, choć Deirdre podejrzliwie zmrużyła oczy. – Nie masz tak czasem? Wiesz, że nie powinnaś czegoś robić, ale nie potrafisz wytłumaczyć dlaczego? Wyglądasz na smutną – zauważył po chwili. Z jego twarzy zniknął uśmiech zastąpiony troską.
– Chyba po prostu mam za dużo wolnego czasu. Dziewczyny wymyślają sobie problemy, kiedy im się nudzi.
Nie była pewna, czy to prawda, ale wolała wierzyć, że jeśli znajdzie jakieś zajęcie, nieprzyjemne myśli szybko znikną. Lennan przyglądał się jej w milczeniu, chyba nie wiedząc, co odpowiedzieć. To była najdziwniejsza rozmowa, jaką do tej pory przeprowadzili. Teoretycznie nie wydarzyło się nic szczególnego, ale tak naprawdę każde słowo miało ogromne znaczenie.
– Chyba pójdę coś upolować. Dawno tego nie robiłam, chociaż spędzam w Collie Fada tyle czasu…
Deirdre z niezadowoleniem zauważyła, że jej sukienka pobrudziła się od trawy. To zdarzało się nie pierwszy razy, ale dopiero w tamtej chwili zielone pręgi na materiale bardzo ją zirytowały. Rzeczywiście nie pamiętała, kiedy ostatnio polowała. Chociaż często wychodziła z domu z łukiem, za każdym razem jedynie rozmawiała z Lennanem. Matka musiała się dziwić, że od długiego czasu na stół nie trafiła żadna sarna.
– Już idziesz? Nie chcesz zostać jeszcze trochę?
Lennan wyglądał, jakby naprawdę pragnął dłużej porozmawiać. Przez chwilę Deirdre poczuła satysfakcję. A więc przyjacielowi naprawdę zależało na jej towarzystwie. To jednak nie miało w tamtej chwili znaczenia, bo dziewczyna potrzebowała samotności. Wydawało jej się, że lepiej, by ona i Lennan od siebie odpoczęli.
– Mówiłeś o dziwnym przeczuciu, które nagle się pojawia. Mam je właśnie w tej chwili. Powinnam odejść. Teraz. Do zobaczenia wkrótce, Lennanie.
Z lekkim uśmiechem, choć zdecydowanie niewesołym, zarzuciła łuk oraz kołaczan na ramię i poprawiła przywiązane buty. Kiedy odchodziła, Lennan wciąż siedział w tym samym miejscu.
– Do zobaczenia, dziewczyno z lasu.


Deirdre podbiegła do sarny i wyszarpnęła z jej szyi strzałę. Jak zwykle precyzyjnie wycelowała. Nie trzeba było zakończyć życia zwierzęcia sztyletem. Przeciągnęła zwłoki pod drzewo. Obok nich leżał już młody jeleń i sporych wielkości zając. Tego dnia dziewczyna zabiła więcej zwierząt niż zwykle. Nagle wezbrała w niej wielka ochota na polowanie.
            – Świetnie, a więc jestem morderczynią. Strzelam do biednych zwierząt i bardzo mi to odpowiada – mruknęła pod nosem i wbiła palce w pomazaną krwią skórę sarny, próbując wydobyć grot, który w niej pozostał. Po chwili poddała się, wytarła dłonie o trawę i usiadła pod drzewem obok swoich łupów.
            Już zapomniała, jak bardzo lubi gonić za zwierzętami, skradać się, celować, naciągać cięciwę i wypuszczać strzały. Gdyby teraz zobaczył ją któryś z zalotników albo wysoko urodzone dziewczęta bywające na przyjęciach Blair! Bezwzględna morderczyni Deirdre z rodu Lancaster. Brakowało już chyba tylko, by jak mężczyzna przywdziała spodnie. Zdecydowanie nie zachowywała się jak dama.
            Była na siebie zła, ale nie tylko dlatego, że dała się ponieść i zastrzeliła aż trzech mieszkańców lasu. Mogła to bez problemu usprawiedliwić, tłumacząc, że nie polowała od bardzo dawna  i jedynie nadrobiła zaległości. Nie, złość pojawiła się w jej sercu z zupełnie innego powodu. Jak mogła porzucić polowania na rzecz rozmów z Lennanem?! Oczywiście, miło spędzali czas, ale przecież pochodzili z różnych światów. Zresztą nawet gdyby chłopak należał do Ádh, nie powinna była rezygnować dla niego z chwil, kiedy jej serce biło niespokojnie, krew szybciej płynęła w żyłach i wszystko zdawało się być na swoim miejscu.
            I jeszcze to, co powiedziała Lennanowi… Nie miała pojęcia, co się z nią działo. Może właśnie nadszedł czas, który ojciec ze śmiechem nazywał „okresem ciągłych wybuchów, te kilka dni, które powtarzały się co miesiąc…
            Jakakolwiek była przyczyna tych dziwnych wahań nastroju, Deirdre pragnęła, by szybko zniknęły i by wszystko wróciło do względnej normalności. Wiedziała, że życie nie stanie się nagle kolorowe i cudowne jak krajobraz Ádh. Nadal miały targać nią wątpliwości, ale może chociaż istniała szansa, że ta okropna irytacja zniknie i dziewczyna zdoła zapanować nad swoim językiem i czynami.
            Zmierzyła uważnym spojrzeniem upolowane zwierzęta. Wiedziała, że kucharka będzie zachwycona. Matka niekoniecznie. Pozostawało jeszcze pytanie, jak przetransportować wszystko do domu. Po chwili namysłu Deirdre odwiązała ze sztyletu sznurek, którym był owinięty, umocowała do zwierząt, by trzymały się razem i zaczęła ostrożnie ciągnąć je po ściółce, omijając korzenie i wszystko, co mogłoby uszkodzić wspaniałe zdobycze. Szykowała się długa przeprawa przez las, ale tak właściwie Deirdre nigdzie się nie spieszyło.

~*~

Tym razem wreszcie trochę dłuższy rozdział no i po długiej przerwie pojawia się Deirdre, o którą kilka osób dopytywało się w komentarzach. 
Wydaje mi się, że u Was jestem na bieżąco, ale jeśli o kimś zapomniałam, to niech śmiało się upomni w komentarzu. 


18 komentarzy:

  1. Dobry rozdział, brakowało mi lasu xd. Wreszcie dłuższa rozmowa głównych bohaterow, a dodatkowo chyba pierwsza, ktora uzmysłowiła im, ze istnienie bariery bywa poważna przeszkoda. Wydaje mi się, ze dopóki Deirde nie uświadomi sobie własnych uczuc, to cały czas bedzie taka nerwowa... A i po uświadomieniu pewnie tak bedzie, bo zapewne nie bedzie chciała sie przyznać, ze czuje do Leanna cos wiecej,ponadto troche to problematyczne, skoro nie mogą sie nawet dotknąć! Nie wiem, czy L.tez poczuł sie nieswojo, kiedy Deirde,nieco dziecinnie, powiedziała mu o pocałunku, podejrzewam, ze tak; aczkolwiek nie sadze, aby on był w tej chwili na takim samym etapie uczuc jak Deirde. Ale podejrzewam, ze koniec końców moze sie do nich szybciej przyznać. Mam nadzieje, ze dziewczyna nie dojdzie do idiotycznych wniosków w stylu: przez Leanna nie polowałam na zwierzęta, nie bede sie z nią spotykać, co chyba oszaleje.
    A, i troche mnie zdziwiło, ze Deirde poczuła złość na insynuacje matki, przez B trafiła w sedno. Ciekawe, czy kobieta potwierdzi jakoś swoje przypuszczenia... Nie moge doczekać się kontynuacji!:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz Teorainn będzie przeszkadzać coraz bardziej. Deirdre póki co nie rozumie, co ją tak zdenerwowało, ale niedługo prawda do niej dotrze. O uczuciach Lennana odnośnie całej tej sytuacji będziesz się mogła czegoś dowiedzieć w kolejnych rozdziałach. Deirdre rzeczywiście zachowała się dziecinnie, ale działała pod wpływem impulsu - dowiedzenie się o relacji L. z Breeną wyprowadziło ją z równowagi.

      Usuń
  2. Blair powiedziała w pewnym momencie: "Jak chcesz wziąć ślub,skoro spędzasz całe dni w lesie" (czy coś w tym stylu), a ja jakoś nie wywnioskowałam z tej rozmowy, żeby D CHCIAŁA wziąć ślub lub o nim mówiła z jakimś entuzjazmem. A przez to uważam, że matka nie bardzo patrzy na to, co córka chce, tylko na to, czego powinna chcieć. To przykre... Zakochiwać się na siłę, na szybko, bo "już najwyższy czas". Brr, wzdryga mną na samą myśl o tym.
    Tam gdzie Deirdre wspomina jak ją nazwał kiedyś Lennan, brakło ci pauzy. Nie przytoczę fragmentu, bo zakazałaś kopiowania;D
    Nie zamknęłaś cudzysłowu po "okresem ciągłych wybuchów".

    Mogłabym w sumie powiedzieć, że D zachowuje się dziwnie, że chce być pępkiem świata i w ogóle, ale nie powiem. Rozumiem ją, bo sama miewam czasem podobnie jeśli chodzi o chłopaków. Ale tylko tych, na których w jaki sposób mi zależy. Dlatego nie mam zamiaru jej oceniać w żaden sposób. Jestem pewna, że jej więź z Lennanem jest o wiele silniejsza niż sobie to wyobraża. Ta zazdrość była wręcz ewidentna! :D I nawet jeśli nie mamy tu do czynienia z zauroczeniem (bo może być na to o wiele za wcześnie), to na pewno wytworzyła się między nimi silna nić. Do tego stopnia silna, że inna dziewczyna w jego towarzystwie jest odbierana przez D jako... przeciwniczka;D Jestem ogromnie ciekawa jak to się rozwinie! I chyba coraz bardziej lubię Deirdre, bo jej zachowania wydają mi się bardzo ludzkie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. D. chciałaby wziąć ślub, ale z kimś, kogo pokocha. Blair nie rozumie, że znalezienie odpowiedniego kandydata na męża nie polega na bywaniu na przyjęciach, żeby zrobić rozeznanie, który z chłopaków ma dobrą pozycję społeczną i pochodzi z majętnej rodziny.

      Ogrom tej zazdrości zaskoczył chyba samą Deirdre, ale dziewczyna powiedziała o Oisinie, nim w ogóle zdążyła pomyśleć. Coraz więcej łączy ją z Lennanem i nawet jeśli nie chce się do tego przyznać, wiadomość o Breenie ją dotknęła.

      Usuń
  3. W końcu jakieś spotkanie D&L :) Ciekawa jestem kiedy Deirdre zrozumie, że coś do Lennana czuje. To na pewno początki jakiegoś uczucia, ale nie ma co zaprzeczać, że coś jednak kiełkuje. Zazdrość Deirdre jest więc zrozumiała. Z koli Lennan... Cieszę się, że coś mu się jakoś układa, ale nadal odczuwam, ze to jeszcze nie to:)
    No i Deirdre nie wiedziała o ślubie. Ciekawa jestem jak Kiara przekaże jej tą wiadomość, skoro wie o stosunkach przyjaciółki do ślubów.
    Pozdrawiam, Sapphire ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Deirdre nie musi koniecznie "czegoś czuć" do Lennana. Na pewno zależy jej na nim jak na przyjacielu, a czy bardziej... to się okaże. Po prostu to musiało być szokujące dla D., że Lennan ma tak bliski kontakt z jakąś inną dziewczyną i, co więcej, że nie powiedział o niczym swojej przyjaciółce zza Teorainn.

      Usuń
  4. Oo, no i bariera w końcu zaczyna im przeszkadzać. Chociażby ten gest ze strony L... ech, szkoda, że nie mogą się dotknąć. Jeśli ta zazdrość bierze się z tego, że już faktycznie coś do siebie poczuli, to pewnie bariera będzie jeszcze bardziej uciążliwa od tej chwili. D zazdrosna. xd Ale ja się jej nie dziwię, bo nagle w życiu L pojawia się jakaś nowa dziewczyna, która pomaga mu się pozbierać. D nawet jako przyjaciółka ma prawo być zazdrosna w takim wypadku. Ech, jestem ciekawa, kiedy do nich dotrze, że to coś więcej niż tylko przyjaźń i jak sobie z tym poradzą. Rozumiem D, że czuje się źle ze świadomością, że jej przyjaciółka wychodzi za mąż, a matka pospiesza także ją. Takie coś jest strasznie denerwujące, bo nikt nie ma prawa powtarzać dziewczynie, że powinna znaleźć sobie męża. Mam to samo w domu, więc czasami mam taki wkurw na rodzinkę przez takie głupie gadanie, że doskonale rozumiem D. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdrość nie musi koniecznie wiązać się z uczuciem miłości. Deirdre nie podoba się fakt, że Lennan utrzymuje bliski kontakt z jakąś inną dziewczyną i że może to być mocniejsza znajomość ze względu na to, że nie oddziela ich żadna granica.
      Blair martwi się o D., bo najwyższy czas, by dziewczyna wyszła za mąż, z drugiej strony Deirdre nie chce wiązać się z kimś na siłę. Tym bardziej po tym, jak dowiedziała się, że Kiara ma szansę na rozpoczęcia idealnego, szczęśliwego życia.

      Usuń
  5. Podobał mi się ten rozdział. Tak czułam, że bariera nie pozostanie niewidzialna przez cały czas, że prędzej czy później oboje odczują jej obecność i ona zacznie im przeszkadzać. Choćby w czynieniu tak drobnych gestów...
    W sumie nie dziwię się zazdrości Deidre. W jakimś stopniu przywiązała się do Lennana. Jest nim zauroczona i to oczywiste, że obecność innej dziewczyny w pobliży chłopaka sprawia jej przykrość.
    Współczuję jej także z powodu sytuacji w domu. Wydaje mi się, że ślub jej przyjaciółki tylko pogorszy wszystko. Matka Deidre pewnie jeszcze bardzie będzie naciskać, aby i ona znalazła sobie męża. To potworne. Taka miłość z przymusu, a właściwie nie miłość. Obowiązek. Chyba lepiej tak to nazwać.
    W każdym razie jestem ciekawa, jak to będzie dalej wyglądało.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo zapewnień D. i L., że Teorainn nie jest żadną przeszkodą, trudno wciąż udawać, że tak jest naprawdę. W każdych bliższych relacjach, nie tylko w związku, ale nawet w przyjaźni, dotyk pełni dosyć ważną rolę.
      Wiadomość o ślubie Kiary na pewno trochę przytłoczyła Deirdre. Jej przyjaciółka, wzór idealnej dziewczyny, rozpocznie zaraz cudowne życie, poza tym prawdopodobnie dziewczyny stracą ze sobą kontakt, a przynajmniej będą się widywać rzadziej, niż do tej pory.

      Usuń
  6. Ach, ta Blair... Postronny, wyjątkowo ślepy obserwator mógłby dojść do wniosku, że ona troszczy się o córkę, że chce dla niej jak najlepiej. Tak naprawdę w nosie ma to, czy Deirdre kiedykolwiek będzie szczęśliwa, grunt, żeby wyszła za mąż za dobrą partię i urodziła mu gromadkę zdrowych dzieci, co by ludzie nie gadali. Chociaż powinnam się już przyzwyczaić do chłodu, jaki otacza matkę głównej bohaterki, wciąż nie mogę nadziwić jej oschłości i braku jakiegokolwiek instynktu macierzyńskiego. Normalna matka by się zainteresowała, jak wyglądają relacje Deirdre z Oisinem, tymczasem jedyne, co ją obchodziło, to perspektywa rychłego ślubu. Nie ma co, niektórzy ludzie nie powinni mieć dzieci.
    Uwielbiam ten rozdział z jednego, oczywistego powodu - między Deirdre a Lennanem coś zaczęło się dziać. Nie tylko zaczynają odczuwać uboczne efekty znajomości oddzielonej przez Diamentową Granicę, zaczęli także szukać kontaktu fizycznego, który jest obecnie niemożliwy, a ponadto... Oboje czują zazdrość! To ich ostatnie spotkanie było wybitnie niezręcznie, ponieważ oboje podświadomie wyczuli, że coś się zmieniło, że nie ma już między nimi początkowej, przyjacielskiej swobody. Informacja o istnieniu Breeny wyraźnie zraniła Deirdre i już nawet nie chodzi o jej poczucie sprawiedliwości względem pozornie wykorzystywanej kobiety (mówię pozornie, bo przecież Breena wie, że Lennan jej nie kocha) czy strach, że ktoś inny może podebrać jej przyjaciela. Nie, ją wyraźnie zaniepokoił fakt, że Lennan pozostaje z kimś w intymnych stosunkach. On też z kolei nie spodziewał się, że między Oisinem a Deirdre zostaną przełamane fizyczne lody. Tak bardzo utwierdził się w przekonaniu, że dziewczyna nic do niego nie czuje, że nie wziął nawet pod uwagę, że coś się może wydarzyć. Oj, bardzo jestem ciekawa, co z tego wszystkiego wyniknie, zwłaszcza teraz, gdy Deirdre ma przed sobą przykład szczęśliwie zakochanej Kiary, która podąża wprost za głosem serca. Wierzę, że ją czeka podobny los, że uda jej się jakoś wyrwać z rodzinnych zasad i sztywnej obyczajowości. Po prostu liczę na to, że zarówno Lennan, jak i Deirdre, odnajdą wreszcie spokój u szczęście (przy czyim boku - możesz się domyślić, o co mi chodzi :D).
    Pozdrawiam ciepło <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blair troszczy się o siebie i o dobre imię rodu, ale jednocześnie nie jest aż taka bezwzględna. Zależy jej, by Deirdre ułożyła sobie życie, była matką i żoną, a nie pozostała samotna do końca życia. Samotna kobieta w takim społeczeństwie nie miałaby łatwo. Ale faktycznie, Blair czeka z niecierpliwością na ślub Deirdre i Oisina, bo to wydaje się jej najlepszym rozwiązaniem.
      Relacja D-L zmieniała się z każdym kolejnym spotkaniem. Więź między nimi staje się coraz mocniejsza i granica zaczyna sprawiać coraz więcej problemów. Tym bardziej informacja o istnieniu Breeny okazała się dla Deirdre ogromnym i bardzo nieprzyjemnym zaskoczeniem. Z drugiej strony ma podobne relacje z Oisinem, więc nie powinna czynić L. wyrzutów.

      Usuń
  7. Cóż, Blair a owszem w pewnym stopniu troszczy się o rodzinę. Tyle że ta jej troska polega na tym, że stara się, by broń boże nikt nie mówił czy też nie myślał o jej rodzince źle. Czyli prędzej czy później wszystko sprowadza się do tego, jak ją postrzegają ludzie. Naprawdę, choćbym chciała uwierzyć, że jej zależy na prawdziwym szczęściu Deirdre, to nie mogę, po prostu nie mogę.
    To się porobiło… Chyba najdłuższy fragment rozmowy D i L. I od razu ta rozmowa takie nieprzyjemne rzeczy w sobie zawarła. Ech, rzeczywiście Deirdre jest dość zagubiona. W głębi duszy marzy o wielkiej, romantycznej przygodzie. Jednak jest też dość rozsądna i zdaje sobie sprawę, że taka wielka przygoda może w ogóle nigdy nie nadejść. Co więcej, dookoła czai się Oisin, który tak zachęca i zachęca do tego małżeństwa, a wtóruje mu w tym Blair, która jeszcze w bonusie zamęcza Deirdre tymi wszystkimi pseudomoralnymi gadkami. Na dokładkę okazało się, że Kiara, ta grzeczna i ułożona Kiara, wyjdzie na tym wszystkim najlepiej, bo podążyła za głosem serca i doświadczyła tego prawdziwego miłosnego cudu xd No i Deirdre się podłamała, bo za wiele rzeczy się na siebie nałożyło.
    Kurczę, jak Lennan tak dzielnie pocieszał Deirdre i zapewniał ją, że na pewno się zakocha, to w mojej głowie pojawił się nagle taki głosik, mówiący: Lennan, bracie, masz rację – ona zakocha się w tobie. Lennanek taki nieświadomy swej przyszłości :O ok, już przecież widać, że coś się tam kroi. Jedno jest zazdrosne o drugie i na odwrót. Rety, może lepiej by było gdyby oni się nigdy nie spotkali przy tej granicy? Bo co jeśli nie uda się jej pokonać i zniszczyć? Przecież to nie może być takie proste, by przejść na drugą stronę, skoro ta granica jest i jest i jakoś nikt nie kwapi się do tego, aby przez nią przeprawić się. A w takim wypadku wyjdzie na to, że i Lennan, i Deirdre zaznają prawdziwej miłości, ale i tak koniec końców zmuszeni będą z niej zrezygnować i rzucić się w ramiona odpowiednim środkom zastępczym – Breenie i Oisinowi. Nie wiem co z tego wszystkiego wyjdzie :O Bo jak widać, chociaż dotychczas zdawali się sobie nie zdawać z tego tak mocno sprawy, to jednak ta granica uniemożliwia im takie prawdziwe przebywanie ze sobą.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Blair nie jest aż taka zła! Co prawda na pierwszym miejscu stoi dobre imię rodu, ale kobieta kocha swoją córkę i pragnie, by Deirdre znalazła sobie męża i była szczęśliwa (chociaż gdyby np. pochodził z niższej klasy, z pewnością szybko by go nie zaakceptowała).
      No cóż, chyba nie jest tajemnicą, jak relacja L-D będzie dalej wyglądała, w końcu znaczenie dotyku w kontaktach międzyludzkich jest kluczowym problemem tego opowiadania. Na pewno będą podejmowane próby pokonania Teorainn, więc tego, czy da się pokonać granicę, wkrótce się dowiesz :))

      Usuń
  8. Nareszcie Deirdre! Zdążyłam się stęsknić za dziewczyną. Jakoś ostatnio rzeczywiście pojawiała się rzadko w tym opowiadaniu.
    Ta jej rozmowa z Lennanem była, a w zasadzie jest zastanawiająca. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że właśnie poprzez nią wchodzą na nowy etap swojej znajomości. Co prawda nie wiem, co w tamtej chwili myślał sobie chłopak, ale jakoś tak odnoszę wrażenie, że ta dwójka przestaje być po prostu przyjaciółmi. Może to tylko moje wrażenie? Nie mam pojęcia, ale póki co będę obstawiać przy swoim i stwierdzam, że między tą dwójką zaczyna kiełkować uczucie. Jestem strasznie ciekawa, czy kiedyś stwierdzą, że to co ich łączy to miłość. No i jak poradzą sobie w takim przypadku z barierą?
    Nieźle się dziewczyna rzuciła na to polowanie. Trochę żal mi tych zwierzątek, ale przynajmniej nie cierpiały długo. No i w sumie dzięki przyniesieniu zwierzyny do domu, wyprawy Deirdre do lasu przestaną być już tak podejrzane... Swoją drogą jakoś tak obawiam się jej matki. Mam wrażenie, że Blair po rozmowie z córką wzięła już za pewnik jej "plany" ślubne.
    Czekam na ciąg dalszy. Jak zawsze zresztą. Ta historia jest piękna i wciągająca. Uwielbiam ją :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz, dopiero teraz cytat J. L. Wiśniewskiego zaczyna nabierać sensu. Zdaję sobie sprawę tego, że mój zapłon jest beznadziejny :x
    Ten moment, w którym Lennan chciał dotknąć Deirdre i napotkał barierę, był smutny. Tak myślę, że teraz Teorainn zacznie im coraz bardziej przeszkadzać.
    Zazdrosna Deirdre :D Jej reakcja była trochę dziecinna, ale ludzka.
    Blair w gruncie rzeczy nie jest taką złą matką. Może na nasze realia nikt nie chciałby mieć takiej mamy, ale tam życie nie jest takie same jak tutaj, nieprawdaż? Myślę, że ona po prostu została tak wychowana i nie umie inaczej wyrazić miłości, niż troską o to żeby D. nie została starą panną.
    Czekam na następny, jak zwykle genialny, rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Między Deirdre a Lennanem rośnie coraz to większe napięcie. Zdają sobie sprawę jak bardzo potrzebują tego drugiego w swoim życiu, a bariera Teorainnu coraz bardziej staje się dla nich uciążliwa.
    Ta rozmowa uświadomiła dziewczynę, że dość często przebywa w lesie na pogawędkach z mężczyzną i coś czuję, że będzie chciała na chwilę oderwać się od tych spotkań, żeby chwilę ochłonąć.
    Ciekawa jestem, jak Lennan odczuł te spotkanie z Deridre... więc czekam na dalszy ciąg :)

    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  11. W wiekszosci blogach gdy jest watek milosny to bohaterowie od razu prawie sie w sobie zakochuja a tutaj jest inaczej i najbardzie intetesuje mnie ta bariera i watek z bariera przypomina mi taki serial miecz prawdy (jeslu nie przeznaczenia ale raczej prawdy) gdzie bariera odgradza inne krainy od jednegi kraju jak wiadomo ktiry jes zly

    OdpowiedzUsuń