Matka czekała w głównej
izbie. Deirdre w ogóle jej nie zauważyła i zamierzała po raz kolejny opuścić
dom bez słowa. Dopiero głośne chrząknięcie zmusiło ją do zatrzymania się i
obrócenia w stronę rodzicielki.
Blair wyglądała
nadzwyczaj spokojnie, ale coś w jej spojrzeniu sprawiło, że dziewczyna lekko
zadrżała. Matka zawsze zdawała się opanowana, ale to wcale nie znaczyło, że w
środku właśnie nie gotowała się ze złości. Deirdre próbowała sobie przypomnieć,
czy przypadkiem nie zrobiła czegoś złego, ale w głowie odnalazła pustkę.
– Usiądź – poprosiła
Blair, wskazując krzesło naprzeciwko siebie. Deirdre posłusznie zajęła miejsce.
– Gdzie idziesz? – zapytała kobieta, uważnie patrząc w zielone oczy córki.
Czasami Deirdre odnosiła wrażenie, że Blair dzięki tym spojrzeniom jest w
stanie przejrzeć każde kłamstwo.
– Do lasu. Przecież
widzisz, że mam ze sobą łuk – wzruszyła ramionami. Była niezwykle poirytowana
od czasu pocałunku z Oisinem.
– Często tam ostatnio
chodzisz. Czy coś się dzieje, Deirdre? Tak bardzo spodobało ci się polowanie? A
może spotykasz się z kimś…
Dziewczyna się
wzdrygnęła. Starała się nie dać nic po sobie poznać, bo matka wciąż przeszywała
ją spojrzeniem. Blair była już drugą osobą zaniepokojoną coraz częstszymi
wyprawami do Collie Fada. Fakt, że
podejrzewała własną córkę o spotykanie się z kimś nieodpowiednim, sprawiał, że
Deirdre poczuła żal i oburzenie.
– Nie martw się, matko,
nie pojawie się pewnego dnia z rosnącym brzuchem – odpowiedziała chłodno.
– To dobrze. Wiesz, że
powinnaś pamiętać, iż członkom rodu Lancaster pewne zachowanie po prostu nie
przystoi. Nie chciałam cię urazić, ale się martwię.
Chociaż Blair często
zachowywała się w sposób, którego Deirdre nie pochwalała, nie można było
zaprzeczyć, że bardzo kochała córkę. Czasem można było odnieść wrażenie, że dla
matki liczy się jedynie wysoka pozycja i uznanie ze strony innych mieszkańców,
ale nie ulegało wątpliwości, że troszczy się o swoją rodzinę.
– Wiem, matko, ale nic
się nie dzieje. Po prostu coraz bardziej lubię tam przebywać.
– I właśnie to mnie
niepokoi. Deirdre, masz już siedemnaście lat i powinnaś znać kandydata na męża,
a może nawet mieć pierwsze dziecko. To nie najlepsza pora, by odsuwać się od
ludzi i spędzać czas w lesie. Jak chcesz wziąć ślub, jeśli nie próbujesz nikogo
poznać?
– Myślę, że już
wystarczająco wielu kandydatów na męża kręci się w pobliżu. Zresztą, jeśli to
cię uspokoi, obiecałam Oisinowi, że jeśli wkrótce nie pokocham żadnego
mężczyzny, przyjmę jego oświadczyny.
Twarz Blair rozświetlił
uśmiech. Właściwie nie było się czemu dziwić, bo Oisin od zawsze uchodził za
faworyta. Nikt nie pytał, czego pragnie Deirdre. Uczucia nie miały znaczenia. Przecież
miłość przychodzi z czasem, mawiano.
– To rzeczywiście mnie
uspokaja. W takim razie możesz iść do lasu. A czy słyszałaś radosne nowiny?
Kiara zaręczyła się z młodzieńcem z sąsiedniej wyspy!
Deirdre przystanęła.
Nie miała pojęcia, że w życiu przyjaciółki zaszły takie zmiany. Nigdy nie
ulegało wątpliwości, że idealna dziewczyna znajdzie świetnego kandydata na
męża. Alanowi niczego nie brakowało. Był uprzejmy, całkiem przystojny, choć w
zupełnie inny sposób niż Oisin, no i jego majątek przerastał dobytek
wszystkich, których Deirdre znała. Kiedyś widziała jeden z domów Alana, ten znajdujący
się na ich wyspie. Wyglądał jak mały zameczek i z pewnością kosztował majątek.
Z jakiegoś powodu myśl
o zamążpójściu Kiary zasmuciła Deirdre. Było za wcześnie, by mówić o miłości,
ale niewątpliwie przyjaciółka nie miała pożałować swojej decyzji. Deirdre
bardzo chciałaby poczuć kiedyś pewność, że mężczyzna, na którego patrzy, jest
tym, przy którym zazna możliwie największego szczęścia.
– Och, a więc nie
słyszałaś. Przepraszam, zepsułam ci niespodziankę – Blair zakryła usta dłonią.
– Nie szkodzi, matko. A
teraz przepraszam, ale wyjdę, póki jest jeszcze widno.
Opuściła dom bez słowa,
zaciskając pięści. Nie tak powinno wyglądać jej życie. Kiara już niedługo miała
odpłynąć z wyspy z poczuciem szczęścia, pozostawiając Deirdre w tym samym
miejscu, prawdopodobnie u boku Oisina, bo przecież nic innego jej nie
pozostało.
Pokonała drogę do Teorainn zaskakująco szybko. Lennan jak
zwykle siedział na polanie i przyglądał się jednemu z rosnących kwiatów. Na
widok przyjaciela Deirdre jedynie blado się uśmiechnęła. W ciemnych oczach chłopaka
dostrzegała smutek, który nigdy nie znikał. Lennan też nie miał prostego życia,
na jego drodze wiecznie pojawiały się pytania bez odpowiedzi i szereg
wątpliwości, ale były to problemy innego rodzaju. On przynajmniej kogoś kochał,
chociaż Deirdre nie była pewna, czy rzeczywiście powinna mu tego zazdrościć.
Może lepiej nie kochać nigdy, niż żyć już zawsze ze złamanym sercem?
Nie słyszał, kiedy się
zbliżyła. Zawsze śmiał się, że chodzi jak sarna albo prawdziwa królowa lasu.
Dopiero kiedy położyła łuk tuż przy Diamentowej Granicy, Lennan uniósł głowę.
– Co się stało,
dziewczyno z lasu? – zapytał. Deirdre bardzo lubiła, kiedy nazywał ją w ten
sposób, chociaż nie potrafiła określić dlaczego.
– Po prostu znów za
dużo myślę. Kiara wychodzi za mąż. Opowiadałam ci o Alanie, prawda? – zapytała,
a on potwierdził skinieniem głowy. – Zazdroszczę jej, że jest taka idealna,
zdecydowana i że nigdy nie pożałuje swoich decyzji. A tymczasem ja ciągle odtrącam
Oisina, bo go nie pokocham i prawdopodobnie nie pokocham również nikogo innego.
Nie wiem, co robić ze swoim życiem, a matka pogania mnie, bym znalazła męża.
Tak bardzo chciałabym pozostać dzieckiem!
Nie zamierzała płakać,
ale mimo usilnych starań kilka łez spłynęło po jej policzkach. Lennan przez
chwilę przyglądał się temu z dziwnym wyrazem twarzy. W końcu wstał i uniósł
rękę. Chyba chciał zetrzeć łzy z bladych policzków, ale jego ręka napotkała
opór. Chłopak cicho zaklął, a Deirdre spojrzała na niego ze zdziwieniem. Nigdy
wcześniej nie wyrażał się w ten sposób. Najwyraźniej był podenerwowany.
– Zapomniałem o
granicy. Zazwyczaj mi to nie przeszkadza, ale tym razem czuję, że naprawdę
potrzebujesz pocieszenia.
– Nie szkodzi –
pokręciła głową. – Nie powinnam w ogóle zaczynać tematu.
– Nieprawda. Właśnie,
że powinnaś. Wszystko tłumisz w sobie, Deirdre. Chcesz być silna oraz niezależna
i doskonale to rozumiem. Nie powinnaś zawsze polegać na innych i przyznawać się
do każdej słabości, ale czasem warto wyzbyć się złości czy smutku. Wiesz, że
jestem twoim przyjacielem i zawszę cię wysłucham. Zresztą i tak nie mógłbym
powiedzieć o wszystkim twoim znajomym. Nawet nie mam takiej możliwości –
uderzył rękę w Teorainn.
Deirdre pokiwała głową.
Mimo wszystko czuła się źle ze świadomością, że po raz kolejny po jej
policzkach spłynęły łzy. Działo się z nią coś złego. Zbyt często płakała.
– Pamiętasz co mi
powiedziałeś przy pierwszym spotkaniu? – zapytała. Że moje imię oznacza
nieszczęśliwą. Zaczęłam wtedy kpić z twojego, ale chyba po prostu nie chciałam
przyznać, że matka miała niezwykłą intuicję, kiedy tak mnie nazwała. Naprawdę
czuję się nieszczęśliwa i to zdecydowanie za często.
– Wydawałaś się wtedy
taka pewna siebie, jakby nic nie mogło cię złamać. Odniosłem wrażenie, że
osiągasz wszystko, czego tylko zapragniesz, bez względu od ilości przeszkód na
twojej drodze. I jeszcze bezczelnie na mnie nakrzyczałaś, chociaż to nie
przystoi damie!
Deirdre nie mogła się
nie uśmiechnąć, choć było to jedynie lekkie uniesienie kącików ust. Na nic
więcej nie mogła się zdobyć, bo po raz drugi w ostatnim czasie w jej sercu coś
gwałtownie pękło.
– Widzisz, jakie złudne
bywa pierwsze wrażenie? Miałeś mnie za pewną siebie dziewczynę, a teraz siedzę
przed tobą z zapuchniętymi oczami i opowiadam, jak bardzo nienawidzę swojego
życia. I z pewnością nie wyglądam teraz jak dama.
– Jeśli mam być
szczery, to rzadko wyglądasz jak dama, kiedy tak biegasz z łukiem i próbujesz
zabić wszystko, co się rusza – uśmiechnął się Lennan. Ostatnio jakoś powrócił
mu dobry humor. – Słysząc te słowa, Deirdre parsknęła.
– Wiesz co, myliłam się
przy naszym pierwszym spotkaniu. Powiedziałam, że „ukochany” do ciebie nie
pasuje, ale ty jesteś najbardziej kochanym człowiekiem, jakiego mogłam spotkać.
Zobacz, potrafisz sprawić, że się śmieję!
– Bardzo mnie to cieszy
– wyszczerzył do niej zęby, a ona otarła łzy. – I powiem ci, że nie powinnaś
tak bardzo się wszystkim przejmować. Nie znalazłaś jeszcze drogi w życiu, ale
jestem pewien, że kiedyś się zakochasz i nie będziesz miała wątpliwości, kogo
poślubić.
– Naprawdę to wierzysz?
– Uniosła brwi.
– Obiecuję ci, że tak
będzie – potwierdził, dla wzmocnienia wrażenia kładąc rękę na sercu.
– Zapamiętam to sobie –
pogroziła mu palcem i już w nieco lepszym humorze usiadła pod drzewem niedaleko
granicy. – Chciałabym cię teraz przytulić. W każdym razie dziękuję, Lennanie.
– Nie ma sprawy, od
tego są przyjaciele. A skoro już mowa o przyjaciołach, to pewnie niedługo
będziesz bardzo zajęta przygotowaniami do ślubu Kiary.
– Zapewne. Ale jeszcze z
nią nie rozmawiałam, więc nawet nie mam pojęcia, kiedy odbędzie się wesele. Na
razie to nieważne. Opowiedz lepiej, Lennanie, czemu ostatnio jesteś taki zadowolony
z życia? Czyżbyś ostatecznie wyleczył złamane serce?
– Chyba po części tak –
uśmiechnął się i przeciągnął. Deirdre przyglądała się mu z uśmiechem. O wiele
bardziej wolała go właśnie takiego. – Bardzo mi pomogłaś. Posłuchałem twojej
rady i powiedziałem Lavenie, że póki co nie możemy się przyjaźnić. Wyglądała na
zszokowaną, kompletnie nie spodziewała się odmowy. Naprawdę wierzyła, że wciąż
ulęgnę każdej jej prośbie. No a poza tym jest jeszcze Breena…
– Jaka znowu Breena?
Deirdre poczuła ukłucie
w sercu. Nie spodobało jej się, że dopiero teraz usłyszała to imię.
Najwyraźniej był to ktoś ważny w życiu Lennana, skoro pomógł mu otrząsnąć się z
nieszczęśliwej miłości. Czemu więc do tej pory chłopak milczał?
– Poznałem taką jedną
dziewczynę w Mór. A właściwie to ona
poznała mnie. Jest bardzo pewna siebie i nie miała żadnych oporów, by odwiedzać
mnie w warsztacie. Właściwie nawet mi to zaimponowało. Breena trochę przypomina
ciebie, chociaż pod wieloma względami jest też zupełnie inna. Uczy mnie żyć
chwilą i nie przejmuje się przyszłością ani przeszłością.
– Aha, a więc to twoja
przyjaciółka?
Tym razem Deirdre
poczuła coś na kształt zazdrości. Wiedziała, że Lennan ma prawo mieć innych
przyjaciół, tak jak ona miała Oisina. Ale czemu rady innej dziewczyny okazały
się bardziej pomocne? Breena, kimkolwiek właściwie była, miała wiele racji, mówiąc,
by żyć chwilą. To wszystko ułatwiało. Deirdre poczuła smutek na myśl, że Lennan
nie potrzebował jej równie mocno, co ona jego. Nie tak to sobie wyobrażała. Nie
była tak silna, za jaką próbowała uchodzić. Miała w sobie wiele słabości.
– Właściwie nie wiem,
kim jest. Nie kocham jej. Ale nasza relacja nie wygląda na czysto
przyjacielską. W oczach innych możemy uchodzić za kochanków…
Świetnie, a więc Lennan
znalazł dziewczynę, której pocałunki pozwalały mu zapomnieć o całym świecie. A
być może nie tylko pocałunki… Deirdre nie chciała jednak wypytywać o szczegóły.
Miała ochotę zasugerować Lennanowi, że zachowuje się bezuczuciowo i okropnie,
całując dziewczynę, której nie darzy uczuciem. Potem jednak przypomniała sobie
o ostatnim spotkaniu z Oisinem i momentalnie zamknęła usta.
– Wydaje mi się, że Breena
może się we mnie zakochać, ale nie sprawia wrażenia, jakby przeszkadzało jej,
że nie odwzajemnię uczuć. Właśnie to jest niezwykłe w tym jej życiu chwilą. Nie
myśli o przyszłości, ważne, że w danej chwili jest ze mną i to wystarcza.
– Och, a ja ostatnio
całowałam się z Oisinem – wyznała Deirdre z obojętnym wyrazem twarzy.
Nie miała pojęcia,
czemu właściwie powiedziała coś takiego. Przecież miała to trzymać w tajemnicy!
I co właściwie chciała osiągnąć? Sprawić, że Lennan będzie zazdrosny? Przecież
i tak nie miałby ku temu powodów, skoro Deirdre wciąż powtarzała, że nie darzy
Oisina uczuciem. Skrzywiła się, kiedy dotarła do niej niedorzeczność własnej
reakcji. Była zazdrosna o relacje Lennana z inną dziewczyną. Od kiedy to stała
się taka próżna, by sądzić, iż należy jej się uwielbienie ze strony każdego
mężczyzny?
– O! – wykrztusił
Lennan. Z wyrazu jego twarzy nie sposób było cokolwiek odczytać.
Deirdre czuła ogromną
złość. Po co w ogóle się odzywała? Zachowała się okropnie, jak zadufana w sobie
dziewczyna, jedna z typowych dam klasy pierwszej, do których nigdy nie chciała
się upodabniać.
– Nieważne, zapomnij –
westchnęła. – Nie mam pojęcia, po co to powiedziałam.
– Ja też nie wiem,
czemu powiedziałem o Breenie. Czułem, że nie powinienem…
Świetnie, a więc Lennan
uważał, że Deirdre źle zareaguje na taką wiadomość. Właściwie miał całkowitą
rację. Wcale nie chciała mieć o sobie zbyt wysokiego mniemania, ale nie
potrafiła tego zmienić. Czy to wpływy matki, czy zawsze taka była?
– Czemu? – zapytała,
chociaż znała odpowiedź. Chyba właśnie obudził się w niej jakiś masochistyczny
instynkt. Mimo wszystko pragnęła, by chłopak powiedział na głos to, o czym
oboje myśleli.
– Nie wiem – wzruszył
ramionami i o dziwo zabrzmiało to szczerze, choć Deirdre podejrzliwie zmrużyła
oczy. – Nie masz tak czasem? Wiesz, że nie powinnaś czegoś robić, ale nie
potrafisz wytłumaczyć dlaczego? Wyglądasz na smutną – zauważył po chwili. Z
jego twarzy zniknął uśmiech zastąpiony troską.
– Chyba po prostu mam
za dużo wolnego czasu. Dziewczyny wymyślają sobie problemy, kiedy im się nudzi.
Nie była pewna, czy to
prawda, ale wolała wierzyć, że jeśli znajdzie jakieś zajęcie, nieprzyjemne
myśli szybko znikną. Lennan przyglądał się jej w milczeniu, chyba nie wiedząc,
co odpowiedzieć. To była najdziwniejsza rozmowa, jaką do tej pory
przeprowadzili. Teoretycznie nie wydarzyło się nic szczególnego, ale tak
naprawdę każde słowo miało ogromne znaczenie.
– Chyba pójdę coś
upolować. Dawno tego nie robiłam, chociaż spędzam w Collie Fada tyle czasu…
Deirdre z
niezadowoleniem zauważyła, że jej sukienka pobrudziła się od trawy. To zdarzało
się nie pierwszy razy, ale dopiero w tamtej chwili zielone pręgi na materiale
bardzo ją zirytowały. Rzeczywiście nie pamiętała, kiedy ostatnio polowała. Chociaż
często wychodziła z domu z łukiem, za każdym razem jedynie rozmawiała z
Lennanem. Matka musiała się dziwić, że od długiego czasu na stół nie trafiła
żadna sarna.
– Już idziesz? Nie
chcesz zostać jeszcze trochę?
Lennan wyglądał, jakby
naprawdę pragnął dłużej porozmawiać. Przez chwilę Deirdre poczuła satysfakcję.
A więc przyjacielowi naprawdę zależało na jej towarzystwie. To jednak nie miało
w tamtej chwili znaczenia, bo dziewczyna potrzebowała samotności. Wydawało jej
się, że lepiej, by ona i Lennan od siebie odpoczęli.
– Mówiłeś o dziwnym
przeczuciu, które nagle się pojawia. Mam je właśnie w tej chwili. Powinnam
odejść. Teraz. Do zobaczenia wkrótce, Lennanie.
Z lekkim uśmiechem,
choć zdecydowanie niewesołym, zarzuciła łuk oraz kołaczan na ramię i poprawiła
przywiązane buty. Kiedy odchodziła, Lennan wciąż siedział w tym samym miejscu.
– Do zobaczenia,
dziewczyno z lasu.
Deirdre podbiegła do
sarny i wyszarpnęła z jej szyi strzałę. Jak zwykle precyzyjnie wycelowała. Nie
trzeba było zakończyć życia zwierzęcia sztyletem. Przeciągnęła zwłoki pod
drzewo. Obok nich leżał już młody jeleń i sporych wielkości zając. Tego dnia dziewczyna
zabiła więcej zwierząt niż zwykle. Nagle wezbrała w niej wielka ochota na
polowanie.
–
Świetnie, a więc jestem morderczynią. Strzelam do biednych zwierząt i bardzo mi
to odpowiada – mruknęła pod nosem i wbiła palce w pomazaną krwią skórę sarny,
próbując wydobyć grot, który w niej pozostał. Po chwili poddała się, wytarła
dłonie o trawę i usiadła pod drzewem obok swoich łupów.
Już
zapomniała, jak bardzo lubi gonić za zwierzętami, skradać się, celować, naciągać
cięciwę i wypuszczać strzały. Gdyby teraz zobaczył ją któryś z zalotników albo
wysoko urodzone dziewczęta bywające na przyjęciach Blair! Bezwzględna
morderczyni Deirdre z rodu Lancaster. Brakowało już chyba tylko, by jak
mężczyzna przywdziała spodnie. Zdecydowanie nie zachowywała się jak dama.
Była
na siebie zła, ale nie tylko dlatego, że dała się ponieść i zastrzeliła aż
trzech mieszkańców lasu. Mogła to bez problemu usprawiedliwić, tłumacząc, że
nie polowała od bardzo dawna i jedynie
nadrobiła zaległości. Nie, złość pojawiła się w jej sercu z zupełnie innego
powodu. Jak mogła porzucić polowania na rzecz rozmów z Lennanem?! Oczywiście,
miło spędzali czas, ale przecież pochodzili z różnych światów. Zresztą nawet
gdyby chłopak należał do Ádh, nie
powinna była rezygnować dla niego z chwil, kiedy jej serce biło niespokojnie,
krew szybciej płynęła w żyłach i wszystko zdawało się być na swoim miejscu.
I
jeszcze to, co powiedziała Lennanowi… Nie miała pojęcia, co się z nią działo. Może
właśnie nadszedł czas, który ojciec ze śmiechem nazywał „okresem ciągłych
wybuchów, te kilka dni, które powtarzały się co miesiąc…
Jakakolwiek
była przyczyna tych dziwnych wahań nastroju, Deirdre pragnęła, by szybko
zniknęły i by wszystko wróciło do względnej normalności. Wiedziała, że życie
nie stanie się nagle kolorowe i cudowne jak krajobraz Ádh. Nadal miały targać nią wątpliwości, ale może chociaż istniała
szansa, że ta okropna irytacja zniknie i dziewczyna zdoła zapanować nad swoim
językiem i czynami.
Zmierzyła
uważnym spojrzeniem upolowane zwierzęta. Wiedziała, że kucharka będzie
zachwycona. Matka niekoniecznie. Pozostawało jeszcze pytanie, jak
przetransportować wszystko do domu. Po chwili namysłu Deirdre odwiązała ze
sztyletu sznurek, którym był owinięty, umocowała do zwierząt, by trzymały się
razem i zaczęła ostrożnie ciągnąć je po ściółce, omijając korzenie i wszystko,
co mogłoby uszkodzić wspaniałe zdobycze. Szykowała się długa przeprawa przez
las, ale tak właściwie Deirdre nigdzie się nie spieszyło.
~*~
Tym razem wreszcie trochę dłuższy rozdział no i po długiej przerwie pojawia się Deirdre, o którą kilka osób dopytywało się w komentarzach.
Wydaje mi się, że u Was jestem na bieżąco, ale jeśli o kimś zapomniałam, to niech śmiało się upomni w komentarzu.
Wydaje mi się, że u Was jestem na bieżąco, ale jeśli o kimś zapomniałam, to niech śmiało się upomni w komentarzu.
Dobry rozdział, brakowało mi lasu xd. Wreszcie dłuższa rozmowa głównych bohaterow, a dodatkowo chyba pierwsza, ktora uzmysłowiła im, ze istnienie bariery bywa poważna przeszkoda. Wydaje mi się, ze dopóki Deirde nie uświadomi sobie własnych uczuc, to cały czas bedzie taka nerwowa... A i po uświadomieniu pewnie tak bedzie, bo zapewne nie bedzie chciała sie przyznać, ze czuje do Leanna cos wiecej,ponadto troche to problematyczne, skoro nie mogą sie nawet dotknąć! Nie wiem, czy L.tez poczuł sie nieswojo, kiedy Deirde,nieco dziecinnie, powiedziała mu o pocałunku, podejrzewam, ze tak; aczkolwiek nie sadze, aby on był w tej chwili na takim samym etapie uczuc jak Deirde. Ale podejrzewam, ze koniec końców moze sie do nich szybciej przyznać. Mam nadzieje, ze dziewczyna nie dojdzie do idiotycznych wniosków w stylu: przez Leanna nie polowałam na zwierzęta, nie bede sie z nią spotykać, co chyba oszaleje.
OdpowiedzUsuńA, i troche mnie zdziwiło, ze Deirde poczuła złość na insynuacje matki, przez B trafiła w sedno. Ciekawe, czy kobieta potwierdzi jakoś swoje przypuszczenia... Nie moge doczekać się kontynuacji!:*
Teraz Teorainn będzie przeszkadzać coraz bardziej. Deirdre póki co nie rozumie, co ją tak zdenerwowało, ale niedługo prawda do niej dotrze. O uczuciach Lennana odnośnie całej tej sytuacji będziesz się mogła czegoś dowiedzieć w kolejnych rozdziałach. Deirdre rzeczywiście zachowała się dziecinnie, ale działała pod wpływem impulsu - dowiedzenie się o relacji L. z Breeną wyprowadziło ją z równowagi.
UsuńBlair powiedziała w pewnym momencie: "Jak chcesz wziąć ślub,skoro spędzasz całe dni w lesie" (czy coś w tym stylu), a ja jakoś nie wywnioskowałam z tej rozmowy, żeby D CHCIAŁA wziąć ślub lub o nim mówiła z jakimś entuzjazmem. A przez to uważam, że matka nie bardzo patrzy na to, co córka chce, tylko na to, czego powinna chcieć. To przykre... Zakochiwać się na siłę, na szybko, bo "już najwyższy czas". Brr, wzdryga mną na samą myśl o tym.
OdpowiedzUsuńTam gdzie Deirdre wspomina jak ją nazwał kiedyś Lennan, brakło ci pauzy. Nie przytoczę fragmentu, bo zakazałaś kopiowania;D
Nie zamknęłaś cudzysłowu po "okresem ciągłych wybuchów".
Mogłabym w sumie powiedzieć, że D zachowuje się dziwnie, że chce być pępkiem świata i w ogóle, ale nie powiem. Rozumiem ją, bo sama miewam czasem podobnie jeśli chodzi o chłopaków. Ale tylko tych, na których w jaki sposób mi zależy. Dlatego nie mam zamiaru jej oceniać w żaden sposób. Jestem pewna, że jej więź z Lennanem jest o wiele silniejsza niż sobie to wyobraża. Ta zazdrość była wręcz ewidentna! :D I nawet jeśli nie mamy tu do czynienia z zauroczeniem (bo może być na to o wiele za wcześnie), to na pewno wytworzyła się między nimi silna nić. Do tego stopnia silna, że inna dziewczyna w jego towarzystwie jest odbierana przez D jako... przeciwniczka;D Jestem ogromnie ciekawa jak to się rozwinie! I chyba coraz bardziej lubię Deirdre, bo jej zachowania wydają mi się bardzo ludzkie.
Pozdrawiam!
D. chciałaby wziąć ślub, ale z kimś, kogo pokocha. Blair nie rozumie, że znalezienie odpowiedniego kandydata na męża nie polega na bywaniu na przyjęciach, żeby zrobić rozeznanie, który z chłopaków ma dobrą pozycję społeczną i pochodzi z majętnej rodziny.
UsuńOgrom tej zazdrości zaskoczył chyba samą Deirdre, ale dziewczyna powiedziała o Oisinie, nim w ogóle zdążyła pomyśleć. Coraz więcej łączy ją z Lennanem i nawet jeśli nie chce się do tego przyznać, wiadomość o Breenie ją dotknęła.
W końcu jakieś spotkanie D&L :) Ciekawa jestem kiedy Deirdre zrozumie, że coś do Lennana czuje. To na pewno początki jakiegoś uczucia, ale nie ma co zaprzeczać, że coś jednak kiełkuje. Zazdrość Deirdre jest więc zrozumiała. Z koli Lennan... Cieszę się, że coś mu się jakoś układa, ale nadal odczuwam, ze to jeszcze nie to:)
OdpowiedzUsuńNo i Deirdre nie wiedziała o ślubie. Ciekawa jestem jak Kiara przekaże jej tą wiadomość, skoro wie o stosunkach przyjaciółki do ślubów.
Pozdrawiam, Sapphire ;*
Deirdre nie musi koniecznie "czegoś czuć" do Lennana. Na pewno zależy jej na nim jak na przyjacielu, a czy bardziej... to się okaże. Po prostu to musiało być szokujące dla D., że Lennan ma tak bliski kontakt z jakąś inną dziewczyną i, co więcej, że nie powiedział o niczym swojej przyjaciółce zza Teorainn.
UsuńOo, no i bariera w końcu zaczyna im przeszkadzać. Chociażby ten gest ze strony L... ech, szkoda, że nie mogą się dotknąć. Jeśli ta zazdrość bierze się z tego, że już faktycznie coś do siebie poczuli, to pewnie bariera będzie jeszcze bardziej uciążliwa od tej chwili. D zazdrosna. xd Ale ja się jej nie dziwię, bo nagle w życiu L pojawia się jakaś nowa dziewczyna, która pomaga mu się pozbierać. D nawet jako przyjaciółka ma prawo być zazdrosna w takim wypadku. Ech, jestem ciekawa, kiedy do nich dotrze, że to coś więcej niż tylko przyjaźń i jak sobie z tym poradzą. Rozumiem D, że czuje się źle ze świadomością, że jej przyjaciółka wychodzi za mąż, a matka pospiesza także ją. Takie coś jest strasznie denerwujące, bo nikt nie ma prawa powtarzać dziewczynie, że powinna znaleźć sobie męża. Mam to samo w domu, więc czasami mam taki wkurw na rodzinkę przez takie głupie gadanie, że doskonale rozumiem D. :)
OdpowiedzUsuńZazdrość nie musi koniecznie wiązać się z uczuciem miłości. Deirdre nie podoba się fakt, że Lennan utrzymuje bliski kontakt z jakąś inną dziewczyną i że może to być mocniejsza znajomość ze względu na to, że nie oddziela ich żadna granica.
UsuńBlair martwi się o D., bo najwyższy czas, by dziewczyna wyszła za mąż, z drugiej strony Deirdre nie chce wiązać się z kimś na siłę. Tym bardziej po tym, jak dowiedziała się, że Kiara ma szansę na rozpoczęcia idealnego, szczęśliwego życia.
Podobał mi się ten rozdział. Tak czułam, że bariera nie pozostanie niewidzialna przez cały czas, że prędzej czy później oboje odczują jej obecność i ona zacznie im przeszkadzać. Choćby w czynieniu tak drobnych gestów...
OdpowiedzUsuńW sumie nie dziwię się zazdrości Deidre. W jakimś stopniu przywiązała się do Lennana. Jest nim zauroczona i to oczywiste, że obecność innej dziewczyny w pobliży chłopaka sprawia jej przykrość.
Współczuję jej także z powodu sytuacji w domu. Wydaje mi się, że ślub jej przyjaciółki tylko pogorszy wszystko. Matka Deidre pewnie jeszcze bardzie będzie naciskać, aby i ona znalazła sobie męża. To potworne. Taka miłość z przymusu, a właściwie nie miłość. Obowiązek. Chyba lepiej tak to nazwać.
W każdym razie jestem ciekawa, jak to będzie dalej wyglądało.
Pozdrawiam
Mimo zapewnień D. i L., że Teorainn nie jest żadną przeszkodą, trudno wciąż udawać, że tak jest naprawdę. W każdych bliższych relacjach, nie tylko w związku, ale nawet w przyjaźni, dotyk pełni dosyć ważną rolę.
UsuńWiadomość o ślubie Kiary na pewno trochę przytłoczyła Deirdre. Jej przyjaciółka, wzór idealnej dziewczyny, rozpocznie zaraz cudowne życie, poza tym prawdopodobnie dziewczyny stracą ze sobą kontakt, a przynajmniej będą się widywać rzadziej, niż do tej pory.
Ach, ta Blair... Postronny, wyjątkowo ślepy obserwator mógłby dojść do wniosku, że ona troszczy się o córkę, że chce dla niej jak najlepiej. Tak naprawdę w nosie ma to, czy Deirdre kiedykolwiek będzie szczęśliwa, grunt, żeby wyszła za mąż za dobrą partię i urodziła mu gromadkę zdrowych dzieci, co by ludzie nie gadali. Chociaż powinnam się już przyzwyczaić do chłodu, jaki otacza matkę głównej bohaterki, wciąż nie mogę nadziwić jej oschłości i braku jakiegokolwiek instynktu macierzyńskiego. Normalna matka by się zainteresowała, jak wyglądają relacje Deirdre z Oisinem, tymczasem jedyne, co ją obchodziło, to perspektywa rychłego ślubu. Nie ma co, niektórzy ludzie nie powinni mieć dzieci.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten rozdział z jednego, oczywistego powodu - między Deirdre a Lennanem coś zaczęło się dziać. Nie tylko zaczynają odczuwać uboczne efekty znajomości oddzielonej przez Diamentową Granicę, zaczęli także szukać kontaktu fizycznego, który jest obecnie niemożliwy, a ponadto... Oboje czują zazdrość! To ich ostatnie spotkanie było wybitnie niezręcznie, ponieważ oboje podświadomie wyczuli, że coś się zmieniło, że nie ma już między nimi początkowej, przyjacielskiej swobody. Informacja o istnieniu Breeny wyraźnie zraniła Deirdre i już nawet nie chodzi o jej poczucie sprawiedliwości względem pozornie wykorzystywanej kobiety (mówię pozornie, bo przecież Breena wie, że Lennan jej nie kocha) czy strach, że ktoś inny może podebrać jej przyjaciela. Nie, ją wyraźnie zaniepokoił fakt, że Lennan pozostaje z kimś w intymnych stosunkach. On też z kolei nie spodziewał się, że między Oisinem a Deirdre zostaną przełamane fizyczne lody. Tak bardzo utwierdził się w przekonaniu, że dziewczyna nic do niego nie czuje, że nie wziął nawet pod uwagę, że coś się może wydarzyć. Oj, bardzo jestem ciekawa, co z tego wszystkiego wyniknie, zwłaszcza teraz, gdy Deirdre ma przed sobą przykład szczęśliwie zakochanej Kiary, która podąża wprost za głosem serca. Wierzę, że ją czeka podobny los, że uda jej się jakoś wyrwać z rodzinnych zasad i sztywnej obyczajowości. Po prostu liczę na to, że zarówno Lennan, jak i Deirdre, odnajdą wreszcie spokój u szczęście (przy czyim boku - możesz się domyślić, o co mi chodzi :D).
Pozdrawiam ciepło <3
Blair troszczy się o siebie i o dobre imię rodu, ale jednocześnie nie jest aż taka bezwzględna. Zależy jej, by Deirdre ułożyła sobie życie, była matką i żoną, a nie pozostała samotna do końca życia. Samotna kobieta w takim społeczeństwie nie miałaby łatwo. Ale faktycznie, Blair czeka z niecierpliwością na ślub Deirdre i Oisina, bo to wydaje się jej najlepszym rozwiązaniem.
UsuńRelacja D-L zmieniała się z każdym kolejnym spotkaniem. Więź między nimi staje się coraz mocniejsza i granica zaczyna sprawiać coraz więcej problemów. Tym bardziej informacja o istnieniu Breeny okazała się dla Deirdre ogromnym i bardzo nieprzyjemnym zaskoczeniem. Z drugiej strony ma podobne relacje z Oisinem, więc nie powinna czynić L. wyrzutów.
Cóż, Blair a owszem w pewnym stopniu troszczy się o rodzinę. Tyle że ta jej troska polega na tym, że stara się, by broń boże nikt nie mówił czy też nie myślał o jej rodzince źle. Czyli prędzej czy później wszystko sprowadza się do tego, jak ją postrzegają ludzie. Naprawdę, choćbym chciała uwierzyć, że jej zależy na prawdziwym szczęściu Deirdre, to nie mogę, po prostu nie mogę.
OdpowiedzUsuńTo się porobiło… Chyba najdłuższy fragment rozmowy D i L. I od razu ta rozmowa takie nieprzyjemne rzeczy w sobie zawarła. Ech, rzeczywiście Deirdre jest dość zagubiona. W głębi duszy marzy o wielkiej, romantycznej przygodzie. Jednak jest też dość rozsądna i zdaje sobie sprawę, że taka wielka przygoda może w ogóle nigdy nie nadejść. Co więcej, dookoła czai się Oisin, który tak zachęca i zachęca do tego małżeństwa, a wtóruje mu w tym Blair, która jeszcze w bonusie zamęcza Deirdre tymi wszystkimi pseudomoralnymi gadkami. Na dokładkę okazało się, że Kiara, ta grzeczna i ułożona Kiara, wyjdzie na tym wszystkim najlepiej, bo podążyła za głosem serca i doświadczyła tego prawdziwego miłosnego cudu xd No i Deirdre się podłamała, bo za wiele rzeczy się na siebie nałożyło.
Kurczę, jak Lennan tak dzielnie pocieszał Deirdre i zapewniał ją, że na pewno się zakocha, to w mojej głowie pojawił się nagle taki głosik, mówiący: Lennan, bracie, masz rację – ona zakocha się w tobie. Lennanek taki nieświadomy swej przyszłości :O ok, już przecież widać, że coś się tam kroi. Jedno jest zazdrosne o drugie i na odwrót. Rety, może lepiej by było gdyby oni się nigdy nie spotkali przy tej granicy? Bo co jeśli nie uda się jej pokonać i zniszczyć? Przecież to nie może być takie proste, by przejść na drugą stronę, skoro ta granica jest i jest i jakoś nikt nie kwapi się do tego, aby przez nią przeprawić się. A w takim wypadku wyjdzie na to, że i Lennan, i Deirdre zaznają prawdziwej miłości, ale i tak koniec końców zmuszeni będą z niej zrezygnować i rzucić się w ramiona odpowiednim środkom zastępczym – Breenie i Oisinowi. Nie wiem co z tego wszystkiego wyjdzie :O Bo jak widać, chociaż dotychczas zdawali się sobie nie zdawać z tego tak mocno sprawy, to jednak ta granica uniemożliwia im takie prawdziwe przebywanie ze sobą.
Pozdrawiam!
Oj, Blair nie jest aż taka zła! Co prawda na pierwszym miejscu stoi dobre imię rodu, ale kobieta kocha swoją córkę i pragnie, by Deirdre znalazła sobie męża i była szczęśliwa (chociaż gdyby np. pochodził z niższej klasy, z pewnością szybko by go nie zaakceptowała).
UsuńNo cóż, chyba nie jest tajemnicą, jak relacja L-D będzie dalej wyglądała, w końcu znaczenie dotyku w kontaktach międzyludzkich jest kluczowym problemem tego opowiadania. Na pewno będą podejmowane próby pokonania Teorainn, więc tego, czy da się pokonać granicę, wkrótce się dowiesz :))
Nareszcie Deirdre! Zdążyłam się stęsknić za dziewczyną. Jakoś ostatnio rzeczywiście pojawiała się rzadko w tym opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńTa jej rozmowa z Lennanem była, a w zasadzie jest zastanawiająca. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że właśnie poprzez nią wchodzą na nowy etap swojej znajomości. Co prawda nie wiem, co w tamtej chwili myślał sobie chłopak, ale jakoś tak odnoszę wrażenie, że ta dwójka przestaje być po prostu przyjaciółmi. Może to tylko moje wrażenie? Nie mam pojęcia, ale póki co będę obstawiać przy swoim i stwierdzam, że między tą dwójką zaczyna kiełkować uczucie. Jestem strasznie ciekawa, czy kiedyś stwierdzą, że to co ich łączy to miłość. No i jak poradzą sobie w takim przypadku z barierą?
Nieźle się dziewczyna rzuciła na to polowanie. Trochę żal mi tych zwierzątek, ale przynajmniej nie cierpiały długo. No i w sumie dzięki przyniesieniu zwierzyny do domu, wyprawy Deirdre do lasu przestaną być już tak podejrzane... Swoją drogą jakoś tak obawiam się jej matki. Mam wrażenie, że Blair po rozmowie z córką wzięła już za pewnik jej "plany" ślubne.
Czekam na ciąg dalszy. Jak zawsze zresztą. Ta historia jest piękna i wciągająca. Uwielbiam ją :) Pozdrawiam!
Wiesz, dopiero teraz cytat J. L. Wiśniewskiego zaczyna nabierać sensu. Zdaję sobie sprawę tego, że mój zapłon jest beznadziejny :x
OdpowiedzUsuńTen moment, w którym Lennan chciał dotknąć Deirdre i napotkał barierę, był smutny. Tak myślę, że teraz Teorainn zacznie im coraz bardziej przeszkadzać.
Zazdrosna Deirdre :D Jej reakcja była trochę dziecinna, ale ludzka.
Blair w gruncie rzeczy nie jest taką złą matką. Może na nasze realia nikt nie chciałby mieć takiej mamy, ale tam życie nie jest takie same jak tutaj, nieprawdaż? Myślę, że ona po prostu została tak wychowana i nie umie inaczej wyrazić miłości, niż troską o to żeby D. nie została starą panną.
Czekam na następny, jak zwykle genialny, rozdział :D
Między Deirdre a Lennanem rośnie coraz to większe napięcie. Zdają sobie sprawę jak bardzo potrzebują tego drugiego w swoim życiu, a bariera Teorainnu coraz bardziej staje się dla nich uciążliwa.
OdpowiedzUsuńTa rozmowa uświadomiła dziewczynę, że dość często przebywa w lesie na pogawędkach z mężczyzną i coś czuję, że będzie chciała na chwilę oderwać się od tych spotkań, żeby chwilę ochłonąć.
Ciekawa jestem, jak Lennan odczuł te spotkanie z Deridre... więc czekam na dalszy ciąg :)
Pozdrawiam serdecznie :*
W wiekszosci blogach gdy jest watek milosny to bohaterowie od razu prawie sie w sobie zakochuja a tutaj jest inaczej i najbardzie intetesuje mnie ta bariera i watek z bariera przypomina mi taki serial miecz prawdy (jeslu nie przeznaczenia ale raczej prawdy) gdzie bariera odgradza inne krainy od jednegi kraju jak wiadomo ktiry jes zly
OdpowiedzUsuń